Łuck pomaga. Cywilom i armii


Serhij Balycki i skład Serca Patyrioty, zdj.: Piotr Pogorzelski
Serhij Balycki i skład Serca Patrioty, zdj.: Piotr Pogorzelski

Stolica obwodu wołyńskiego, Łuck, stał się dużym centrum pomocy dla przesiedleńców, uchodźców i dla wojska. Trafiają tam transporty z państw Unii Europejskiej, w tym Polski.

Serce Patrioty to organizacja, która działa od 2014 roku. Jej założyciel Serhij Balycki oraz jego koledzy regularnie pomagali żołnierzom walczącym na froncie w Zagłębiu Donieckim. Teraz Serce Patrioty rozszerzyło swoją działalność o pomoc obronie terytorialnej, przesiedleńcom i uchodźcom, a także tym, którzy zostali w obwodach charkowskim, mikołajowskim, czy chersońskim, gdzie panuje bardzo zła sytuacja humanitarna. Firmy oraz zwykli Ukraińcy przekazują ubrania, pościel, a także przywożą jedzenie, robią mięsne weki, pierogi, czy ciastka.

– Tylko wczoraj jedna gmina przygotowała nam po 50 wiader pierogów i ciastek – podkreśla.

Wszystko będzie Ukraina! Takie pozdrowienia dołączają do przygotowanego jedzenie mieszkańcy Wołoynia, zdj.: Piotr Pogorzelski
Wszystko będzie Ukraina! Takie pozdrowienia dołączają do przygotowanego jedzenia mieszkańcy Wołynia, zdj.: Piotr Pogorzelski

Część jedzenia jest zamrażana i transportowana ciężarówkami i wagonami na wschód Ukrainy. Serhij Balycki podkreśla, że obecnie priorytetem jest pomoc ludności cywilnej.

– Mamy taką listę. Na początku aktywnej fazy wojny potrzebne było wszystko. Teraz na pierwszym miejscu są produkty spożywcze, na drugim leki, a potem inne rzeczy. Odzież jest na ostatnim. Gdy za miesiąc, dwa, pokonamy Putlera, to na pierwszym miejscu będą materiały budowlane – zaznacza.

Jedno z centrów logistycznych Serca Patrioty, zdj.: Piotr Pogorzelski
Jedno z centrów logistycznych Serca Patrioty, zdj.: Piotr Pogorzelski

Olena przyjechała do Łucka z Demidowa koło Kijowa. Cały czas pracuje zdalnie, a w wolnym czasie, co kilka dni, przychodzi do centrum logistycznego, gdzie robi to, co akurat jest potrzebne, na przykład segreguje jedzenie, czy odzież.

– To mi pomaga bo dzięki temu zapominam, o co się dzieje. Nie siedzę w telewizorze, czy internecie i pomagam naszym: wojskowym, cywilom. Pomagam, jak mogę i czym mogę, żeby szybciej nastało nasze zwycięstwo – zaznacza.

Skład Serca Patrioty, zdj.: Piotr Pogorzelski
Skład Serca Patrioty, zdj.: Piotr Pogorzelski

50-letni Serhij pochodzi z Kremeńczuka, ale mieszkał w ostatnich latach w Kijowie. Już po rozpoczęciu wojny zgłosił się do komisji wojskowej, ale powiedziano mu, że jeśli chce iść na front musi poczekać na kolejną falę mobilizacji. W związku z tym zajął się działalnością humanitarną. Wywoził tych mieszkańców stolicy i okolic, którzy chcieli się ewakuować na Zachód. W ten sposób znalazł się w Łucku, gdzie dołączył do organizacji Serce Patrioty.

– Na początku sprzątałem, przenosiłem kartony, sortowałem pomoc humanitarną, ale później się okazało, że bardziej przydadzą się moje zdolności w prowadzeniu korespondencji, pisaniu listów z prośbą o pomoc. Każdy robi to, co umie – podkreśla.

Takich ludzi, jak Serhij, czy Olena jest w obwodzie wołyńskim stosunkowo mało, szczególnie jeśli porównać z innymi obwodami zachodniej Ukrainy. Oficjalne dane mówią o 34 tysiącach przesiedleńców, z tego najwięcej bo 11,5 tysiąca jest we Włodzimierzu, tuż przy granicy z Polską. W samym Łucku 9,5 tysiąca. Udostępniono im miejsca noclegowe w hotelach, salach sportowych, akademikach i hotelach robotniczych. Dla porównaniu w samym Lwowie liczba przesiedleńców sięga dwustu tysięcy.

