Akcja w obwodzie briańskim: dywersja, prowokacja czy wojna informacyjna?


Dywersja czy prowokacja? A może rozgrywka kremlowskich koterii? Dziwny atak na małą wioskę w rosyjskim obwodzie briańskim pokazuje głównie duże problemy Rosji.

Wczoraj we wsi Lubieczanie i Suszany w obwodzie briańskim pojawili się uzbrojeni, umundurowani ludzie. Rosyjskie media propagandowe bardzo szybko uznały, że to ukraińska grupa dywersyjno-zwiadowcza. Według Rosjan dywersanci mieli wysadzić stację gazową w Suszanach, ostrzelać ludność cywilną.

Domniemani żołnierze Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego demonstrują znak jednostki na terenie rosyjskiej wsi.

Oficjalnie, według Kijowa, ta sytuacja to efekt wewnętrznych problemów Rosji i sygnał, że kraj agresora czekają bunty i powstania. Ukraińcy sugerowali też, że ten incydent to rosyjska prowokacja. Do operacji przyznali się ochotnicy z walczącej po stronie Kijowa Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego. “Okupowali” rosyjskie wioski najwyżej kilka godzin, a ich operacja miała bardziej wizerunkowy, niż wojskowy charakter. I to właśnie przyglądając się temu, co mówią zainteresowane strony, można analizować, po co w ogóle była ta eskapada na rosyjską stronę granicy.

Powstanie wyzwoleńcze?

Po roku wojny w rosyjskiej prasie pojawiają się takie oto nagłówki: „W obwodzie briańskim toczą się walki z ukraińskimi dywersantami”. Czy może być bardziej dosadny sygnał, że Władimirowi Putinowi nie idzie najlepiej? Jeśli celem operacji była demonstracja słabości państwa rosyjskiego, to pod tym względem się udała.

Sami uznający się za autorów operacji żołnierze z Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego twierdzą, że było ich 45. Jeśli taka grupa przenika przez granicę i przez co najmniej kilka godzin swobodnie buszuje po miejscowościach przygranicznych (ale jednak na terenie Rosji), to coś jest nie tak z ochroną granic. Zwłaszcza granic państwa prowadzącego wojnę.

Wiadomości
Dywersja w obwodzie briańskim. Przyznali się do niej Rosjanie walczący po stronie Ukrainy
2023.03.02 11:59

Celem grupy nie było przecież zajęcie wiosek, które nazywali „wyzwoleniem”, ale zrobienie tam kilku zdjęć i nagranie filmów świadczących o słabości rosyjskiego bezpieczeństwa. Demonstracja możliwości i uzyskanie efektów psychologicznych i propagandowych – to mógł być jeden z celów operacji. W związku z tym należy założyć, że akcja była rzeczywistą dywersją przeprowadzona przez Rosjan walczących po stronie Ukrainy.

Taka operacja musiała się jednak odbyć za zgodą ukraińskiego dowództwa i nadzorujących rosyjską jednostkę ukraińskich służb – wywiadu wojskowego. Musiałaby również korzystać ze wsparcia ukraińskiego. Za prawdziwością takiej wersji świadczy fakt, że Rosyjski Korpus Ochotniczy, a więc formacja walcząca po stronie Kijowa, rzeczywiście przyznał się do przeprowadzenia akcji.

Jeśli prawdziwe są informacje, że grupa przeniknęła granicę i potem wróciła na Ukrainę, to również świadczy o ukraińskim wsparciu. Zresztą Ukraińcy rozgrywają tę sytuację w swoim stylu.

– Rosja chce zastraszyć własny naród, aby uzasadnić atak na sąsiedni kraj i rosnącą biedę. Tymczasem ruch partyzancki w Rosji staje się coraz silniejszy i bardziej agresywny. Bójcie się swoich partyzantów – napisał na Twitterze Mychajło Podolak, doradca szefa biura prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

To bardzo typowe tłumaczenie podejrzanych zdarzeń w Rosji ze strony Kijowa. Podobnie ukraińskie władze i służby tłumaczyły wywołane najprawdopodobniej przez drony pożary na południu Rosji i pod Moskwą. Tak samo było po seriach eksplozji i pożarów w rosyjskich zakładach przemysłowych. Zwykle Kijów odcina się od tych wypadków i mówi jasno, że są one efektem chaosu wewnątrz Rosji, konfliktów koterii kremlowskich, albo, najczęściej – buntu społeczeństwa.

Wiadomości
Doradca prezydenta Ukrainy o ostatnich wybuchach w Rosji: To UFO
2023.03.01 14:02

Oczywiście rosyjskie władze w takie zapewnienia nie wierzą i uważają, że incydenty są skutkiem działań sterowanych z Kijowa dywersantów. Ciężko im jednak to przyznać otwarcie, bo seryjne akty sabotażu i dywersji źle świadczą przecież o systemie bezpieczeństwa jednego z najbardziej policyjnych reżimów na świecie.

