Siły rosyjskie nie tylko ukrywają swoje straty, paląc poległych żołnierzy w mobilnych krematoriach. Według ukraińskiej rzeczniczki praw człowieka Ludmyły Denisowej, która rozmawiała z portalem LW.ua, zdarzają się też przypadki dobijania rannych żołnierzy przez rosyjskich dowódców.
Ukraińska urzędniczka rozmawiała z rosyjskimi żołnierzami, którzy dobrowolnie poszli do niewoli. Jeden z jeńców opowiedział jej, jak ich kolumna trafiła w zasadzkę. Po pierwszym wybuchu żołnierze się rozbiegli i ich dowódca – podpułkownik – nie mógł ich potem zebrać. Gdy zobaczył rannego w nogę żołnierza miał go zastrzelić ze słowami: “Ranne konie się dobija”.
Wtedy rozmówca Ludmyły Denisowej zrozumiał, że musi uciec z rosyjskiego oddziału, co zrobił w nocy. Miało to miejsce 25 lutego. 1 marca Rosjanin wszedł do “jakiegoś miasta”, zobaczył ukraińską flagę i poddał się mieszkańcom.
Inny rosyjski żołnierz powiedział ukraińskiej rzeczniczce praw człowieka, że musieli rozjeżdżać czołgami własnych wycofujących się żołnierzy – w przeciwnym razie czołgiści zostaliby zastrzeleni.
Rzeczniczka praw człowieka powiedziała dziennikarzom, że zapytała jeńców, czy przedstawiono im ich prawa, udzielono pomocy medycznej i umożliwiono wykonanie telefonu do rodziny. Rosjanie potwierdzili. Zauważyła, że jeden z nich miał amputowaną kończynę, kolejny był w gipsie, a jeszcze inny potrzebował codziennych zmian opatrunku.
Denisowa twierdzi, że podczas przesłuchań ukraińscy śledczy pokazali Rosjanom zdjęcia chłodni z ciałami ich towarzyszy broni, których rosyjska armia nie zabrała z pola walki. A także mobilne krematorium w Armiańsku na Krymie, palące zwłoki rosyjskich żołnierzy w celu ukrycia strat.
pj/belsat.eu