Cmentarz najemników Wagnera. Jak grzebani są zwerbowani więźniowie


Od kilku miesięcy zabici na wojnie najemnicy z Grupy Wagnera chowani są w małej wiosce Bakinskaja w Kraju Krasnodarskim. Trafiają tam ciała wagnerowców, którzy przed wysłaniem na Ukrainę zadeklarowali, że w razie śmierci chcą spocząć przy kaplicy należącej firmy. Korespondentka naszego rosyjskojęzycznego serwisu Vot Tak odwiedziła cmentarz najemników oraz udało jej się zidentyfikować większość pochowanych. Okazało się, że do Bakinskiej trafili przede wszystkim zabici na Ukrainie więźniowie.

Na cmentarzu wagnerowców przeważają prawosławne krzyże. Jednak nad dwoma grobami postawiono drewniane nagrobki z półksiężycem. Oznaczają, że zabity na Ukrainie najemnik był muzułmaninem.
Zdj. vot-tak.tv

21 grudnia rzecznik prasowy Jewgienija Prigożyna potwierdził, że zabici na Ukrainie najemnicy Grupy Wagnera poczatkowo byli grzebani na cmentarzu miasta Goriaczij Klucz w Kraju Krasnodarskim

Wiadomości
Szef grupy Wagnera chce, żeby oligarchowie i bogaci Rosjanie wsparli finansowo wojnę
2022.12.25 17:11

Ponieważ przy kaplicy wybudowanej w 2018 roku w Goriaczym Kluczu nie ma już miejsca na pochówki, lokalne władze poleciły, by najemnikom oddać kwaterę na cmentarzu niedalekiej wsi Bakinskaja. W pobliżu wsi znajduje się również poligon Molkino, który od 2015 roku znany jest jako siedziba Grupy Wagnera.

Kontekst
Prywatna firma wojskowa Wagner (inaczej Grupa Wagnera) została utworzona w 2014 roku przez biznesmena Jewgienija Prigożyna. Jej najemnicy walczyli w Syrii, Libii, Afryce, a także na Ukrainie. Obecnie do Grupy Wagnera werbowani są więźniowie przebywający w koloniach karnych obiecywane są im nie tylko pieniądze, ale i ułaskawienie. Aby tak się stało, skazany musi spędzić na froncie co najmniej sześć miesięcy.
Kaplica Grupy Wagnera powstała w 2018 roku na cmentarzu w Goriaczym Kluczu, przy drodze federalnej M-4.
Zdj. vot-tak.tv

„Tu jesteś gliną, trepem, albo nikim”

Wieś Bakinskaja to dawna stanica kozaków kubańskich, położona w dolinie rzeki Psiekups, 18 km od Goriaczego Klucza, 48 km od Krasnodaru. Mieszka tu nieco ponad dwa i pół tysiąca osób, we wsi znajduje się szkoła, przedszkole, dom kultury i kilka małych sklepów. Nic więcej tutaj tak naprawdę nie ma.

Przy głównej ulicy z obdrapanymi domami i dziurawymi płotami prawie nie widać ludzi. Jedyną napotkaną przez nas osobą jest zmęczony mężczyzna idący z ogromnym plecakiem. Ubrany jest w wojskowy mundur z naszywką Z, najwyraźniej przygotowuje się do wyjazdu na front.

W drodze na wojnę. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.
Zdj. vot-tak.tv

Od czasu mobilizacji w i tak małej już wsi mężczyzn jest jeszcze mniej, wielu zostało wywiezionych na front. 

– Wszyscy musieli wysłać swoich synów, niektórzy wysłali mężów – mówi mieszkanka wsi wieszając pranie.

Za jednym z domów wije się nowa droga gruntowa – prowadzi do cmentarza „wagnerowców”. Przy budynku stoi dwóch młodych chłopaków. Jeden ma na imię Witalij, drugi nie chce się przedstawić.

– Tak, prawie cała wieś poszła na wojnę. Wzięli wszystkich, po prostu zmobilizowali – mówi Witalij.

Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

Jego przyjaciel właśnie wrócił ze służby zasadniczej. Wyznaje, że chciał zostać i służyć w ramach kontraktu, ale jego matka się na to nie zgodziła.

– W styczniu, jeśli zostanie ogłoszona mobilizacja, to oczywiście pojadę, czemu nie.

– Ale po co?

– No kurczę, bronić swojej ojczyzny. Dlaczego wszyscy chłopcy poszli, a ja miałbym zostać tutaj. Lepiej zginąć od kuli tam, niż tutaj pod kołami KamAZa, prawda?

– Przed kim będziesz bronić ojczyzny?

– Przed Ukraińcami chyba. Nie wiem. My sami nie wiemy, o co walczymy.

– A tutaj na wsi jest w ogóle jakaś praca?

– Nie, oczywiście, że nie. Nie ma tu nic do roboty. Można jedynie jechać za pracą do miasta.

– Tu jesteś gliną, trepem, albo jesteś nikim – przerywa rozmowę Witalij.

