Jak zmieniła się Białoruś w ciągu trzech lat powyborczych represji


Trzy lata temu, 9 sierpnia 2020 roku na Białorusi wybuchła bezprecedensowa fala protestów po kolejnym sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich. Rok 2020 został zapamiętany jako czas solidarności Białorusinów, która rozpoczęła się wraz z pandemią koronawirusa, wzrostem świadomości narodowej i rozwojem aktywizmu. Jak wygląda życie na Białorusi teraz – trzy lata po tamtych wydarzeniach? Biełsat zapytał Białorusinów, którzy pozostali w ojczyźnie, a także koordynatora białoruskiej sieci eksperckiej Nasza Mierkawannie (biał. Nasza opinia), politologa Wadzima Mażejkę.

Andrzej Poczobut w sądowej klatce.
Zdj. BiełTA

„Sytuacja bardziej przypomina próbę przetrwania”

Naszymi rozmówcami jest czworo Białorusinów, którzy mieszkają w różnych częściach kraju. Nie wyjechali i starają się kontynuować pracę, rozwijać swój biznes, wychowywać dzieci. Ze względów bezpieczeństwa zmieniliśmy imiona tych osób i nie podajemy nazw miast, w których mieszkają.

Foto
Białorusini liczą rannych i zabitych
2020.08.11 16:47

Mikałaj, 40 lat.

– Wydaje mi się, że w ciągu tych trzech lat się zestarzałem, zniknęły: mój zapał i pragnienie stworzenia czegoś, budzenia wśród ludzi wokół pozytywnych uczuć i radości. Cały czas staram się odzyskać siebie sprzed lat. Jedyne, co mi pozostało, to mieć nadzieję. Wtedy, w 2020 roku, była to radosna nadzieja, teraz jest raczej smutna.

Trudno powiedzieć, czy życie stało się trudniejsze pod względem finansowym, ale są pewne kwestie, które świadczą o tym, że się pogorszyło. Autobusy jeżdżą rzadziej, trzeba płacić za usługi bankowe. Wszyscy zaczynają oszczędzać. Jednocześnie w kraju panuje głód na rynku pracy, zwłaszcza jeśli chodzi o solidnych ludzi. Pracy jest dużo. Z drugiej strony pensje są dalekie od poziomu, na jakim mogłyby być. Generalnie sytuacja bardziej przypomina próbę przetrwania niż rozwój.

Staram się minimalizować komunikację z ludźmi. Wszyscy udajemy, że nic się nie dzieje. Są ludzie, którzy rzeczywiście w to wierzą i czasami im zazdroszczę. Jest taka zasada: o matce i wierze się nie rozmawia. Nie rozmawiamy więc o wojnie i polityce – tak, jakby one były znajdowały się w innej rzeczywistości. Taka jest białoruska etykieta, bo jeśli się jej nie przestrzega, ryzykuje się utratę ostatnich ludzi, którzy pozostali wokół ciebie. Wszyscy już są świadomi, jakie z kim mają relację i kto nie chce, ten się nie komunikuje.

Wiadomości
Białoruś: proboszcz z Witebska skazany za udostępnienie na Facebooku?
2022.07.18 17:15

Bardzo niewiele osób interesuje się teraz aktywnością obywatelską. Wiemy, jak to jest, kiedy stajesz się bardzo aktywny i w najlepszym wypadku ktoś przychodzi do ciebie i mówi, żebyś przestał. Zostali ludzie-roboty, a najgorsze jest to, że sami siebie tak nazywają – było to wielokrotnie sprawdzane w różnych organizacjach.

Jeśli teraz pojawiają się jakieś inicjatywy, to są schowane pod przykrywką, żeby nikt o nich nie wiedział.

