Toczka w toczkę z metodyczki. Rosyjscy dziennikarze wyznali, jak Kreml każe relacjonować wojnę


Po rozpoczęciu pełnowymiarowej wojny na Ukrainie zmieniły się zasady w rosyjskich mediach: obowiązkowe stało się określenie „specjalna operacja wojskowa”, za rozpowszechnianie tak zwanych „fejków” o armii grozi więzienie, a w odniesieniu do rosyjskiej armii obowiązuje całkowity zakaz używania słów takich jak „agresja” czy „aneksja”. Aby regulować informacje w mediach, redaktorzy naczelni otrzymują „metodyczki”, a szeregowi pracownicy mediów stosują autocenzurę. Nasz rosyjskojęzyczny portal Vot Tak rozmawiał z pracownikami prokremlowskich mediów o tym, jak zmieniły się zasady ich pracy od czasu wybuchu wojny.

Jak ewoluowały „metodyczki”

Wiele państwowych i powiązanych z Kremlem mediów, nawet przed pełnowymiarową inwazją na Ukrainę, pracowało pod ścisłą kontrolą władz i nie było uważanych za wolne media. Mimo to w warunkach pokoju czasami pozwalały sobie na odejście od kursu wyznaczonego przez Kreml. W lutym 2022 roku wszystko się zmieniło.

W marcu 2022 roku rosyjska Duma Państwowa (izba niższa rosyjskiego parlamentu) uchwaliła ustawy o „dyskredytacji” armii i rozpowszechnianiu „fejków” – fałszywych informacji na jej temat. Media musiały natychmiast dostosować się do nowych zasad pracy, według których w kwestii wojny można publikować tylko oficjalne informacje z Ministerstwa Obrony Rosji. Przy publikacji jakichkolwiek innych informacji redakcja ryzykowała, że przeciwko medium wszczęte zostanie postępowanie karne. Później administracja prezydencka zaczęła wysyłać do mediów „metodyczki” – specjalne instrukcje dotyczące sposobu relacjonowania wojny. Zawierają one informacje o tym, jak przedstawiać pewne tematy ważne dla rosyjskich władz.

Latem 2022 roku administracja Władimira Putina wezwała media do „nakreślania w swoich materiałach podobieństw między wojną na Ukrainie, chrztem Rusi i bitwą nad Newą”. Redakcje zostały poproszone, by o przyczynach rozpoczęcia inwazji pisano w następujący sposób: „Konflikt na Ukrainie został sprowokowany rękami krajów zachodnich, które przekazały broń Ukrainie. Ukraina miała stać się przyczółkiem do ataku na Rosję. Strategiczny cel kolektywnego Zachodu w stosunku do Rosji nie zmienił się od kilku stuleci – jest nim powstrzymanie, osłabienie, rozczłonkowanie i całkowite zniszczenie Rosji”.

Media
„Rosyjski Netflix” wypuszcza serial o bohaterskich rosyjskich dyplomatach i demonicznych Polakach
2024.06.07 15:00

Osobno należało wspomnieć o „walce z bezbożnikami, gwałcicielami, złoczyńcami i mordercami”. Podobne twierdzenia szybko pojawiły się na przykład w tekstach agencji prasowej RIA Nowosti. Jej dziennikarze donosili, że na Ukrainie zauważono „ślady okultyzmu i satanizmu praktykowanego przez ukraińskie bataliony narodowe”, a wojnę określono jako „diaboliczną”.

Jednocześnie „metodyczki” zmieniały się wraz z biegiem wydarzeń. Opozycyjny portal Wiorstka w styczniu 2023 roku pisał o czterech głównych etapach zmian w relacjonowaniu „SWO” – specjalnej operacji wojskowej – z punktu widzenia ideologii:

  • „przybranie maski” wielkiej wojny ojczyźnianej i „denazyfikacja”;
  • korzyści z „przyłączenia nowych terytoriów” i przygotowanie opinii publicznej do okupacji;
  • „tam, gdzie reżim kijowski niszczy – Rosja odbudowuje”;
  • „cywilizacja Rosji jest samowystarczalna” i musi „stać się liderem krajów niezachodnich”.
Wiadomości
W rosyjskiej Radzie Bezpieczeństwa chcą „desatanizacji” Ukrainy
2022.10.25 19:55

Skupienie na błędach wroga i wychwalanie „bohaterów”

Była pracownica rosyjskiego dziennika Izwiestia, zaznajomiona z pracą prokremlowskich kanałów telewizyjnych, potwierdziła w rozmowie z Vot Tak istnienie specjalnych instrukcji. Wspomina, że po rozpoczęciu wojny panował kompletny chaos, a wskazówki z góry nie zawsze były przesyłane na czas. Jak twierdzi, czasami temat był już opracowany, a „metodyczka” przychodziła dopiero następnego dnia.

