Nikol Paszynian oskarżył niektórych członków sojuszu obronnego pod egidą Rosji, że wspierali Azerbejdżan w przygotowaniach do wojny w Karabachu. Stwierdził, że Armenia opuści organizację, kiedy uzna to za stosowne. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji stwierdziło wcześniej, że na Erewań presję w tej sprawie wywierają USA i UE.
– Wyjdziemy. Sami zdecydujemy, kiedy wyjdziemy. Jak państwo myślą, jaki powinien być następny krok? Przecież nie będziemy wracać! Nie ma innego wyjścia – powiedział Nikol Paszynian podczas wystąpienia w parlamencie, komentując perspektywy uczestnictwa kraju w ODKB – Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.
Nazwał sojusz „wydmuszką”, której członkowie „wraz z Azerbejdżanem planowali przeciwko nam wojnę”. Już wcześniej informował o tym pod koniec maja.
Odpowiadając na pytanie, o cele swojego rządu, Paszynian odpowiedział:
– Zmierzamy w stronę prawdziwej Armenii, Republiki Armenii – suwerennego, bezpiecznego, pokojowego państwa z wytyczonymi granicami. Nie martwcie się, nie zawrócimy z tej drogi.
Armeński premier wielokrotnie krytykował organizację za brak pomocy w czasie konfliktu Armenii i Azerbejdżanu. Pod koniec maja oświadczył, że w przygotowaniach do wojny w Górskim Karabachu uczestniczyły dwa państwa członkowskie stowarzyszenia, nie precyzując, o kogo chodzi. Jednym z tych krajów może być Białoruś, która dostarczała Azerbejdżanowi zestawów rakiet balistycznych bliskiego zasięgu Polonez. Do ODKB oprócz Rosji i Białorusi i Armenii należą też Kazachstan, Kirgistan i Tadżykistan.
W lutym Paszynian zapowiedział zamrożenie członkostwa kraju w ODKB. Na początku maja władze Armenii ogłosiły, że nie będą uczestniczyć w finansowaniu organizacji.
Rosyjskie MSZ, komentując w kwietniu spotkanie Armenia – USA – Unia Europejska, stwierdziło, że wyjście Armenii z sojuszu zabiegają Stany Zjednoczone i Unia Europejska, które chcą uczynić z kraju „instrument realizacji ich niezwykle niebezpiecznych planów na Kaukazie Południowym”.
Wczoraj, Armenia ogłosiła, że podniesie stosunki ze Stanami Zjednoczonymi do poziomu partnerstwa strategicznego. Oznacza pomoc Waszyngtonu w reformach w sferze gospodarczej i obronnej, ale nie oznacza bezpośredniej interwencji armii amerykańskiej w ewentualnym konflikcie. Podsekretarz stanu USA do spraw europejskich i euroazjatyckich James O’Brien ogłosił także plany Waszyngtonu dotyczące wzmocnienia stosunków w zakresie bezpieczeństwa z Erywaniem.
Późnym popołudniem i wieczorem dziesiątki osób zostały ranne w środę podczas kolejnej manifestacji antyrządowej w stolicy Armenii Erywaniu. Co najmniej 60 osób zostało zatrzymanych.
Według ministerstwa spraw wewnętrznych Armenii przed budynkiem parlamentu w stolicy zebrało się kilka tysięcy osób. W pewnym momencie doszło do chaotycznych wydarzeń – demonstranci próbowali przedrzeć się przez kordon policji, która użyła m.in. granatów ogłuszających.
Jak relacjonuje AFP dziesiątki osób doznały obrażeń. Ranni zostali zabrani karetkami do szpitali, niektórzy z obrażeniami nóg lub brzucha.
Co najmniej 60 osób zostało zatrzymanych za „niestosowanie się do uzasadnionych żądań policji”.
Protestom przewodniczył arcybiskup Bagrat Gałcanian, który publicznie potępia przekazywanie spornych terytoriów Azerbejdżanowi i uważa je za „nielegalne”. Twierdzi, że są to „jednostronne i upokarzające ustępstwa” ze strony Armenii. Ogólnie rzecz biorąc, uczestnicy protestów są przeciwko polityce Paszyniana.
Paszynian niedawno zgodził się na przekazanie na rzecz Azerbejdżanu czterech przygranicznych wiosek i tłumaczył się, że jest to ustępstwo niezbędne do uniknięcia nowego konfliktu z Baku.