Pod koniec kwietnia na rosyjskim rynku nieruchomości nastąpił gwałtowny spadek. Sprzedaż mieszkań w mieście Kurgan spadła o 97 proc., w Kazaniu o 98 proc., a w Wołgogradzie o 99 proc.. Najmniejsze spadki odnotowano w Moskwie i Sankt Petersburgu.
Deweloperzy sprzedali o 76 proc. mniej mieszkań w Niżnym Nowogrodzie, 80 proc. mniej mieszkań w Tiumeni, 84 proc. w Jekaterynburgu, 90 proc. w Nowosybirsku, a aż 92 proc. w obwodach chanty-mansyjskim i swierdłowskim.
Równocześnie większość zawartych transakcji dotyczyła kredytów hipotecznych. W niektórych regionach Rosji udział ten osiągnął 100 proc. Możliwe, że wszystkie te transakcje zostały zawarte w ramach specjalnych programów, takich jak rodzinne kredyty hipoteczne, lub po obniżonych stawkach od dewelopera.
Zdaniem ekspertów istnieje kilka powodów, dla których rynek załamał się tak gwałtownie. Po pierwsze, spadek dochodów obywateli. Ponadto nabywcy coraz częściej obawiają się, że dom nie zostanie ukończony. Jednocześnie w Rosji znacznie wzrosły stopy procentowe kredytów hipotecznych.
– Dalszy spadek popytu może mieć duży wpływ na rynek nieruchomości. Rynek wchodzi w stagnację, która zapowiada się na długotrwałą. Zagrożeni są deweloperzy regionalni. Fala ich bankructw może rozpocząć się jesienią lub pod koniec roku – mówi Dmitrij Jekimow, zastępca dyrektora firmy budowlanej DomDA.
Rosyjska propaganda przez cały czas trwania wojny na Ukrainie (a nawet od 2014 roku – kiedy to nałożono pierwsze sankcje na Rosję za aneksję Krymu) twierdzi, że sankcje nałożone na Rosję nie działają. Źródła bliskie Kremlowi twierdzą nawet, że celem Władimira Putina jest przeczekanie, aż Zachód zauważy, że sankcje nie przynoszą pożądanych skutków i zacznie je stopniowo znosić, aby “dogadać się” z Rosją. Ekonomiści uważają jednak, że sankcje nałożone na Rosję nie przyniosą natychmiastowych efektów, ale będą “wykrwawiać” rosyjską gospodarkę stopniowo, aż do momentu, gdy niektóre sektory po prostu zaczną upadać.
lp/ belsat.eu wg Vot-Tak.tv