Białoruski dyktator zareagował na poranne doniesienia o rzekomym wtargnięciu na Ukrainę rosyjskich wojsk z terytorium jego kraju.
– Przeczytałem tam: „Ok. 5 rano granica państwowa Ukrainy na odcinku Rosji i Białorusi została zaatakowana przez wojska rosyjskie wspierane przez Białoruś – oburzył się Alaksandr Łukaszenka. – Wyjątkowi szubrawcy! Nasze wojska nie biorą żadnego udziału w tej operacji.
Podkreślił przy tym, że strona białoruska nie będzie się usprawiedliwiać z powodu tego, czy uczestniczy czy nie uczestniczy „w tym konflikcie”.
– Jeszcze raz mówię: naszych wojsk tam nie ma. Ale jeśli będzie trzeba, jeśli będzie to niezbędne Białorusi i Rosji, to będą – zagroził.
Mniej więcej w tym samym czasie doniesienia o ataku z terytorium Białorusi zdementował ambasador Ukrainy w Mińsku. Igor Kizim przypomniał w Facebooku, że rano Rosja zaatakowała ukraińskie miasta i bazy wojskowe, jednak „w tym momencie nie było ostrzału ze strony białoruskiej – napisał na swoim Facebooku.
Ukraiński dyplomata uważa jednak, że każda obecność wojsk rosyjskich prowadzi do wojny. A na Białorusi jest ich bardzo dużo.
– Czyż to nie powtórzenie ataku nazistów w 1941 roku? To jest niebezpieczeństwo obecności wojsk rosyjskich. Gdziekolwiek są, tam jest wojna. Ale przegrywają. Agresji przeciwko niepodległemu państwu nie można niczym usprawiedliwić. Swoimi działaniami Putin w końcu zmienił swój kraj w światowego wyrzutka. Chcę potwierdzić, że Ambasada działa jak dotychczas, w tym kontynuuje świadczenie usług konsularnych, działają wszystkie “gorące linie” – napisał szef ukraińskiej misji dyplomatycznej na Białorusi.
Igor Kizim poradził też Ukraińcom, aby „ufali tylko ukraińskim mediom, a nie propagandystom z rosyjskich kanałów telewizyjnych i „ekspertom, którzy do nich dołączyli”.
cez/belsat.eu wg east24.info, belta.by