Ukraińcy tymczasem podgrzewają atmosferę. Np. Andrij Jusow ze służby prasowej ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) powiedział dziś, że Rosja to sztuczny twór i takie „powstania”, jak w obwodzie briańskim będą się zdarzały coraz częściej.

Podgrzewanie nastrojów

Pojawiły się również hipotezy, że wczorajsze zdarzenia były rosyjską prowokacją. Po pierwsze, akcja była bardzo szybko nagłośniona przez rosyjski aparat propagandowy, jako zbrodniczy atak ukraińskich nacjonalistów. Pojawiły się informacje, jakoby dywersanci mieli zabijać dzieci, zaatakować autobus szkolny (choć w tym rejonie prowadzona jest nauka zdalna) i atakować ludność cywilną.

Do sprawy odniósł się sam Putin, nazywając wydarzenia w obwodzie briańskim „atakiem terrorystycznym”. Zwołał naradę Rady Bezpieczeństwa. Sprawa oficjalnie wygląda poważnie. Wielu ekspertom na myśl przyszły podobne obrazki sprzed dwudziestu czterech niemal lat. W sierpniu 1999 roku Szamil Basajew i jego czeczeńskie komando najechało pograniczne z Czeczenią wioski w Dagestanie. Zdarzenie to stało się bezpośrednią przyczyną II wojny czeczeńskiej. Wojny, która przyspieszyła karierę polityczną Putina i dała mu władzę.

Analiza
Nowy typ wojny: wojna dronów
2023.03.02 13:15

Dziś jednak Putin nie potrzebuje „casus belli” ani „prowokacji gliwickiej”. Wojna już trwa. Może potrzebować co najwyżej uzasadnień dla kolejnych mobilizacji, czy też przedłużania wojny mimo braku osiąganych celów i dużych strat na froncie oraz wyrzeczeń, jakie znosi społeczeństwo.

Rzeczywiście od pewnego czasu rosyjska propaganda wręcz podgrzewa lęki, że wojna może przyjść do bezpiecznej dotąd Rosji. W ostatnich dniach pokazywane były przecież ataki dronów w głębi Rosji, a publicyści w rosyjskich telewizjach opowiadają, że Zachód i Ukraina są silne i mogą wygrać wojnę. Teraz doszedł atak i akcja zaczepna ukraińskich „dywersantów”. Widać, że rosyjska propaganda buduje obraz wojny „ojczyźnianej”, a więc obronnej i dotyczącej każdego Rosjanina. Jeśli tak, to Kreml postara się o więcej podobnych incydentów.

Tyle, że ta strategia jest bardzo ryzykowna. Pokazuje równocześnie słabość Rosji i słabość samego Putina. Być może zatem ukraińskie służby mają rację, uważając, że w Rosji uwidaczniają się podziały. Czyli trwa konflikt koterii i jedna z nich próbuje pokazać Rosjanom, że Putinowi wymyka się z rąk kontrola nad sytuacją.

Wiadomości
Rosja. FSB publikuje zdjęcia z miejsca „ataku ukraińskich dywersantów”
2023.03.03 14:28

Jeśli tak by było, to sprawa jest bardziej złożona. Akcję faktycznie mogli przeprowadzić partyzanci. Pewnie za zgodą ukraińskich służb. Lub odwrotnie – był to rodzaj rosyjskiej prowokacji. Albo rosyjskie służby po akcji rosyjskich ochotników z ukraińskiej armii teraz dopisują swój ciąg dalszy i inscenizują dowody zbrodni “dywersantów”. Niezależnie od tego, kto faktycznie przeprowadził operację, teraz wszyscy zainteresowani próbują upiec swoją „pieczeń”, czyli wyciągnąć maksimum wizerunkowych zysków.

Dla Ukraińców jest to demonstracja słabości Rosji i uwypuklanie wewnętrznych konfliktów targających kraj agresora. Kreml może próbować za pomocą strachu i urażonej dumy mobilizować społeczeństwo. A jakaś koteria kremlowska myśli już o przyszłości i buduje opowieść, jak to Putin nie poradził sobie z wojną i doprowadził Rosję do osłabienia i kompromitacji.

Na Kremlu nie wiedzą chyba co zrobić z tą sytuacją. Stąd pojawiają się „klasyczne” oskarżenia, że operację dywersji tak naprawdę przygotowali Amerykanie. Tego typu sugestie znalazły się w dzisiejszym oświadczeniu rosyjskiego MSZ. Przecież trudno wytłumaczyć będzie Rosjanom, że Ukraina, z którą od roku rosyjska armia „nieustannie wygrywa”, zdolna jest do operacji zaczepnych na terenie Rosji.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Aktualności