Donbas. Na linii frontu


Kramatorsk po wyzwoleniu przez ukraińskie wojska, lipiec 2014, zdj.: Piotr Pogorzelski
Kramatorsk od razu po wyzwoleniu przez ukraińskie wojska, lipiec 2014, zdj.: Piotr Pogorzelski

Przez 8 lat wojny w Zagłębiu Donieckim ukraińska armia stała się bardziej profesjonalna, lepiej wyposażona i wyszkolona. Nadal jednak problemem jest zła sytuacja ekonomiczna tego regionu i stosunkowo dużo mieszkańców, którzy mają prorosyjskie poglądy.

Wojna we wschodniej części Ukrainy rozpoczęła się w 2014 roku, kiedy pojawili się tam separatyści, którzy dość szybko otrzymali wsparcie Moskwy, także militarne. Aneksja Krymu pokazała słabość ukraińskiej armii, która była wyniszczona przez lata zaniedbań i prorosyjskiej polityki prezydenta Wiktora Janukowycza. Żołnierze i ochotnicy byli ubrani w cokolwiek co przypominało mundury, a na nogach mieli czasem pantofle albo adidasy. Wojsko zaczęli na początku wspierać zwykli Ukraińcy. Potem powoli wypracowano politykę finansowania armii z budżetu, stąd teraz nie wygląda ona najgorzej i właściwie nie odbiega w swoim wyglądzie i w niektórych zdolnościach bojowych od zachodnich wojsk.

Kapitan Wołodymyr na froncie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Kapitan Wołodymyr na froncie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Kapitan Wołodymyr (wielu wojskowych nie chce podawać nazwisk) ma 23 lata, 3 lata walczy na froncie, pochodzi z zachodniej Ukrainy. Obecnie służy koło Ałczewska w kwaterze polowej. Spływają tam raporty z posterunków jego oddziału.

– W dzień jest spokojnie, ale w nocy zaczynają się ostrzały. Każdej nocy, po kilka na godzinę – mówi.

Jego podległy, Serhij siedzi w okopach właśnie na takim posterunku. Wcześniej brał udział w prozachodniej rewolucji godności, która odbyła się na przełomie 2013 i 2014 roku. W czasie jej trwania zginęło ponad stu demonstrantów. Serhij został ranny. Leczył się, między innymi, w Polsce, później tam pracował na budowach, ale wrócił na Ukrainę.

– Tu jest robota, trzeba walczyć. My jesteśmy gotowi do rosyjskiego ataku. Nie będzie, jak w 2014 roku – zapewnia.

Anatolij Wodołazski z Drużkowki, zdj.: Piotr Pogorzelski
Anatolij Wodołazski z Drużkowki, zdj.: Piotr Pogorzelski

Anatolij Wodołazski jest emerytem i wolontariuszem pomagającym armii. Też wierzy w siłę ukraińskich wojskowych.

– Byliśmy w wielu bazach w całym kraju, gdzie szkolili nas Amerykanie, Niemcy i Polacy. Mamy nowy sprzęt. Tak, to jest straszne, jeśli Rosja zaatakuje, ale Ukrainy nie oddamy – zapewnia.

Wiadomości
Dzień Pamięci cyborgów na Ukrainie
2022.01.16 10:15

Taki optymizm słychać także w głosie wyższego kierownictwa armii. Dowódca wojsk grupy Północ, generał Dmytro Krasylnykow dowodzi na odcinku około tysiąca kilometrów – całym frontem w obwodzie ługańskim i kawałkiem w donieckim. Jego zdaniem, sytuacja obecnie jest spokojna i nic nie wskazuje na to, aby Rosjanie przygotowywali się do ataku.

– Mówi się, że taką oznaką jest budowa szpitali polowych. My o tym wiemy. Dla zastraszania, dla nacisków politycznych można to robić. Ale biorąc pod uwagę kwestie logistyczne, to rannych można przerzucać bez problemu gdziekolwiek, nawet dalej od frontu – dodaje.

Dowódca wojsk grupy Północ, generał Dmytro Krasylnykow, zdj.: Piotr Pogorzelski
Dowódca wojsk grupy Północ, generał Dmytro Krasylnykow, zdj.: Piotr Pogorzelski

Pawło Kyrylenko, szef Donieckiej Administracji Wojskowo-Cywilnej także zachowuje spokój. Można odnieść wrażenie, że Ukraińcy przyzwyczaili się do ciągłego zagrożenia. Na pewno, jego zdaniem, nie stanowią go armie separatystów z samozwańczych republik: donieckiej, czy ługańskiej.