Aktualizacja
Niemiecki minister przekonywał ukraińskiego ambasadora, że “Kijowowi zostało kilka godzin”
2022.03.29 14:08

W pomoc zaangażowały się też organizacje polskie na Wołyniu. Wicenaczelna polsko i ukraińskojęzycznego dwutygodnika Monitor Wołyński Natalia Denysuk podkreśla, że część osób mających polskie pochodzenie wyjechała do Polski. Dużo jednak zostało na miejscu.

– W Krzemieńcu, Husiatynie, czy Tarnopolu polskie organizacje zamieniły się w punkty z pomocą humanitarną. Ona jest otrzymywana dzięki kontaktom w Polsce – dodaje.

Armia też potrzebuje pomocy

Odrębną kwestią jest sprawa pomocy wojskowym. W Łucku działa wiele grup, które tym się zajmują. Większość tych, którzy stoją na ich czele to osoby, który robiły to jeszcze w 2014 roku. Tak było na przykład z historykiem i archeologiem Ołeksijem Złatohorskim, do którego po 24 lutego odezwali się znajomi sprzed lat z krótką prośbą: trzeba pomagać. Jego zdaniem, armia nie jest w tak złym stanie, jak 8 lat temu. Jednak intensywny konflikt trwa już jednak ponad miesiąc, do wojska dołączają nowi żołnierze, który potrzebują wyposażenia, pojawiły się wojska obrony terytorialnej, a służący od 24 lutego potrzebują wymiany posiadanego.

– Duży problem jest z lekami, opaskami uciskowymi, środkami powstrzymujące krwawienie, indywidualnymi apteczkami. Potrzebne są kamizelki kuloodporne, odzież. Ona była w magazynach, ale już po 2 tygodniach wojny się zużyła. Nakolanniki, rękawice, okulary, noktowizory, drony. To wszystko jest potrzebne – mówi.

Obrońcy Ukrainy mogą liczyć na darmową kawę w ukraińskich miastach. Na zdjęciu Łuck, zdj.: Piotr Pogorzelski
Obrońcy Ukrainy mogą liczyć na darmową kawę w ukraińskich miastach. Na zdjęciu Łuck, zdj.: Piotr Pogorzelski

Wojskowi coraz częściej mówią o tym, że potrzeba samochodów, szczególnie z napędem na 4 koła. Brakuje też części zamiennych. Wolontariusze z kolei potrzebują pieniędzy na paliwo.

Grup pomocowych jest wiele, są one często bardzo małe, ale dzięki temu szybko reagują na potrzeby żołnierzy. Biznesmen i wolontariusz Bohdan Taraimowicz zaznacza, że ogromną rolę odgrywają indywidualne kontakty.

– Dzwoni chrzestny i mówi, że jego chrzestny z Polski może przekazać konkretne rzeczy. I tak zaczęliśmy wozić je autobusami, samochodami z Polski, zabierać na granicy, stacji autobusowej. Jak znasz wielu ludzi, to znajdujesz kontakty, masz znajomych wojskowych w całym kraju, oni mówią co potrzeba – podkreśla.

Wiadomości
Rosjanie zbombardowali budynek administracji w Mikołajowie
2022.03.29 12:42

Działacz społeczny i redaktor miejscowej telewizji internetowej Jurij Kresak podkreśla, że pomoc wojskowym jest bardzo istotna nie tylko dlatego, że pomaga uzupełniać braki w wyposażeniu armii, ale ma też wymiar psychologiczny.

– Gdy na wojnie codziennie tracimy żołnierzy, to każda pomoc jest wyjątkowo ważna. Ludzie rozumieją, że walczą o swoją ziemię i mają wsparcie z każdej strony, to już dodaje siły do walki – zaznacza.

Być może właśnie to jest tajemnicą sukcesów ukraińskiej armii – w miarę dobre wyposażenie, doświadczenie w walce z Rosjanami oraz bardzo dobrze zorganizowany tył, gdzie Ukraińcy pokazują swoją ogromną zdolność do samoorganizacji. Choć, co trzeba podkreślić, teraz uzupełniają działania państwa, a nie go zastępują, jak to było w 2014 roku.

Z Łucka Piotr Pogorzelski, belsat.eu

Aktualności