Niedobory amunicji oraz problemy logistyczne są obecnie głównymi czynnikami ograniczającymi potencjał Rosji do ponownego rozpoczęcia skutecznych ofensywnych działań lądowych na Ukrainie – poinformowało dziś brytyjskie ministerstwo obrony. ISW z kolei wyjaśnia, dlaczego Łukaszenka ciągle prowokuje Zachód.
W codziennej aktualizacji wywiadowczej wywiadu brytyjskiego wskazano, że wycofanie się Rosji z prawego (zachodniego) brzegu Dniepru w listopadzie stworzyło ukraińskim siłom zbrojnym możliwości uderzenia w kolejne rosyjskie węzły logistyczne i linie transportowe, a to z dużym prawdopodobieństwem skłoniło rosyjskich logistyków do przeniesienia węzłów zaopatrzeniowych dalej na południe i wschód – czyli bliżej Krymu i Mariupola.
– Rosyjskie jednostki logistyczne będą musiały przeprowadzić dodatkowy pracochłonny załadunek i rozładunek z transportu kolejowego na drogowy. Transport drogowy będzie w dalszym ciągu narażony na ataki ukraińskiej artylerii, gdy będzie przemieszczał się w celu zaopatrywania rosyjskich wysuniętych pozycji obronnych – wskazuje resort.
Dodaje, że rosyjskie niedobory amunicji, spotęgowane przez te wyzwania logistyczne, są „prawdopodobnie jednym z głównych czynników ograniczających obecnie potencjał Rosji do ponownego rozpoczęcia skutecznych, zakrojonych na szeroką skalę ofensywnych operacji lądowych”.
Kolejnym czynnikiem jest zbliżająca się zima, która wyraźnie ogranicza możliwości działań militarnych na linii frontu. Eksperci podkreślają jednak, że po zakończeniu „jesiennego błota” sytuacja na froncie prawdopodobnie ulegnie intensyfikacji.
Z kolei amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) przyjrzał się roli Alaksandr Łukaszenka w wojnie. Zdaniem ekspertów, powiela przekaz dezinformacyjny dlatego, że nie chce stanąć po stronie Władimira Putina.
– Łukaszenka tworzy informacyjne tło, by odeprzeć wywieraną przez Rosję presję w sprawie przystąpienia do wojny przeciwko Ukrainie, mówiąc, że NATO przygotowuje atak na Białoruś – czytamy. – Białoruski przywódca oskarżył Ukrainę i NATO o rosnącą liczbę prowokacji przy granicy białorusko-ukraińskiej i stwierdził, że Ukraina próbuje wciągnąć siły NATO w wojnę – dodaje ISW.
Takie komentarze najpewniej wygłaszane są po to, by wzmocnić operację w przestrzeni informacyjnej mającą na celu doprowadzenie do koncentracji ukraińskich sił na granicy z Białorusią w obawie przed możliwym atakiem z tego kierunku – kontynuuje ośrodek analityczny. Strona ukraińska informuje tymczasem, że nie obserwuje formowania się sił ofensywnych na terytorium Białorusi.
Wypowiedzi białoruskich władz mogą też wysyłać sygnał, że białoruskie wojsko musi pozostawać w kraju i bronić go przed rzekomymi zagrożeniami ze strony NATO, dlatego nie może być wysłane na wojnę na Ukrainie – podkreślają eksperci.
W ocenie ISW zaangażowanie białoruskich sił w wojnę przeciwko Ukrainie jest „bardzo mało prawdopodobne”.
lp/ belsat.eu wg PAP, inf. wł.