– Dostawaliśmy jakieś informacje z góry, ale bez konkretów; nie było do końca jasne, jakie tematy można poruszyć, co i jak pokazywać. Staraliśmy się robić wszystko jak najostrożniej, nie brać się za nic sensacyjnego. Było wiele spotkań, na których omawiano wszystkie te sensacyjne tematy – na przykład szpital położniczy w Mariupolu – mówi rozmówczyni Vot Tak.

Jak wspomina kobieta, metodyczki można opisać następująco: „Chwalimy naszych, chochły (pogardliwe określenie Ukraińców przez Rosjan – belsat.eu) to idioci i tak dalej”. Od dziennikarzy wymagano, by „maksymalnie podkreślali, jak głupi są Ukraińcy”. Z czasem zasady te przekształciły się w obowiązkową gloryfikację „naszych, Rosjan, rosyjskich bohaterów”.

Kontekst
Byli pracownicy prokremlowskich mediów, którzy anonimowo odpowiedzieli na pytania Vot Tak, odeszli z pracy na przełomie 2023 i 2024 roku.

Jeśli chodzi o rosyjską agendę, od początku pełnowymiarowej wojny prokremlowskie kanały REN-TV i Piatyj poruszają znacznie mniej tematów związanych z problemami społecznymi. Jak mówi była pracownica Izwiestii, przed lutym 2022 roku w każdym wydaniu pojawiały się co najmniej dwa materiały o tym, „jak źle żyje się w rosyjskiej głubince, jak gdzieś coś zalało, jacy deputowani są beznadziejni”, ale potem wszyscy nagle o tym zapomnieli. Jej zdaniem można było mówić tylko o tym, jak lokalne władze naprawiają problemy lub o niektórych skandalach, „które już rozeszły się po kanałach na Telegramie”.

Wiadomości
„Wszystkich zabijemy, wszystkich ograbimy”. Nowy wojenny hit rosyjskich nacjonalistów
2024.05.28 18:08

Dziennikarka wspomina, że należało unikać wszelkich negatywnych opinii na temat Rosji. Nie można było również opisywać historii rodzin poległych żołnierzy, którzy nie mogli otrzymać świadczeń, ponieważ konieczne było trzymanie się oficjalnej retoryki o stuprocentowym wsparciu dla wszystkich zaangażowanych w wojnę.

– Na początku mobilizacji były pewne problemy: łapali, kogo się dało, nie wydzielano amunicji, kamizelek i hełmów. Kiedy temat był już sensacyjny, my wciąż mieliśmy go w „stopie” (lista tematów, które nie powinny być poruszane – belsat.eu) lub musieliśmy czekać na zatwierdzenie. Jeśli coś pojawiło się w mediach, to tylko wtedy, gdy lokalne władze jakoś na to zareagowały i pomogły – wyjaśnia rozmówczyni Vot Tak.

Kolejnym etapem dla pracowników Izwiestii była tak zwana wojna z fejkami. W tym czasie dziennikarze ze szczególną gorliwością sprawdzali wszystkie informacje z ukraińskich źródeł i na te działania przeznaczano ogromne środki. Według naszej rozmówczyni za każdym razem, gdy coś nie zostało potwierdzone i „trafiało do opinii publicznej jako fejk rozpowszechniany przez Ukrainę”, należało to podkreślić.

– Trzeba było pokazywać wszystkie potknięcia ukraińskich władz, dziwne wypowiedzi zagranicznych polityków, które można przekręcić lub niejednoznacznie zinterpretować. Wszelkie problemy z dostawami sprzętu: że może być za mało pieniędzy, ktoś może zawetować dostawę tego sprzętu – wszystko to musiało być zrelacjonowane, tak samo jak każda sprzeczka wewnątrz ukraińskiego rządu – mówi.

