W ostatniej działającej turbinie gazociągu Nord Stream rzekomo wykryto usterkę, a rosyjska agencja nadzoru technologicznego Rostechnadzor wydała ostrzeżenie dla Gazpromu. W związku z tym rurociąg nie będzie działał do czasu usunięcia nieprawidłowości. W Europie znów rosną obawy, że Kreml zdecyduje się na całkowite odcięcie dostaw gazu.
Spółka wyjaśniła, że podczas rutynowej konserwacji zespołu sprężarek gazowych w tłoczni Portowaja rzekomo wykryto wycieki oleju, co uniemożliwia korzystanie z pierwszej nitki rurociągu. Gazprom zapowiadał wcześniej, że Nord Stream wznowi tłoczenie gazu po trzydniowej przerwie już 3 września.
Jednocześnie Reuters, powołując się na „źródła zaznajomione z planami Gazpromu”, donosi, że koncern jest gotowy do wznowienia dostaw przez Nord Stream wyraźnie zgodnie z harmonogramem – czyli już dziś. Rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow powiedział wczoraj, że „niezawodność Nord Streamu jest zagrożona”, gdy zapytano go o możliwość nowych napraw rurociągu po wznowieniu dostaw 3 września.
Szef Gazpromu Aleksiej Miller powiedział 31 sierpnia, że Siemens nie jest w stanie zapewnić regularnych napraw turbin Nord Streamu, bo firma po prostu nie ma gdzie tego robić.
– Nord Stream jest obciążony w 20 proc. z powodu antyrosyjskich sankcji, „nasi oponenci” wpadli we własną pułapkę sankcji – powiedział Miller.
Tego samego dnia spółka poinformowała, że dostawy gazu przez Nord Stream zostały wstrzymane na trzy dni z powodu corocznych prac konserwacyjnych. 31 sierpnia wstrzymano dostawy gazu przez gazociąg Nord Stream z Rosji do Niemiec. Gazprom oświadczył, że wyłączenie nastąpiło z przyczyn technicznych. W ostatnich tygodniach wykorzystywano zaledwie 20 proc. przepustowości rurociągu.
Nord Stream to gazociąg doprowadzający gaz do krajów Europy Zachodniej. Niemcy są jego największym beneficjentem. Władze niemieckie twierdzą, że ich pojemność magazynowa jest wypełniona jedynie w 65 proc. z powodu stale zmniejszających się wolumenów dostaw z Rosji.
W czasie lipcowej przerwy konserwacyjnej doszło do sporu między Zachodem, zwłaszcza rządem Niemiec a Rosją. Chodziło o turbinę, która po pracach serwisowych, wykonywanych przez producenta (Siemens Energy) w Kanadzie powróciła do Niemiec. Turbina, która miała trafić do Niemiec tymczasowo, pozostaje cały czas w Muelheim an der Ruhr (Nadrenia-Północna Westfalia), ponieważ Rosja odmówiła jej przyjęcia.
Jak podaje Deutsche Welle, Siemens zareagował na przerwanie transportu gazu do Niemiec, wydając oświadczenie, w którym częściowo oskarżył Gazprom o manipulację.
– Jako producent turbiny możemy jedynie stwierdzić, że takie stwierdzenie [o rzekomej awarii – Belsat.eu] nie jest technicznym powodem wyłączenia gazociągu – podała spółka.
Ze swej strony Eric Mamer, szef służby prasowej Komisji Europejskiej, uważa, że Gazprom wstrzymał dostawy przez Nord Stream pod daleko idącym pretekstem, by wywrzeć presję na Europę.
– Gazprom potwierdził swoją reputację niewiarygodnego dostawcy: Rosjanie wolą po prostu spalić gaz wart miliony dolarów, niż honorować swoje kontrakty – napisał.
Sprawa wyłączenia Nord Streamu jest komentowana także za oceanem.
– Niestety, nie jest zaskoczeniem, że Rosja nadal używa energii jako broni przeciwko europejskim konsumentom – cytuje Reuters słowa płynące z Białego Domu.
lp/ belsat.eu wg Vot-Tak.tv, PAP, DW, Reuters