„Próba zmuszenia do miłości” – dlaczego białoruskie władze ograniczyły zagranicznym inwestorom sprzedaż udziałów


W odpowiedzi na zachodnie sankcje, białoruskie władze postanowiły wprowadzić własne i zakazały zagranicznym inwestorom z „nieprzyjaznych” krajów sprzedaży, bez zgody państwa, udziałów posiadanych przez nich w białoruskich przedsiębiorstwach. Władze twierdzą, że w ten sposób chronią interesy kraju, ale niezależni ekonomiści widzą w tym jedynie element negatywnego PR dla Białorusi.

Dyrektor naukowy białoruskiego think-taku ekonomicznego BEROC Kaciaryna Barnukowa, w rozmowie z Biełsatem stwierdziła, że na listę białoruskiej Rady Ministrów mogłyby trafić prawie wszystkie duże firmy z kapitałem zagranicznym z „krajów nieprzyjaznych”. Jednocześnie niektóre z nich, takie, jak np. posiadające austriacki kapitał Raifeisenbank, firma telekomunikacyjna A1 i producent wyrobów drewnianych Kronaspan, czy szwajcarski producent pociągów Stadler (i jeszcze kilka dużych firm z innych krajów), nie zostały objęte sankcjami Mińska.

Wiadomości
Białoruś uniemożliwiła zagranicznym inwestorom ucieczkę
2022.07.05 11:26

Według Barnukowej dekret zaszkodzi przede wszystkim tym firmom, które i tak zamierzały wycofać swój kapitał z Białorusi. Na przykład fiński Olvi, udziałowiec w firmie Lidskaje Piwa, na początku marca ogłosił wycofanie swoich aktywów z Białorusi w odpowiedzi na wojnę na Ukrainie. W kwietniu firma potwierdziła wstrzymanie wszelkich inwestycji oraz importu na Białoruś i rozpoczęła proces sprzedaży swojego biznesu na Białorusi. Zdaniem ekonomistki w świetle nowego prawa będzie to teraz trudniejsze. Na sprzedaż akcji firma będzie musiała uzyskać pozwolenie.

“Inwestor nie będzie zainteresowany rozwojem”

Według niej nie jest do końca jasne, dlaczego taka decyzja została podjęta, ponieważ Białoruś nic na niej nie zyska.

– Wyobraźmy sobie, że fiński inwestor pozostanie współwłaścicielem Lidzkiego Piwa, jednak nie będzie w stanie sprzedać swoich udziałów żadnej innej firmie: tureckiej, arabskiej czy rosyjskiej. Czy to będzie lepsze dla Białorusi?” – twierdzi Barnukowa.

Według ekonomistki w sytuacji takiego zawieszenia inwestor nadal nie będzie zainteresowany rozwojem przedsiębiorstwa i nie zainwestuje w nie, skoro i tak zamierza odejść.

– To próba zmuszenia do miłości – uważa dyrektor naukowa BEROC.

Ekspertka podkreśla, że na listę wpisano też firmy założone przez Białorusinów, które przeniosły się za granicę. Chodzi m.in. o dużą firmę informatyczną EPAM, lub producenta drzwi garażowych Alutech.

– To nie jest jak własność zagranicznych osób prawnych. To białoruscy właściciele przenieśli korporację za granicę, gdzie prawo korporacyjne jest lepiej rozwinięte, a prawa własności są lepiej chronione. I za pośrednictwem tej korporacji zainwestowali już na samej Białorusi. Nie jest jasne, komu zrobimy gorzej, nakładając na te firmy sankcje – podkreśliła Kaciaryna Barnukowa.

Zainwestują przyzwyczajeni do „układów”

Generalnie nową uchwałę Rady Ministrów ekspertka oceniła jako zabieg PR, przejaw nieprzyjaznej postawy, który jednak nie będzie miał większych konsekwencji.

– Jakie są nasze perspektywy inwestycyjne? Z krajami „nieprzyjaznymi” osiągnęły poziom poniżej dna. Już niżej upaść nie mogą. Dlatego nie widzę żadnego efektu tej rezolucji, poza negatywnym PR – powiedział ekonomista.

Zdaniem rozmówcy Biełsatu, Białorusi do dyspozycji pozostają inwestorzy w stylu arabskich szejków akceptujący fakt, że „nie jest to państwo prawa, a prawo do własności jest tutaj fikcją”.

– I po części dlatego inwestują. Wierzą, że jest szansa na układy. Będą inwestować na Białorusi, szukając dla siebie wyjątków w prawie. I to, co teraz widzą, jest potwierdzeniem, że prawo nie obowiązuje na Białorusi, co oznacza, że także oni mogą je omijać: budować łamiąc przepisy, czy zdobywać działki w sposób nie do końca legalny – konkluduje Barnukowa.

Jednak nie zawsze. Na listę firm objętych zakazem swobodnej sprzedaży udziałów wpisano również holding Dana należący do „zaprzyjaźnionej” z Alaksandrem Łukaszenką serbskiej rodziny Karić. W 2020 roku holding został wpisany na listę sankcji UE i USA za wspieranie białoruskiego reżimu. Serbowie zapowiedzieli sprzedanie swoich interesów na Białorusi, co, jak się okazuje, nie będzie łatwe. Nawet mimo dobrych stosunków z szefem białoruskich władz.

Na listę sankcyjną weszły firmy z takich krajów jak Austria, Bułgaria, Dania, USA, Irlandia, Hiszpania, Włochy, Cypr, Łotwa, Litwa, Luksemburg, Norwegia, Holandia, Nowa Zelandia, Niemcy, Rumunia, Finlandia, Francja, Czechy, Szwajcaria, Szwecja, Estonia oraz z Wielkiej Brytanii w tym z Gibraltaru i Brytyjskich Wysp Dziewiczych.

Makar Mysz/ jb/ belsat.eu

Aktualności