Białorusini nauczyli się kasować wszystko ze swoich telefonów i niczego nie udostępniać w sieciach. Staramy się nie czytać wiadomości. To niebezpieczne dla psychiki. Teraz jest o wiele łatwiej, jest lato i mamy czym się zająć. Nadejdzie jesień, może znów będziemy w gorszych nastrojach, ale na razie zachowujemy pozytywne nastawienie.

„Dzieci rozmawiają o możliwym ataku jądrowym”

Iryna, 37 lat.

– Dla mnie życie zmieniło się na lepsze w ciągu tych trzech lat. Wróciłam z urlopu macierzyńskiego, zaczęłam pracować, mam własne dochody. Trzy lata temu byłam w stanie depresji, teraz jest znacznie lepiej. Lubię otaczających mnie ludzi – są życzliwi i szczerzy.

Nie mogę powiedzieć, że życie pogorszyło się w kwestii finansów – tak, ceny rosną, ale rosną też płace. Może nie o wiele, ale ogólnie można sobie pozwolić na taksówkę, kawiarnię i widzę wokół siebie wielu ludzi, dla których stało się to normą. Widzę, że otwierają się nowe kawiarnie i ciekawe miejsca. Mam gdzie pójść w wolnym czasie. Nie mogę powiedzieć, że życie tutaj zamarło, zatrzymało się w miejscu.

Wiadomości
„Leżałem w kałuży własnej krwi” – białoruski lutnik o spotkaniu z OMONem w Pińsku
2020.08.21 10:02

Tak, ludzie wyjeżdżają. Z pośród moich znajomych wyjechało kilka rodzin, ale częstsza jest sytuacja, że żona i dzieci są tutaj, a mąż wyjeżdża zarabiać. Choć już nie do Rosji, jak to było wcześniej, tylko do Europy, głównie do Polski.

Oczywiście sytuacja w kraju jest napięta. Najstraszniejsze jest to, że ciągle jest się w stanie niepewności, nie wiadomo, co będzie jutro. Ale generalnie, jeśli przestrzega się prawa, można być spokojnym. Oczywiście istnieje poczucie zagrożenia, pewnych rzeczy się nie mówi, zostają przemilczane. Ale czułam to już wcześniej – nie jest to nic dziwnego dla kraju z reżimem. Trzeba po prostu grać według zasad i wtedy można żyć.

Nie mam z czym porównać tego życia, ponieważ nigdy nie mieszkałam w krajach demokratycznych. Nie mogę powiedzieć, czy jest to normalne, czy nie. Jestem jednak pewna, że każde państwo wpływa na życie ludzi i w jakiś sposób je ogranicza.

Moje dzieci uczą się w szkole. Tam wszystko jest w porządku. Nikt nie zmusza ich do bycia pionierami (sowiecka organizacja dla dzieci – Belsat.eu). Tak, dzieci widzą, co się dzieje, choć rzadko rozmawiamy o polityce. Ale słyszę, jak rozmawiają o możliwym ataku jądrowym, rozmyślają, jak go przetrwać.

Chciałabym wyjechać z Białorusi razem z rodziną, ale nie dlatego, że źle się tu czuję, ale dlatego, że chcę coś zmienić.

„Moje serce zamiera, gdy rano zaczyna szczekać pies ”

Kaciaryna, 35 lat.

– Życie na Białorusi nie zmieniło się w żaden sposób. Przynajmniej nie dla mnie. Wiele osób wyjechało. Nie ma normalnej pracy, a zarobki są niskie. Moje serce zamiera, gdy rano zaczyna szczekać pies– cały czas czuję podświadomy strach, że mogą po mnie przyjść. Trzeba utrzymywać porządek w telefonie, kasować wszystko. Nie lajkować i nie komentować niczego. Tego musiałam się nauczyć. Wszystko inne pozostaje takie, jak wcześniej.

Ihar, 60 lat.

