Amerykański wywiad orientował się w planach rebelii Prigożyna, ale nie miał pewności co do jej celu i został zaskoczony tempem rozwoju wypadków – poinformowała stacja CNN opierając się na źródłach w administracji USA. Na ten temat pisze też The Washington Post.
Mimo tej wiedzy Zachód starał się nie wywierać żadnych nacisków, obawiając się, że Kreml mógłby go oskarżyć o eskalowanie kryzysu. CNN zwraca uwagę na fakt, że podczas trwania buntu nie odnotowano żadnych zmian w rozmieszczeniu rosyjskich sił nuklearnych.
Na początku tego roku Amerykanie zorientowali się, że między najemniczą Grupą Wagnera i rosyjskimi władzami toczy się wewnętrzna walka o władzę. Jednak amerykańscy i europejscy urzędnicy wywiadu nie przewidzieli, że Jewgienij Prigożyn, założyciel i przywódca Grupy Wagnera ruszy do szturmu na rosyjski region Rostowa.
– Trudno powiedzieć, ile z tego było gadaniem, a ile rzeczywistością – powiedział CNN jeden z informatorów z kręgów rządowych.
Pracownik wywiadu jednego z krajów europejskich powiedział CNN, że “temperatura oczywiście rosła”, ale niewielu mogło przewidzieć, co dokładnie planuje Prigożin.
The Washington Post twierdzi z kolei, że amerykański wywiad dowiedział się już w połowie czerwca, że Jewgienij Prigożyn szykuje zbrojną rebelię. Zdaniem wywiadu Putin również został poinformowany o zagrożeniu i było to “zdecydowanie ponad 24 godziny temu” – twierdzi gazeta.
Pozostaje niejasne, dlaczego Putin nie podjął działań zapobiegawczych. W administracji USA panuje opinia – twierdzi dziennik – że bezczynność prezydenta wskazuje na brak koordynacji w rosyjskich władzach i prawdopodobnie wewnętrzną rywalizację frakcji. Natomiast słaby opór stawiany przez armię Prigożynowi w jego marszu na Moskwę może w opinii zachodnich źródeł wywiadowczych wskazywać, że cieszy się on pewnym poparciem wśród regularnych sił zbrojnych i rosyjskich służb bezpieczeństwa.
Choć rebelia nie wywołała, jak się wydaje, głębszego rozłamu między wewnętrznym kręgiem Putina a przywódcami wojskowymi, to bunt był najpoważniejszym od lat wyzwaniem dla Kremla – zauważa WP.
– Dotarcie uzbrojonej grupy na odległość 200 kilometrów od Moskwy to poważna sprawa – powiedział dziennikowi jeden z analityków.
Jego zdaniem Putin z pewnością będzie teraz postrzegany jako osłabiony, zaś członkowie rosyjskiej elity będą kwestionować jego przywództwo, stawiając pytania, dlaczego nie powstrzymał tego wcześniej – konkluduje gazeta.
W piątek Prigożyn stwierdził, że oddziały rosyjskiej regularnej armii zaatakowały obóz jego najemników powodując liczne ofiary. Zapowiedział “przywrócenie sprawiedliwości” w armii i domagał się odsunięcia od władzy skonfliktowanego z nim ministra obrony Siergieja Szojgu, a następnie skierował swoje siły na Moskwę.
Jednak po upływie doby, w sobotę wieczorem, Prigożyn ogłosił odwrót i skierowanie najemników na powrót do obozów polowych by “uniknąć rozlewu krwi”. Miało to być rezultatem negocjacji Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Putinem. Jewgienij Prigożyn ma teraz wyjechać na Białoruś, wszczęta sprawa karna dotycząca zbrojnego buntu została anulowana.
pp/belsat.eu wg PAP