Dziennikarz-freelancer oznacza „wolnego strzelca”. Ale w warunkach białoruskich ta wolnośc szczególnie rozdrażnia stróżów prawa.
Homelska dziennikarka Łarysa Szczyrakowa, która współpracuje z Biełsatem, tylko w tym roku została skazana już 8 razy.
– Wszystkie procesy zakończyły się wysokimi grzywnami. Wywierają na mnie straszną presję psychiczną: grożą odebraniem syna, publikują dyskredytujące mnie materiały – skarży się dziennikarka.
Każdy taki wypadek monitoruje Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy. W tym roku na liście BAŻ jest aż 55 grzywien – 5 razy więcej, niż w całym ubiegłym roku.
– Są to dziennikarze z różnych regionów kraju i karze się ich za współpracę z różnymi typami mediów, z różnymi redakcjami. Jednak przeważająca większość, można powiedzieć, że absolutna większość dziennikarzy, którzy zostali ukarani to współpracownicy Biełsatu – oświadczył przewodniczący BAŻ Andrej Bastuniec.
Wtedy niezależni dziennikarze, który relacjonowali protesty, trafiali wraz z demonstrantami do więźniarek.
– Podczas protestów aresztowano wielką ilość dziennikarzy. Tylko jednego dnia do aresztów trafiło więcej dziennikarzy, niż przez cały 2016 rok. Z niepokojem obserwujemy ten trend, bo dziennikarze wykonują swoją pracę polegającą na informowaniu społeczeństwa – podkreślił Adrien Collin z Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy.
W Indeksie Wolności Mediów, Białoruś zajmuje 153 miejsce z 180 krajów świata. Co roku nasz kraj plasuje się na ostatnich pozycjach rankingu wpływowej międzynarodowej organizacji Reporterzy bez Granic. Według autorów sprawozdania, freelancerzy współpracujący z niezależnymi mediami nadającymi zza granicy, nie mogą otrzymać akredytacji, w związku z czym doznają presji ze strony służb.
Jedynie solidarność i mocna pozycja EU mogą wpłynąć na sytuację wolności słowa, przekonuje Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy. Szczególnie, że dialog pomiędzy Mińskiem i Brukselą znów ruszył.
– Zauważyliśmy, że w ciągu czterech lat, od kiedy trwają prześladowania na podstawie tego artykułu – dwukrotnie je zawieszano zawieszane – raz na 4 miesiące, potem na rok. I uważam, że był to wynik kompleksowej pracy na wszystkich szczeblach – dodaje Bastuniec.
Niezależni dziennikarze marzą choć o tym, by władze dały im normalnie żyć i nie bać się wychodzić z domu.
– Bezpośrednio przed tym jak miałam w planach przeprowadzenie transmisji na żywo (z protestów społecznych w Homlu – Belsat.eu) pod moim domem dyżurowała milicja, bym nie dotarła na tę transmisję. Musiałam przestać nocować w domu – opowiada dziennikarka Łarysa Szczyrakowa.
Nocować muszą czasem i za kratami. Za relacjonowanie wiosennej fali protestów dziennikarze „Biełsatu” spędzili łącznie ponad miesiąc w areszcie. Tylko w tym okresie zapłacili też ponad 32 tysiące złotych grzywien.
Zobacz także:
Wolha Żarnasiek, Biełsat