Baner putinowskiej partii Jedna Rosja zasłania dziurę w szopie. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

Jak mówi sprzedawczyni w miejscowym sklepie, w czasie mobilizacji ze wsi jednego dnia zabrano 28 mężczyzn, a następnego od razu 75. Część z nich została później zwolniona z służby ze względów zdrowotnych, ale większość pozostała na froncie. Co najmniej jeden zmobilizowany ze wsi już nie żyje – o jego śmierci poinformowano w październiku.

– A czym ludzie się tu zajmują? Gdzie młodzi chłopcy mogą znaleźć pracę?

– Nigdzie. Chłopaki podejmują prace dorywcze, rąbią drewno na opał, gotują i sprzedają. Albo jadą do miasta, do Goriaczego Klucza. We wsi nie ma co robić, nie ma tu pracy. Większość ludzi tutaj to emeryci, cała młodzież wyjeżdża do miasta.

– A co mieszkańcy wsi myślą na temat tego, co się dzieje?

– Wszyscy są w szoku. Po co nam to wszystko, chłopcy giną i tak dalej.

„Dziś chowamy ośmiu, jutro jeszcze pięciu”

Cmentarz wiejski. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

Dwa lata temu na cmentarzu w Bakinskiej zaczęto grzebać mieszkańców okolicznych wsi, bo zabrakło miejsc w Goriaczym Kluczu.

– Przywożą tu wszystkich z Goriaczego, ze wszystkich okolicznych wsi. Kiedyś to był mały cmentarz, dobudowali i powiększyli, żeby starczyło miejsca dla wszystkich – mówi jeden z mieszkańców.

Wiadomości
W mieście Kałasznikowa biuro pogrzebowe reklamuje dostawę “ładunku 200”
2022.12.27 18:40

Od października na terenie obok cmentarza pochowani są również członkowie Grupy Wagnera. Pogrzeby odbywają się tam teraz niemal codziennie. Jak mówią mieszkańcy wsi, Grupa Wagnera chce stworzyć w Bakinskiej aleję sławy.

Jest dziewiąta rano. W mroźny poranek na nowym cmentarzu grzebana jest nowa partia poległych najemników. Aby dotrzeć do ich grobów, trzeba przejść przez główną część cmentarza. Tam postawiono już nagrobki mieszkańców sąsiednich wsi, którzy nie wrócili z Ukrainy. Na przykład majora Wiktora Maksimczuka. Jak powiadomiły miejscowe władze, stracił życie 6 marca pod Mariupolem.

Grób majora Wiktora Maksimczuka, dowódcy pułku zmechanizowanego poległego pod Mariupolem. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

Na „wagnerowskim” cmentarzu grabarze, robiąc krótką przerwę w pracy, mówią, że dziś muszą pochować ośmiu najemników. Pięciu z nich już pochowali, pozostały jeszcze trzy trumny. Pracują codziennie. Jutro, na przykład, przybędzie pięć kolejnych ciał.

– Jesteśmy pracownikami komunalnymi, mogiły zakopie koparka, my musimy tylko opuścić trumny na linach. Poproszono nas o pomoc – wyjaśnia jeden z pracowników.

W pochówku pomaga Walerij, starszy pan z bielmem na oku. Jego syn właśnie wrócił z wojny. Na froncie zarabiał nawet 300 tys. rubli miesięcznie (ok 18 tys. zł) – dziesięć razy więcej, niż mogą zarobić mieszkańcy wsi.

Robotnicy komunalni składają w ziemi już piątego dziś najemnika. Jego grób zasypie później koparka. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

Gdy wybuchła wojna jego syn, który był żołnierzem kontraktowym, został wysłany na front, gdzie został ranny w pachwinę. Kula została usunięta, ale odłamki nie. Otrzymał rekompensatę w wysokości trzech milionów rubli (ok. 186 tys. zł).

– Gdzie młodzi ludzie mieliby znaleźć tu pracę? Ja jestem stary, a oni chcą żyć normalnie. Poza tym mają małe dziecko i rodzinę, mieszkają w wynajętym mieszkaniu, nie mają własnego. Teraz zostało trochę pieniędzy z rekompensaty. Może coś kupią – mówi pan Walerij.

Ciała „wagnerowców” są przewożone do Goriaczego Klucza z Rostowa, bo tam, jak tłumaczą grabarze, „podobno jest duża lodówka”. Zwłoki dostarczane są w drewnianych skrzyniach, w środku znajdują się standardowe wojskowe cynkowane trumny z okienkiem „żeby było widać twarz”.

Wagnerowcy są chowani w znanych z wojny w Afganistanie cynkowanych trumnach. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

Grabarze na cmentarzu są zaskakująco przyjaźni i rozmowni. Jeden z nich podciąga przykrywającą trumnę malinową tkaninę, aby pokazać jak to wygląda.