– Jako człowiek znający się na wojsku, nie mogę ich brać na poważnie, jako siły, która może zacząć atak, okupować nasz kraj. My mówimy o kontroli i dostarczaniu broni, instruktarzu, rosyjskich wojsk. To wszystko kontroluje Rosja – dodaje.

Kijów wiele inwestuje w Zagłębie Donieckie, remontowane są drogi, budowane stadiony, szpitale, modernizowane główne place miast osierocone po zburzonych pomnikach Lenina.

Centrum Kramatorska ze świątecznymi dekoracjami, zdj.: Piotr Pogorzelski
Centrum Kramatorska ze świątecznymi dekoracjami, zdj.: Piotr Pogorzelski

W Kramatorsku na przykład powstaje szpital, którego bardzo brakuje po tym, jak placówka w Doniecku stała się niedostępna. Mimo to czasem widać ślady wojny. W niektórych blokach nadal okna są zaklejone taśmą klejącą żeby przy ewentualnym wybuchu ułamki nie zraniły mieszkańców.

Blok w Drużkowce, zdj.: Piotr Pogorzelski
Blok w Drużkowce, zdj.: Piotr Pogorzelski

Region ma być też wizytówką Ukrainy, dla tych, którzy przyjeżdżają z samozwańczych republik – tłumaczy Pawło Kyrylenko, szef Donieckiej Administracji Wojskowo-Cywilnej z siedzibą w Kramatorsku.

– Gdy ktoś z separatystycznych republik naogląda się w swojej telewizji, jak tam jest super, a potem jedzie rozbitą drogą, a następnie przekracza punkt kontrolny i jest na Ukrainie to widzi, że jest świetna droga i panuje wolność – dodaje.

Zachęca przy tym wszystkich chętnych do przeprowadzki na terytorium kontrolowane przez Kijów. Ma też propozycję dla tych, którym tutaj się nie podoba.

– Ludzie, którzy tutaj mieszkają mają możliwość wyjechać do samozwańczych republik, jeśli tego chcą. Ale jakoś nie jadą bo wiedzą, jakie tam są warunki życia, w tym socjalne. Przemysł tam właściwie stoi. Jeśli 1/3 przedsiębiorstw pracuje, to dobrze. Kopalnie są zamknięte, zalewane wodą więc jest ryzyko katastrofy ekologicznej – nakreśla.

Pawło Kyrylenko, szef Donieckiej Administracji Wojskowo-Cywilnej, zdj.: Piotr Pogorzelski
Pawło Kyrylenko, szef Donieckiej Administracji Wojskowo-Cywilnej, zdj.: Piotr Pogorzelski

Ojciec Serhij Beskucki z parafii greckokatolickiej w Siewierodoniecku musiał wyjechać z Doniecka jeszcze w 2014 roku ponieważ sprzeciwiał się separatystom. Do jego niewielkiej cerkwi przychodzi około 20 osób, najczęściej też są to przesiedleńcy z Zagłębia Donieckiego. Co ciekawe, często są to też ludzie, których przodkowie wcześniej, po II wojnie światowej, zostali przesiedleni przez władze radzieckie z zachodniej Ukrainy.

Serhij Beskucki, jeśli jest możliwość, odwiedza obwód doniecki, gdzie została jego mama. Ma stamtąd tylko negatywne wrażenia.

– Czuć tam teraz brak nadziei. Nie działają przedsiębiorstwa. Fabryki, kopalnie, prawie nie działają – podkreśla.

Ojciec Serhij Beskucki w swojej cerkwi w Sewierodniecku, zdj.: Piotr Pogorzelski
Ojciec Serhij Beskucki w swojej cerkwi w Sewierodniecku, zdj.: Piotr Pogorzelski

Według niego, separatyści płacą pensje tylko bojownikom, urzędnikom, lekarzom, nauczycielom i emerytom. Sytuacja na terytoriach kontrolowanych przez Kijów jest oczywiście lepsza, choć nie jest idealna. Wiele osób wyjeżdża, w tym do Polski.

