Mińsk ogłosił, że granica z Ukrainą została wzmocniona dodatkowymi siłami obrony powietrznej dla ochrony „obiektów infrastruktury krytycznej” w związku ze zwiększoną aktywnością ukraińskich dronów w regionie.
O rzekomych nieprzyjacielskich akcjach Ukraińców na granicy z Białorusią reżim alarmował w tym tygodniu.
Wcześniej twierdził, że Ukraina jakoby prowokacyjnie rozmieszcza na granicy z Białorusią dodatkowych żołnierzy i ciężki sprzęt. Zapowiadał już wówczas wzmocnienie granicy.
Potem pojawiła się informacja, że rozmieszczone zostały zestawy rakietowe typu Polonez.
Dowódca białoruskich sił obrony powietrznej płk Andrej Siewiarynczyk, cytowany przez agencję Reuters, oświadczył, że sytuacja w przestrzeni powietrznej nad granicą pozostaje „napięta”.
– Jesteśmy gotowi, by zdecydowanie wykorzystać wszystkie dostępne siły i środki dla ochrony naszego terytorium i ludności Republiki Białorusi przed możliwymi prowokacjami w przestrzeni powietrznej – zapowiedział w oświadczeniu opublikowanym przez łukaszenkowski resort obrony.
Generał Paweł Murawiejka, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Białorusi, powiedział, że Ukraina rozlokowała na granicy z Białorusią jednostki specjalne.
Kijów oświadczył w odpowiedzi, że Rosja rozpoczęła operację dezinformacyjną w celu zwiększenia napięcia na granicy białorusko-ukraińskiej. Do tego celu, jak stwierdzono, wykorzystywani są internetowi rosyjscy propagandyści wojenni twierdzący, że Ukraina przygotowuje napaść na Białoruś.
Ukraina odpowiedziała na oświadczenia Białorusi o ściągnięciu SZU pod granicę – Kijów uważa, że to właśnie Mińsk stanowi zagrożenie.
“Od tygodnia Rosja wymyśla różnego rodzaju wrzutki, które są opracowywane przez białoruskich pograniczników. Ale zagrożenie nadchodzi z Białorusi… https://t.co/8RXtj4rXWW
— Biełsat (@Bielsat_pl) June 29, 2024
Szef ukraińskiego centrum przeciwdziałania dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy Andrij Kowalenko wskazał, że tak naprawdę to z Białorusi płynie zagrożenie dla Ukrainy, bo rozmieszczone są tam rosyjskie grupy dywersyjno-zwiadowcze.
– Cel Rosji jest prosty – poprzez zwiększenie napięcia odciągnąć tam więcej naszych sił. Każda informacja o naszej aktywności na granicy jest kłamstwem – podkreślił.
Uspokoił jednocześnie, że liczba rosyjskich wojsk dywersyjnych na Białorusi jest zbyt mała, żeby znowu, jak w 2022 roku, doszło do napaści na Ukrainę z terytorium Białorusi.
Państwowa Służba Graniczna Ukrainy kolejny raz podkreśliła ze swojej strony, że każde działania sił obrony kraju na granicy z Białorusią mają na celu obronę granic państwowych przed agresywnymi działaniami wroga, a nie napaść. Rzecznik ukraińskiej służby granicznej Andrij Demczenko dodał, że strona białoruska wydała szereg oświadczeń w sprawie rzekomej koncentracji ukraińskich sił i działań na granicy, ale nie podała żadnych szczegółów. Jak się wyraził, przedstawiciele Mińska gubią się w zeznaniach.
Nawiązał do stwierdzeń Alaksandra Łukaszenki na początku inwazji na Ukrainę, jakoby konieczny był „atak uprzedzający” na Ukrainę, bo rzekomo z Ukrainy szykowano atak na Białoruś i pokazywał mapy.
O jedno słowo za dużo? 🤔
❗#Łukaszenka twierdził cały czas, że jego reżim nie atakuje Ukrainy. Dziś na Radzie Bezpieczeństwa w Mińsku trochę się zagalopował… ⬇
Więcej w naszym tekście https://t.co/PFn1xm7dNe pic.twitter.com/ptP78Cwfw3
— Biełsat (@Bielsat_pl) March 1, 2022
– To znowu bardzo przypomina, tezy o tym „skąd szykowano atak”. Może już i narysowali mapy – ironizował rzecznik.
Przekonywał, że Ukraina nie stanowi zagrożenia dla Białorusi, lecz wprost przeciwnie, to musi się bronić przed atakami stamtąd.
W tym kontekście Demczenko powiedział, że Ukraina wzmacnia fortyfikacje na tym kierunku właśnie dla obrony, a nie dla ataku. Podkreślił, że nie ma w tym żadnych prowokacji.
MaH/belsat.eu wg PAP, unian.net