Jak donosiły lokalne media, pod cmentarz Grupy Wagnera w Bakinskiej przeznaczonokwaterę na 600 grobów. Jednak zdaniem grabarzy, teren pod cmentarz jest większy – liczy prawie dwa hektaryj.

– Jest umowa – jeśli będą musieli kogoś pochować, to pochowają go u nas. W zamian poprawili drogę i ogradzają cmentarz – przekazało nam źródło w lokalnych władzach Goriaczego Klucza.

Groby wagnerowców. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

Według naszego źródła nikt nie uzgadniał z urzędnikami dokładnego obszaru cmentarza. Wysłaliśmy zapytanie do władz Kraju Krasnodarskiego z prośbą o wyjaśnienie warunków, na jakich Grupa Wagnera uzyskała zgodę na utworzenie swojego cmentarza w Bakinskiej. Jak dotąd nie udało się uzyskać komentarza władz na ten temat.

Cmentarz więźniów z całej Rosji

Na cmentarzu Grupy Wagnera znajduje się 48 grobów z tabliczkami. Nie jest to jednak jeszcze liczba ostateczna, gdyż na świeżo zasypanych grobach nie ma jeszcze nagrobków. Przedział wiekowy zabitych waha się od 24 do 60 lat.

Poprzez profile na portalach społecznościowych udało nam się zidentyfikować prawie wszystkie osoby pochowane na cmentarzu Grupy Wagnera. Okazało się, że pochowano tam najemników z całej Rosji: z Moskwy i obwodu moskiewskiego, Petersburga i obwodu leningradzkiego, z Komi, Czuwaszji, Baszkirii, obwodów rostowskiego, tambowskiego, kirowskiego, orłowskiego, ulianowskiego, pskowskiego, twerskiego, kałuskiego, permskiego, jarosławskiego, iwanowskiego, włodzimierskiego, czelabińskiego, niżnonowogrodzkiego i Kraju Stawropolskiego.

Większość zabitych (co najmniej 39 osób) to najemnicy z wyrokami karnymi, często recydywiści. Za pomocą baz danych rosyjskich sądów udało się odtworzyć fakty z życia niektórych skazańców, którzy wyjechali na front jako najemnicy i trafili na cmentarz we wsi Bakinskaja.

Grób najemnika Konstantina Otstawnego. Stanica Bakinskaja, Kraj Krasnodarski, Rosja.

W jednym z grobów pochowany jest 25-letni Aleksandr Pozdniakow z małego miasteczka Kirnasow w obwodzie tambowskim. W swoim krótkim życiu udało mu się dostać dwa wyroki w zawieszeniu i jeden zwykły – w 2017 roku został skazany na 3,5 roku w kolonii o zaostrzonym rygorze. Z aktu oskarżenia wynika, że wraz ze swoją znajomą dwukrotnie usiłowali ukraść samochód. Pozdniakow nie wyjechał jednak na front prosto z więzienia – już na początku wojny został zwolniony. Najemnik zginął na terytorium Ukrainy w listopadzie 2022 roku.

Wśród pochowanych są też tacy, których wyrok nie dobiegł końca i zgodnie z prawem powinni dalej odbywać go w kolonii karnej. Najwyraźniej zostali oni zwerbowani przez Grupę Wagnera podczas licznych wizyt Jewgienija Prigożyna i przedstawicieli jego najemniczej firmy wojskowej w rosyjskich koloniach.

Analiza
Liczby wojny. Czy na Ukrainie rzeczywiście zginęło 100 tysięcy Rosjan?
2022.12.22 18:45

Na przykład sądzony wcześniej za narkotyki 44-letni Igor Korszunow z Gatczyny w obwodzie leningradzkim został skazany w sierpniu 2020 roku na pięć lat w kolonii o zaostrzonym rygorze za umyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu: mężczyzna ugodził swojego znajomego nożem w klatkę piersiową. Korszunow nie odsiedział swojej kary – zginął na wojnie 8 listopada 2022 roku.

Obok spoczywa 44-letni Konstantin Tołoczmanow z Uljanowska, który zakończył swoje życie 20 października na ukraińskim froncie. Zgodnie z wyrokiem sądu powinien przebywać w kolonii karnej do 2023 roku. W lutym 2011 roku Tołoczmanow, wcześniej skazany za rozbój, podczas spożywania alkoholu z ojcem, pokłócił się z nim i uderzył go w głowę. Pęknięcie czaszki okazało się później śmiertlene. Tołoczmanow został uznany za winnego zabójstwa i skazany na 12 lat w kolonii karnej o zaostrzonym reżimie.

Zabity na Ukrainie najemnik Grupy Wagnera Konstantin Otstawnoj. Zdjęcie z jego konta w sieci społecznościowej

Tylko jeden z najemników z Grupy Wagnera, którzy zostali pochowani w Bakinskiej, urodził się w Kraju Krasnodarskim. Był nim 28-letni Konstantin Otstawnoj. Jego grób jest świeży; został pochowany kilka dni temu.

Jekaterina Sołowjowa/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu

Aktualności