Dziennikarze musieli zwracać uwagę na wszelkie tematy, które „pokazują wroga i wspierające go kraje w negatywnym kontekście”. Od tego czasu obowiązuje również narracja „my jesteśmy dobrzy, a oni źli”. Zmieniały się tylko szczegóły w zależności od sytuacji. Na przykład, jeśli budynki mieszkalne w ukraińskich miastach znalazły się pod ostrzałem, pracownicy Izwiestii wykorzystali opinie ekspertów, którzy twierdzili, że „to nie nasza rakieta trafiła w budynek, ale ukraińskie systemy obrony powietrznej”.

Źródła Vot Tak potwierdzają, że po lutym 2022 roku kremlowski Pierwyj Kanał zaczął poruszać nowe obowiązkowe tematy: oprócz specjalnej operacji wojskowej są to sankcjesubstytucja importu i współpraca z zaprzyjaźnionymi krajami. Według byłego dziennikarza kanału wiadomości nadal „lubią od czasu do czasu krytykować emigracyjne rosyjskie media i forsować narrację o nielegalności prezydentury Wołodymyra Zełenskiego.

Najsurowsze zasady dotyczą relacji z wojny. Prokremlowskie kanały wykorzystują wyłącznie dane otrzymane od rosyjskiego Ministerstwa Obrony.

– Przed dymisją Siergieja Szojgu na antenie pojawiały się briefingi Igora Konaszenkowa (szef Wydziału Informacji i Komunikacji w Ministerstwie Obrony Federacji Rosyjskiej – belsat.eu). Teraz zniknął on z ekranów. Jeśli chodzi o pracę na froncie, wszystko tam jest również regulowane przez służbę prasową Ministerstwa Obrony. Można filmować tylko tam, gdzie pozwolą – mówi były pracownik kanału Pierwyj.

Jednocześnie Pierwyj Kanał zaleca dziennikarzom szczególną uwagę poświęcać bohaterstwu wojskowych i powrotowi do spokojnego życia w „nowych rosyjskich regionach Rosji”. W 2023 roku, w szczytowym momencie konfliktu między właścicielem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem a ówczesnym ministrem obrony Siergiejem Szojgu, działania wagnerowców zniknęły z agendy. W pozostałych kwestiach zasady pozostają niezmienione: „Wszystkie cele specjalnej operacji wojskowej zostaną wypełnione”.

– Gdy tylko zachodni sprzęt wojskowy pojawił się na Ukrainie, rosyjskie media pokazały materiał o niszczeniu Leopardów i Abramsów. Teraz popularny jest temat przymusowej mobilizacji na Ukrainie – mówi nasz rozmówca.

Politolog Aleksandr Morozow w rozmowie z Vot Tak zauważa, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy rosyjska machina propagandowa, oprócz długofalowych, przekrojowych tematów, podjęła również temat nielegalności Zełenskiego jako prezydenta, prowadzi narrację wymierzoną w szczyt pokojowy w Szwajcarii, prezydent Mołdawii Maię Sandu i integrację europejską Mołdawii. W polityce wewnętrznej głównymi tematami są nowe programy polityki społecznej ogłoszone przez Putina po rozpoczęciu nowej kadencji prezydenckiej, demonstracja sukcesów gospodarczych i „jedność narodowa”.

„Granice tego, co dopuszczalne, wyznaczane są na bieżąco”

Były pracownik kanału RBK powiedział w rozmowie z Vot Tak, że media nie mają jasnych wytycznych dotyczących tego, jak i co mają relacjonować. 

– Jeśli chcą coś zdjąć z anteny lub usunąć, powiedzą to ustnie. Nie będzie więc żadnych zrzutów ekranu i przecieków. Przynajmniej w naszym kanale tak było – mówi.

Jak twierdzi nasz rozmówca, od początku wojny wszystkie materiały są edytowane zgodnie z zasadą „lepiej nie dopowiedzieć niż przesadzić”. On sam zrezygnował z pracy, ponieważ „nie było już możliwe wynegocjowanie czegokolwiek – po prostu wykreślali połowę tekstu”.

– W najlepszym razie pozostaje nam niezrozumiały bełkot eufemizmów, a w najgorszym – udawanie, że nie dostrzegamy słonia w pokoju – podsumowuje rozmówca.