– Mam bardzo pesymistyczny pogląd na to, jak zmieniło się tutaj życie. Zostaję na Białorusi, bo nie mogę wyjechać. Gdybym mógł, wyjechałbym. Ciężko mi patrzeć, jak mój kraj zamienia się w obóz koncentracyjny. Mam tu przyjaciół za kratami. Zdaję sobie sprawę, że sam jestem w pewien sposób zagrożony, ale jak dotąd, dzięki Bogu, nie miałem problemów.

Ciężko czyta się wiadomości. Coraz częściej robię sobie dni wolne od takich informacji – wsiadam na rower i jadę do lasu lub nad rzekę. Ratuje mnie moja praca, w której, dzięki Bogu, mam od czynienia głównie z ludźmi o podobnych poglądach. Ale ta komunikacja również odbywa się skrycie. Bywa, że nikt nic nie mówi, ale można zobaczyć po spojrzeniu, skinieniu głowy, że wszystko rozumiemy, że nadajemy na tych samych falach. Bez takich ludzi byłoby bardzo trudno, biorąc pod uwagę, że najbliżsi przyjaciele wyjechali.

Żyjemy w sytuacji niepewności i niejednoznaczności. Musimy się dostosowywać, odgadywać nastroje władz. Nigdy nie wiadomo, czy warto nagłaśniać nawet najbardziej, wydawałoby się neutralną sprawę, inicjatywę, zapraszać gdzieś ludzi, bo nie ma pewności, jak potraktują to władze, jeśli zbierzemy więcej niż trzy osoby. I nieważne, że nie będziemy rozmawiać o polityce.

Mówię młodym ludziom, żeby wyjeżdżali, jeśli mogą. W najbliższym czasie nie wydarzy się tu nic dobrego.

„Ludzie bardzo się boją”

Politolog Wadzim Mażejka zauważa, że główną rzeczą, która zmieniła się w życiu ludzi na Białorusi w 2023 roku w porównaniu z  rokiem 2020, a nawet 2021, jest to, że ludzie teraz bardzo się boją.

– Strach przed represjami, strach przed wojną, strach, gdy o 6.00 rano słyszy się samolot przelatujący nad domem i człowiek zaczyna się zastanawiać – czy to jeszcze lot treningowy, czy już zrzucają bomby na głowę – mówi ekspert. – Wszystko to sprawia, że ludzie są bardzo spięci, boją się, dlatego główną zmianą jest poczucie strachu.

Zdaniem eksperta na Białorusi obecnie można przetrwać tylko wtedy, jeśli człowiek przyzwyczai się do gry na zasadach systemu. Należy jednak pamiętać, że zasady te stale się zmieniają i nikt nie wie, jak te zmiany na nich wpłyną.

– Jeśli człowiek przyzwyczai się do życia w warunkach obozu koncentracyjnego, okupacji, to przez pewien czas można tak wytrzymać. Żydzi też żyli w gettach. Ale to nie jest normalne dla psychiki. To trauma, nad którą będą musieli później pracować i będzie to problem dla białoruskiego społeczeństwa – podkreśla nasz rozmówca.

Opóźnienie w stosunku do świata i różnica cywilizacyjna

Mażejka zwraca również uwagę wycofywanie się zachodnich firm i marek z białoruskiego rynku i pojawianie się w ich miejsce firm rosyjskich i chińskich. Na całej Białorusi wciąż otwierają się tanie rosyjskie sklepy.

– Moim zdaniem jest to raczej smutna sytuacja. Oczywiście sklep to nie rosyjska baza wojskowa i dla wielu ludzi nie ma znaczenia, jaki dyskont się tam znajduje, ale to w rzeczywistości oddala Białoruś od Europy, popycha w stronę trzeciego świata, w kierunku przeciwnym do rozwoju – mówi analityk.

Jednak, jak mówi Mażejka, na Białorusi nie odnotowano znaczącego spadku poziomu życia. Spodziewano się znacznie gorszej sytuacji.

