“Nie możemy siedzieć bezczynnie”. Białoruscy taksówkarze z Gdańska jeżdżą 700 km do granicy, by pomagać uchodźcom


Białoruscy taksówkarze z Gdańska pokonują ponad 700 kilometrów do granicy polsko-ukraińskiej, aby odebrać stamtąd kobiety i dzieci i przewieźć je do Gdańska lub innego miasta. Nieodpłatnie. Wśród taksówkarzy-wolontariuszy są również byli białoruscy więźniowie polityczni Maćwiej Budnicki i Hanna Sunhurawa, z którą porozmawiał nasz korespondent.

Białoruscy taksówkarze w drodze z Gdańska do granicy z Ukrainą. Aby odebrać stamtąd matki z dziećmi, trzeba przejechać 700 km tam i z powrotem. Zdjęcie Hanna Sunharawa

“Tam jesteśmy bardziej potrzebni”

– W takich chwilach nie możemy po prostu siedzieć bezczynnie, nie możemy nie podać pomocnej dłoni. Dlatego z grupą znajomych taksówkarzy jeździliśmy na granicę, aby odbierać stamtąd mamy z dziećmi – mówi Hanna Sunhurawa.

W sierpniu 2020 roku Hanna odwoziła ludzi do domów po marszach ulicznych i odbierała protestujących wypuszczonych z aresztu przy ul. Akreścina. We wrześniu sama została zatrzymana i spędziła osiem miesięcy w areszcie śledczym w przy ul. Waładarskiego. W kwietniu 2021 roku skazano ją na trzy lata “chemii domowej” – aresztu domowego połączonego z pracami społecznymi za “organizację i przygotowywanie działań rażąco naruszających porządek publiczny” (art. 342 Kodeksu Karnego Białorusi). Później udało jej się uciec z Białorusi i od pięciu miesięcy mieszka w Gdańsku. Zarabia na życie, jeżdżąc taksówką. Podobnie jak wielu innych Białorusinów.

– Tak, jeździmy taksówkami, które wynajmujemy. Ale uznaliśmy, że teraz jesteśmy bardziej potrzebni tam, na granicy – wyjaśnia Hanna.

Wideo: białoruscy taksówkarze przywieźli grupę ukraińskich uchodźców

Mówi, że odbyła już trzy podróże do przygranicznych ośrodków dla uchodźców w pobliżu Gruszowej, Uściługu i innych miejscowości. Nie pojechali tam jednak z pustymi rękoma: przywieźli koce, jedzenie i inne produkty pierwszej potrzeby. Udało im się wywieźć stamtąd ponad 50 osób.

Zjednoczeni myślą o zwycięstwie

Hanna mówi, że nie zna ani jednego Białorusina, który nie zrobiłby czegoś dla Ukrainy. Mówi, że inny były więzień polityczny, 19-letni Maćwiej Budnicki, jeździ z nią do granicy z Ukrainą. Chłopak został skazany na dwa lata “chemii” (również z art. 342 KK), za udział w protestach na Białorusi.

Byli więźniowie polityczni Hanna Sunhurawa i Maćwiej Budnicki w Gdańsku. Zdj. Hanna Sunhurawa

– Moi przyjaciele, którzy byli na Akreścina (areszt w Mińsku – Belsat.eu), Kacia i Dima też się zaangażowali. Pomagają w znalezieniu zakwaterowania i załatwianiu spraw tutaj, w mieście. Jesteśmy też w stałym kontakcie z magazynem w Gdańsku, do którego przywożą pomoc humanitarną. W drodze powrotnej pytamy naszych pasażerów, czego dokładnie potrzebują. Dopytujemy, czy chcą jechać dalej, czy chcą zostać w Gdańsku. Potem działamy zgodnie z ich planami – mówi Hanna.

Oprócz przewożenia uchodźców i pomocą z najpotrzebniejszymi rzeczami wolontariusze kupują rzeczy dla wojska i wysyłają je na Ukrainę.

Hanna mówi, że Ukraińcy, których przywozili do Gdańska, również dołączyli do ich zespołu: trzy dziewczyny z Charkowa już zaczęły pracować jako wolontariuszki i są z taksówkarzami w stałym kontakcie.

“Podwozi mnie Białorusinka, to właśnie jest bratni naród!”

Hanna twierdzi, że nigdy nie spotkała się z negatywnym nastawieniem Ukraińców do Białorusinów. Wręcz przeciwnie.

– Były dwa takie momenty, kiedy napełniała mnie duma. Dziewczyny, które zabieraliśmy z obozu dla uchodźców, rozmawiały przez telefon z krewnymi na Ukrainie. Usłyszałam, jak jedna z nich mówi przez telefon: “Tak, podwozi mnie Białorusinka, to właśnie jest bratni naród!”. I to było, no cóż… bardzo przyjemne – mówi Hanna.

Wideo: mali uciekinierzy jadą razem z białoruską taksówkarką do Gdańska

Druga historia związana jest z kubkiem kawy, która bywa wybawieniem dla zmęczonego kierowcy podczas długiej podróży. Chodzi o to, że Białorusini próbowali pokonać drogę do granicy i z powrotem w ciągu 36 godzin (półtora tysiąca kilometrów). Chcieli w ten sposób zrobić dwa przejazdy w ciągu tygodnia. Kiedy byli już zupełnie wyczerpani, szukali miejsca na krótki odpoczynek. Zatrzymali się w pobliżu przydrożnego sklepiku:

– Zdrzemnęliśmy się, ale ja obudziłam się pierwsza i poszłam zobaczyć, co to za sklep. Weszłam do środka i nigdzie nie zauważyłam ekspresu do kawy. Łamaną polszczyzną zapytałam sprzedawczynię o kawę, a ona odpowiedziała, że zaraz zrobi. Pytam ją, ile to będzie kosztować. A ona na to: “Nie trzeba pieniędzy”.

Zdziwiłam się, zapytałam, czy jest z Białorusi. Odpowiedziała: “Nie, z Ukrainy. Właściciel pozwolił robić kawę swoim za darmo”. Powiedziałam, że to miło, że uważają nas, Białorusinów za swoich, a ona na to: “No a czyi mielibyście być?” – wspomina Hanna.

Jak mówi, inspiruje ją sposób, w jaki Polacy wspierają Ukraińców: “To po prostu supernaród”.

Jak wesprzeć białoruskich taksówkarzy-wolontariuszy

Każdy z taksówkarzy-wolontariuszy na trasie do granicy z Ukrainą przejechał już 6-7 tys. kilometrów. I w każdej chwili jest gotów ponownie pospieszyć z pomocą.

– Na granicy został nasz wolontariusz – Kirył, który pracuje jako tłumacz. Tak więc trzymamy rękę na pulsie – mówi Hanna.

Białoruscy wolontariusze z Gdańska przywieźli na granicę pomoc humanitarną.
Zdj. Hanna Sunhurawa

Podkreśla, że niestety nie da się cały czas łączyć pracy z wolontariatem.

– Teraz, kiedy napływ uchodźców nieco się zmniejszył, wracamy do pracy, aby jakoś spłacić wypożyczone samochody i zwrócić pieniądze właścicielom – mówi Hanna.

Przyznaje, że byłaby bardzo wdzięczna za jakąkolwiek pomoc w opłaceniu paliwa. Każdy może wesprzeć białoruskich taksówkarzy z Gdańska, przekazując dowolną kwotę na polskie konto byłej więźniarki politycznej Hanny Sunhurawej:

75102018530000980204693018, Sunhurava Hanna, Bank PKO

zk, ksz/ belsat.eu

Aktualności