Resort dyplomacji w Moskwie żąda „większego szacunku” dla szefa swojej placówki w Mińsku. W sojuszniczych stosunkach pomiędzy Moskwą a Mińskiem iskrzy coraz bardziej.
– Zapoznaliśmy się z reakcją rzecznika prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białorusi i powiedziałbym, że mamy prawo, aby liczyć na odnoszenie się z większym szacunkiem do ambasadora Federacji Rosyjskiej w Mińsku – oznajmił dziś wiceminister spraw zagranicznych Rosji Fiodor Karasin.
To reakcja Moskwy na ostre słowa rzecznika białoruskiego MSZ Anatola Hłaza, który zarzucił ambasadorowi Rosji w Mińsku Michaiłowi Babiczowi, że jego ostatnie wypowiedzi na temat białoruskiej suwerenności świadczą o tym, że „nie zrozumiał on jeszcze różnicy pomiędzy okręgiem federalnym a niezależnym państwem”. Hłaz poradził też rosyjskiemu dyplomacie, aby „więcej czasu poświęcał on na to, by zgłębić specyfikę kraju pobytu, poznać jego historię i okazać nieco szacunku”.
Kontrowersyjne opinie Babicza zacytowała wczoraj rosyjska agencja prasowa RIA Nowosti. Rosyjski dyplomata zapowiedział m.in., że Rosja nie zawaha się „bronić” Białorusi przed tzw. „kolorowymi rewolucjami” inspirowanymi przez Zachód. Wcześniej przekonywał też, że integracja Białorusi i Rosji w ramach Państwa Związkowego jest nieunikniona, ponieważ na Białorusi językiem urzędowym jest rosyjski.
Belsat.eu skontaktował się z rosyjską ambasadą w Mińsku, aby dowiedzieć się, na czym konkretnie miałby polegać „większy szacunek”, który powinien być okazywany jej szefowi przez białoruskie władze. Odpowiedziano nam, że na razie stanowisko centrali w Moskwie jest jedyną oficjalną informacją, a ambasada „będzie patrzeć, jaki będzie przebieg wydarzeń”.
Na komentarze pod adresem swojej działalności odpowiedział za to sam Babicz. W wywiadzie dla białoruskiej mutacji rosyjskiego portalu informacyjnego Sputnik zapewnił, że „piana opadnie”, a strony będą mogły „w obiektywny sposób ocenić argumenty i wypracować możliwe do przyjęcia decyzje” – korzystne dla narodów Rosji i Białorusi.
dr, cez/belsat.eu