Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy potwierdził ostrzał naftoportu nOrta Kawkaz oraz terminalu promowego za pomocą ukraińskich pocisków Neptun.
Siły Zbrojne Ukrainy przyznały się także do uderzenia dronami w terminal naftowy w Kraju Krasnodarskim. Według ukraińskich wojskowych rosyjska obrona przeciwlotnicza znów okazała się bezsilna i nie poradziła sobie z ochroną ważnych obiektów, zabezpieczających logistycznie rosyjską armię.
Gubernator Kraju Krasnodarskiego oświadczył, że w rezultacie ataku zapaliły się trzy zbiorniki z produktami ropopochodnymi, a wśród pracowników bazy naftowej są ranni. Z kolei Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej podało, że zestrzeliło 5 pocisków manewrujących Naptun i 29 dronów nad Kubaniem.
Jest to pierwszy od dawna atak lotniczy Ukrainy na terytorium Rosji, do którego Kijów się przyznał. Jest to też pierwszy oficjalnie ukraiński nalot na Kraj Krasnodarski.
Vot Tak, rosyjskojęzyczny projekt Biełsatu, zapytał o to Iwana Stupaka, byłego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, a obecnie eksperta ds. wojskowości.
– Jest to rzadki przypadek, bo jak tylko Ukraina w 2022 roku zaczęła uderzać po Rosji w granicach z 1991 roku, eskalacja jądrowa weszła na niesamowity poziom. Putin i Miedwiediew grozili, że zaraz nas przerażą, zaraz uderzą. Najprawdopodobniej nasi zachodni przyjaciele poprosili: nie trzeba tego robić takim poważnym uzbrojeniem.
Według Stupaka użycie bezzałogowców uderzeniowych dalekiego zasięgu było wtedy na Ukrainie jeszcze słabo rozwinięte i nie dawały one potrzebnego efektu. W związku z tym zagrożenie eskalacją jądrową z czasem spadło.
– Obecnie, gdy 13 państw oświadczyło, że możemy używać zachodniej broni do atakowania Rosji, myślę, że rozwiązało to dowództwu ręce. Mogła zapaść decyzja, by używać przeciwko Federacji Rosyjskiej naszego uzbrojenia. To z jednej strony.
Ekspert uważa, że druga strona medalu jest czysto techniczna. Możliwe, że nie Ukraina miała uzbrojenia średniego zasięgu w odpowiedniej ilości, by go użyć.
– To oznacza, że poczuliśmy, że mamy siłę. Możemy uderzać i publicznie o tym mówić – podkreślił ekspert.
pj/belsat.eu