Ilham Alijew odbył rozmowę telefoniczną z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem. Zaproponował o m.in. oficjalne rozwiązanie Grupy Mińskiej OBWE i związanych z nią instytucji, by “ostatecznie zakończyć konflikt” z Armenią. Poinformowała o tym jego służba prasowa.
Politycy rozmawiali na temat zaprowadzenia pokoju w regionie. Ilham Alijew podkreślił, że konieczne jest zrezygnowanie przez Armenię z pretensji terytorialnych wobec Azerbejdżanu. Według niego są one zapisane w armeńskiej konstytucji, ustawach i wewnętrznych aktach prawnych.
– Już dawno przyszedł czas, by oficjalnie przerwać działanie niefunkcjonalnej Grupy Mińskiej OBWE i wszystkich związanych z nią instytucji, by w pełni zamknąć stronę konfliktu w Górskim Karabachu, który stał się przeżytkiem przeszłości – powiedział azerski przywódca.
Według niego Baku niedawno przedyskutowało tę kwestię bezpośrednio z Erewaniem, proponując mu zwrócić się wspólnie do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) z prośbą o rozwiązanie Grupy Mińskiej ds. uregulowania konfliktu w Górskim Karabachu.
Alijew stwierdził, że Grupa Mińska “nie ma żadnej konieczności [istnienia], ona teraz nie funkcjonuje”, a jeśli Armenia będzie przeciwna jej likwidacji, to oznacza, że ma pretensje terytorialne wobec Azerbejdżanu.
– Mińska Grupa przez 28 lat niby to starała się rozwiązać problem karabaski. W rzeczywistości starała się go zamrozić. A cztery rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ z żądaniem natychmiastowego wstrzymania działań wojennych znaczyły tyle, co kawałek papieru – powiedział Antonemu Blinkenowi.
Mińska Grupa OBWE ds. uregulowania konfliktu w Górskim Karabachu została powołana w 1992 roku w celu poszukiwania dróg pokojowego uregulowania konfliktu. Grupie przewodzą Rosja, Francja i USA, a w jej skład poza Azerbejdżanem i Armenią weszły Białoruś, Niemcy, Turcja, Włochy, Finlandia i Szwecja.
W ostatnich dniach znacząco pogorszyły się oficjalne relacje Armenii z Białorusią. Choć oba państwa są sojusznikami w ramach postradzieckiego ODKB, Mińsk dostarczał Baku ciężkie uzbrojenie. Armeński premier Nikol Paszynian oświadczył, że jego noga nie stanie na terytorium Białorusi, dopóki rządzi nią Alaksandr Łukaszenka. Białoruski dyktator odwiedził też w tym roku tereny odbite przez Azerów.
Armenia nie ukrywa pretensji także wobec Rosji i innych sojuszników z ODKB, którzy nie udzielili jej wsparcia w wojnie z Azerbejdżanem.
Asia Sakowicz, pj/belsat.eu