Wiadomości
2290 więźniów politycznych w 3 lata. Wiasna podsumowała represje reżimu Łukaszenki
2023.05.21 18:48

– Jednocześnie, o ile wcześniej można było kupić samochód zachodniej marki, powiedzmy, za określoną kwotę pieniędzy, teraz jest to samochód chiński. Tak, te same pieniądze, ta sama klasa samochodu, ale dla każdego kierowcy różnica między samochodem europejskim a chińskim jest oczywista. Dlatego, choć poziom życia nie spada, to kraj pozostaje w tyle, nie nadąża za światem, zwłaszcza w dziedzinie technologii. Ta różnica cywilizacyjna jest jedną z głównych zmian na przestrzeni lat – twierdzi ekspert.

Totalitarne tendencje i rosyjskie narracje

Według Wadzima Mażejki trzy lata po stłumieniu aktywnych protestów Białoruś nadal jest krajem autorytarnym, choć z cechami totalitaryzmu.

– Wbrew powszechnemu przekonaniu, autorytaryzm i totalitaryzm nie różnią się tym, że totalitaryzm jest bardziej represyjny. Autorytaryzm ma na celu demobilizację ludzi, aby siedzieli cicho, nie brali w niczym udziału, nie wychylali się. Totalitaryzm ma na celu mobilizację ludzi, jak na przykład w nazistowskich Niemczech, gdzie zmobilizowane społeczeństwo dążyło do zmiany ładu na całym świecie – wyjaśnia ekspert. – Totalitaryzm zazwyczaj wymaga jakiejś ideologii. Dlatego globalnie Białoruś pozostaje krajem autorytarnym – cała ideologia sprowadza się do zachowania władzy Łukaszenki. Nie ma też tendencji do silnej mobilizacji społeczeństwa. Na przykład Biała Ruś (prorządowa organizacja – belsat.eu) stała się partią, ale ludzie nie są masowo zachęcani do wstępowania do niej.

Analityk zauważa jednak dwie tendencje totalitarne. Pierwszą z nich jest rosnąca ingerencja władz w edukację:

– Edukacja wojskowo-patriotyczna, instruktorzy wojskowi w szkołach, lekcja z Łukaszenką. To wszystko są przejawy totalitaryzmu – władze próbują dostać się do głów młodych ludzi, dzieci – mówi Mażejka.

Aktualizacja
Osiem lat kolonii. Skazanie Andrzeja Poczobuta “kolejnym aktem prześladowania”
2023.02.08 15:50

Drugim przejawem totalitaryzmu jest to, że próżnia ideologiczna jest wypełniana przez różnych propagandystów i prorządowych działaczy, którzy próbują wypełnić nawet nie białoruską, ale rosyjską narrację propagandową:

– Na przykład Bondarawa, Azaronak (białoruscy propagandyści telewizyjni – Belsat.eu) i sposób, w jaki teraz zaatakowali tiktokera Dzimę Dzimycza, zarzucając mu, że jego ubrania są niewłaściwego koloru, propagują LGBT. Nie było to charakterystyczne dla białoruskiego reżimu. Łukaszenka jest raczej łagodnym homofobem. Pozwalał sobie na różne rzeczy w wypowiedziach, ale nie próbował wszystkich „nawracać” i nie prowadził krucjat przeciwko LGBT, jak to ma miejsce w Rosji. Bondarawa i Azaronak kontynuują rosyjskie narracje totalitarne – mówi Mażejka.

Analiza
Faszystowskie Sonderkommanda Lachów, czyli białoruska propaganda o Emilu Cz.
2021.12.20 12:31

 „Baza” się rozrasta, choć na razie w podziemiu

Zdaniem analityka nie można jednak powiedzieć, że na Białorusi wszystko już się skończyło i nic nie może się już nic zmienić. Pomimo represji dojrzewa nowe pokolenie, które nie widziało 2020 roku. I nawet jeśli warunki dla rozwoju młodzieży nie są tak korzystne, jak przed 2020 rokiem, to protesty są możliwe nawet teraz i, jak twierdzi ekspert, mogą wyrosnąć z najprostszych, zwykłych zjawisk.