Sport
Rosyjska telewizja nie pokaże meczów Ukrainy podczas UEFA Euro 2024
2024.06.15 11:34

Według innego źródła Vot Tak proklemlowski kanał RTVI również bazuje na „podstawowych klasykach” – nie nazywać wojny wojną, nie podawać informacji pochodzących od Ukraińców bez reakcji strony rosyjskiej. Jednocześnie twierdzi, że nawet „w ramach tego szablonu można pozostać bezstronnym i relacjonować wydarzenia bez ukrywania przed czytelnikiem istoty tego, co się wydarzyło”.

Rozmówca Vot Tak zauważa, że od lutego 2022 roku zasady obowiązujące dla pracowników się nie zmieniły i są już postrzegane jako znajomy schemat. Dziennikarze wyznaczają granice tego, co dopuszczalne na bieżąco, „konsultując się między sobą i ze starszymi kolegami”. Poza tym, aby zrozumieć sytuację, wystarczy znać prawo, które bez żadnych „metodyczek” nakreśla czerwone linie dla mediów.

Źródło Vot Tak w Kommiersancie twierdzi, że dziennikarze gazety mają za zadanie pokazywać pozycję obu stron, jeśli to możliwe: jeśli wiadomość dotyczy wymiany więźniów lub powrotu do ojczyzny ciał zmarłych, pracownicy nie czekają na drugą stronę, ale wskazują, „że strona rosyjska lub ukraińska jeszcze nie skomentowały wydarzenia”.

Język wojny

W ciągu ostatnich dwóch lat zmieniło się nie tylko to, o czym piszą propagandowe media, ale także sposób, w jaki to robią. Już na samym początku inwazji na pełną skalę Rosjanie praktycznie siłą próbowali usunąć słowo „wojna” ze słownika. Zgodnie z rosyjskim ustawodawstwem, które pojawiło się w marcu 2022 roku, w odniesieniu do wojny na Ukrainie można używać tylko określenia „SWO” – „specjalna operacja wojskowa” – lub innych dozwolonych określeń.

Dziennikarze z kremlowskich mediów, z którymi rozmawiał Vot Tak, potwierdzili, że zasada ta nadal obowiązuje, choć w mniej rygorystycznych ramach.

– Zgodnie z zaleceniami Roskomnadzoru, słowo „wojna” nie może być używane. Warianty – na przykład „wejście wojsk” i „działania wojenne” – są dozwolone. Można stosować też wyrażenie „konflikt rosyjsko-ukraiński” – wyjaśnia były pracownik Kommiersanta.

Jednak w 2024 roku tabu nie dotyczy samego słowa „wojna”, ale jego użycia w określonym kontekście. Jeśli Putin lub Zełenski wypowiedzą to słowo, dziennikarze nie będą mogli go zastąpić – należy wtedy pozostawić je w cytacie wypowiedzi. Choć nawet w cytatach słowo to nie zaczęło pojawiać się od razu, ale po długim czasie.

– Myślę, że wiecie, jakie słowo nie pada w rosyjskich kanałach telewizyjnych („wojna” – belsat.eu). Nie będę go powtarzać. Nie mówią też „agresja” i „aneksja”, ponieważ kanały należą do państwa. O jakiej „agresji” może być mowa? – mówi rozmówca Vot Tak z kanału Pierwyj.

Politolog Aleksandr Morozow zauważa, że słownictwo kremlowskiej propagandy opiera się obecnie na krytyce Zachodu, liberalizmu, koncepcji praw człowieka, a także na uzasadnieniu „specjalnej misji” Rosji. Oficjalna retoryka również sztywno dzieli ludzi i całe państwa wzdłuż linii „swój i wróg”.

Jeśli mowa o terminach wojskowych, które były ostatnio aktywnie wykorzystywane przez rosyjskie media, nasz rozmówca z kanału RTVI przypomina o „strefie sanitarnej” (buforowej). Po tym, jak Putin po raz ostatni mówił w marcu 2024 roku o jej utworzeniu w celu ochrony Biełgorodu przed atakami ze strony Ukrainy, zwrot ten jest regularnie używany przez dziennikarzy.

Nasz rozmówca z kanału Pierwyj podkreśla, że pomimo obfitości pisemnych i ustnych „metodyczek”, działanie mediów w dużym stopniu opiera się dziś na autocenzurze dziennikarzy. Oni sami doskonale zdają sobie sprawę z tego, co „można pokazać i o czym można mówić”.

Media
Rosyjska TV o Tusku: diler trawy, polityczna prostytutka i kukiełka Zachodu
2024.06.14 15:09

Lubow Mazorczuk/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu

Aktualności