– Z naszej parafii w zeszłym roku wyjechało 8 osób. Wyjechała w tym cała rodzina, to byli etniczni Polacy – dodaje.

Wiadomości
Biały Dom: wywiad sugeruje, że Rosja sfabrykuje pretekst do inwazji
2022.01.14 08:36

Gospodarka to nie jedyny problem Zagłębia Donieckiego. Wielu mieszkańców ukraińskiego Zagłębia Donieckiego cały czas wydaje się tęsknić za Rosją. Wydaje się to jednak zbyt dużym uproszczeniem. Ta tęsknota ma bowiem wiele wymiarów.

Ojciec Serhij Beskucki mówi o tęsknocie za młodością.

– To są głównie starsi ludzie, którzy mają w głowie ZSRR i myślą, że wróci młodość. Myślą, że ich życie wtedy było lepsze, a tak naprawdę oni po prostu byli młodzi – tłumaczy.

Zagłębie Donieckie było w latach ‘70 wielką budową, ogromną inwestycją, gdzie ściągano ludzi z całego Związku Radzieckiego. Tak było na przykład z rodziną wolontariusza Anatolija Wodołazskiego.

– Ja przyjechałem tu jako spawacz w 1975 roku z Taganrogu. Ale jestem Ukraińcem! Urodziłem się w obwodzie woroneżskim. Ale moich dziadków represjonowano, rozstrzelano, wysiedlono na północ właśnie za ukraińskość. Potem pojechaliśmy do Taganrogu i stamtąd pojechałem do Drużkowki, bo tu była praca i dawali mieszkania – dodaje.

Oksana Prosełkowa, zdj.: Piotr Pogorzelski
Oksana Prosełkowa, zdj.: Piotr Pogorzelski

Oksana Prosełkowa, deputowana kramatorskiej rady miejskiej, nauczycielka ukraińskiego w miejscowej szkole i proukraińska aktywistka działająca w Etnofundacji zwraca uwagę właśnie na ten problem: wykorzenienie miejscowej ludności, która często po prostu nie pamięta o swoich korzeniach.

– Ludzie zostali wtedy zostawieni sami sobie, nie było kogoś, kto pomagał im zachować swoją kulturę. Wielu zapominało o swojej kulturze i stawało się ludźmi radzieckimi – podkreśla.

Oksana Prosełkowa przygotowała niewielką ekspozycję w lokalnej bibliotece, gdzie pokazuje miejscowe i ukraińskie stroje ludowe, tradycyjne ręczniki, ikony i elementy wyposażenia wnętrz. Ma ona nadzieję, że wiele osób znajdzie dzięki temu swoje korzenie.

Wiadomości
Rosyjskie MSZ: na razie nie będzie więcej rozmów z USA i NATO. Kreml: nie były udane
2022.01.13 13:47

Jej zdaniem, tęsknota za Rosją ma wymiar głównie ekonomiczny. Wiele osób w Zagłębiu Donieckim ogląda rosyjską telewizję i wierzy w to, że życie tam jest lepsze pod względem gospodarczym

– Dla wielu ludzi wysokie idee są potrzebne tylko wtedy, gdy są zaspokojone potrzeby podstawowe, czyli bezpieczeństwo, jedzenie i mieszkanie – dodaje.

Przemysłowy krajobraz Kramatorska, zdj.: Piotr Pogorzelski
Przemysłowy krajobraz Kramatorska, zdj.: Piotr Pogorzelski

Większość jednak nadal łączy swoją przyszłość z Ukrainą, jak na przykład 18-letni uczniowie technikum maszynowego, Serhij i Wołodymyr z Drużkowki.

– Chcemy potem wyjechać do Charkowa albo Kijowa na studia. W Drużkowce ciężko znaleźć pracę po naszej szkole, choć w Kramatorsku jest – zaznaczają.

Młodzi ludzie to już jednak całkowicie inne pokolenie, mimo że rosyjskojęzyczni, czują się Ukraińcami i ich tożsamość narodowościowa nie jest tak rozmyta, jak tych, którzy przyjeżdżali do Zagłębia Donieckiego za czasów ZSRR.

Piotr Pogorzelski (Drużkowka, Sewierodonieck, Ałczewsk, Kramatorsk)/belsat.eu

Wersji audio reportażu, można posłuchać w podcaście Po prostu Wschód

 

Aktualności