– Niedawno widzieliśmy maturzystów i ich rodziców oburzonych obliczaniem wyników na centralnym egzaminie. Przyszli pod budynek Instytutu Kontroli Wiedzy (odpowiednik CKE – belsat.eu), zorganizowali tam protest i wygrali – przeliczono wyniki jeszcze raz – podkreśla ekspert. – Dlatego nawet taki protest przeciwko władzy jest całkiem możliwy. Młodzi ludzie nadal będą aspirować do Zachodu, do Europy. Nikt nie marzy o tym, by mieszkać i pracować w Rosji.

Zdaniem eksperta problem polega jednak na tym, że Białoruś znów potrzebować będzie 5-10 lat  na to, by nowe pokolenie dorosło, by masa krytyczna znów się zgromadziła, by pojawiły się czynniki, które umożliwią nowy protest.

Białoruskiej młodzieży będzie teraz trudniej, ponieważ władze zniszczyły organizacje pozarządowe, które pokazywały ludziom najlepsze zachodnie praktyki w różnych dziedzinach. Teraz, z powodu braku organizacji pozarządowych, cierpią zarówno wrażliwe grupy społeczne, jak i całe społeczeństwo, zwłaszcza młodzież.

– Chociaż myślę, że organizacje pozarządowe i ich baza nadal będą się rozrastać. Pojawiają się one nawet teraz, choć ludzie ci boją się upubliczniać. Ich działalność jest potajemna, ale trwa. Wiadomo, że społeczeństwo obywatelskie nie może być całkowicie podziemne, musi być jawne, bo to również ogranicza jego rozwój, ale nie wszystko zostało zniszczone do zera. Przyznaję jednak, że pod wieloma względami doświadczenie z przeszłości zostało utracone i miną lata, zanim osiągniemy dawną skalę — zauważa Wadzim Mażejka.

Wywiad
Dyrektor Centrum Mieroszewskiego dla Biełsatu: „Wojna na Ukrainie i uzurpator odcisnęły piętno na myśleniu Polaków o Białorusi”
2023.06.29 09:00

Niezadowolenie narasta

Jak mówi analityk, nie można teraz przewidzieć, jaka będzie Białoruś, gdy nadejdzie czas nowych wyborów prezydenckich w 2025 roku – czy pozostanie w obecnym stanie, czy też zajdą do tego czasu istotne zmiany. W tej chwili wszystko zależy od wydarzeń na Ukrainie i tego, czy wojna bezpośrednio będzie dotyczyć Białorusi bezpośrednio.

– Przed 2025 rokiem będzie jeszcze rok 2024. Zobaczymy, jak będzie działać Zgromadzenie Narodowe, jak działać będą parlament i rady lokalne. Będzie to również tak naprawdę początek kampanii wyborczej. Chociaż najprawdopodobniej nie będzie tu żadnych niespodzianek, zobaczymy, czy pojawią się jakieś niespodzianki – “czarne łabędzie”, w tym te związane z wojną. Jak pokazała sytuacja z Grupą Wagnera, w każdej chwili mogą pojawić się zupełnie nieprzewidywalne czynniki, które przyczynią się do pewnego stopnia do destabilizacji na Białorusi – mówi Wadzim Mażejka.

Wiadomości
„Czuliśmy się jak w obozie koncentracyjnym” – nowy raport na temat okrucieństw białoruskich funkcjonariuszy
2023.06.25 09:38

Zdaniem analityka ważne jest, aby obserwować najprostsze procesy w społeczeństwie, takie jak niezadowolenie z wyników wyborów parlamentarnych, ponieważ ogólna atmosfera niezadowolenia utrzymuje się i wystarczy tylko moment i miejsce, w którym może się zamanifestować.

Hanna Hanczar, ksz/belsat.eu

Aktualności