19-letnia Czeczenka ukryła się przed przemocową rodziną w Moskwie. Krewni usiłowali ją porwać przy aprobacie czeczeńskich władz
Lia Zaurbekowa po ucieczce z domu trafiła do Moskwy, gdzie odnaleźli ją jej krewni. Dziewczyna poprosiła o ochronę policję, a przed komisariatem, dokąd trafiła, przez kilka godzin czatowała jej rodzina, która zgłosiła zaginięcie „niepełnoletniej”. Ich działania publicznie wspierali przedstawiciele czeczeńskich władz.
Sprawa nabrała szerokiego rozgłosu w rosyjskich mediach, które przypomniały podobny przypadek sprzed dwóch lat. Czeczenka Seda Sulejmanowa uciekła do Petersburga, przed konserwatywną rodziną, która usiłowała wydać ją za mąż wbrew jej woli. W sierpniu 2023 roku krewni dziewczyny porwali ją i wywieźli do Czeczenii, mimo że według obrońców praw człowieka na miejscu groziło jej tzw. morderstwo honorowe, za rzekome zhańbienie rodziny.
Krewni na początku zamieszczali filmiki, na których wyraźnie zastraszona Sulejmanowa opowiadała, jak jej dobrze w domu. Potem zapadła się jak kamień w wodę. W kwietniu, czeczeńscy śledczy pod naciskiem władz federalnych wszczęli śledztwo dotyczącym zaginięciem i możliwego jej morderstwa.
Tym razem scenariusz wyglądał niemal identycznie. Lia Zaurbekowa 13 maja uciekła z domu w Czeczenii do Moskwy. Sześć dni później pod domem, gdzie się ukrywała, spotkała swojego ojca. Dziewczyna zadzwoniła na policję, która odwiozła ją na miejscowy komisariat. Tam już czekała grupa jej krewnych, którzy złożyli fałszywa zawiadomienie o zaginieni nieletniej, choć Zarubekowa ukończyła 19 lat.
Sprawa wywołała rezonans w rosyjskich mediach i na sieciach społecznościowych. Na miejscu pojawili się reporterzy, którzy na żywo relacjonowali zachowanie Czeczenów i policji. Ci oskarżyli „pewne osoby” o zmanipulowanie zbiegłej i domagali się dopuszczenia do przebywającej w komisariacie. Zaurbekowa nagrała filmik z posterunku policji, prosząc o pomoc.
Początkowo obrońcy praw człowieka, jak podał niezależny kanał Telegramu SOTA, że policjanci byli gotowi na wydanie zatrzymanej, tłumacząc to „rodzinnymi tradycjami”. Jednak po nagłośnieniu sprawy funkcjonariusze zgodzili się zapewnić Czeczence bezpieczeństwo. Ostatecznie dziewczynie udało się bezpiecznie opuścić komisariat wraz ze swoim prawnikiem, choć jej krewni zagrozili funkcjonariuszom rychłym przybyciem przedstawicieli władz czeczeńskich.
Tymczasem czeczeński minister polityki narodowej Achmed Dudajew zapowiedział, że sprawę weźmie pod swoją kontrolę Adam Delimchanow, deputowany do Dumy Państwowej i „prawa ręka” szefa Czeczeni Ramzana Kadyrowa.
Dziś okazało się, że dziewczynie udało się wyjechać z Rosji. Poinformował o tym Aleksandr Ionow, członek Rady Praw Człowieka przy Prezydencie Federacji Rosyjskiej. Usiłował jednak sprawę bagatelizować, twierdząc, że sprawa jest pożywką „dla blogerów, którzy chcą nawoływać do nienawiści na tle etnicznym”.
– W naszym kraju są problemy z prawami człowieka, ale nie bardziej niż w innych krajach i nie ma potrzeby wyolbrzymiać i podkreślać poszczególnych przypadków […] trzeba zrozumieć, że dziś nie ma potwierdzonych faktów naruszenia praw człowieka prawa i uzasadnione interesy Lii, które byłyby ścigane przez prawo. Jej wniosek został przyjęty i zostanie udzielona stosowna odpowiedź, zgodnie z literą prawa – podkreślił Ionow.
Sytuacje takie jak ta dotyczą też mieszkanek innych regionów północnego Kaukazu, jednak Czeczenki mogą się czuć szczególnie zagrożone. Na terenie Federacji Rosyjskiej przypadki operowania funkcjonariuszy czeczeńskich struktur siłowych poza granicami republiki są na porządku dziennym. Są oni w stanie wbrew federalnemu prawu wywieźć do Czeczenii każdego, kto narazi się władzom lub wpływowym ludziom.
jb/ belsat.eu wg Vot-tak.tv
