Anarchista, dysydent, legenda grodzieńskiego punk-rocka Stas Poczobut opowiada o białoruskim skoku do wolności, który dokonał się pod koniec ubiegłego wieku.
Pod koniec lat 80 XX w. wraz z pierestrojką do mieszkańców ZSRR dotarła „burżuazyjna”- zachodnia estetyka. Młodzież zaczęła ubierać się w jeansy-marmurki i słuchać piosenek śpiewanych po angielsku.
Mieszkańcy regionu brzeskiego i grodzieńskiego czerpali zachodnią kulturę głównie z polskiego radia i telewizji. Stamtąd dowiadywali się nie tylko o muzyce pop, ale także o takich zespołach jak Metallica, Slayer, Sex-Pistols oraz o polskich zespołach takich jak Lady Punk czy Kult. Z Rosji przychodzi do ich muzyka punkowej „Grażdanskiej obrony”. Z tego miksu wykluł się białoruski i białoruskojęzyczny punk. Jeden z pierwszych jego przedstawicieli – Stas Poczobut opowiedział Biełsatowi o początkach swojej grupy „Deviation”, anarchii i straconym pokoleniu początku lat 90.
1997 r. od lewej: Sania Bujko – (potem wokalista grupy Contra La Contra), Stas Poczobut, Sania „Sacha”, Aleś Dzianisau (wokalista Dzieciuków)
[Stas Poczobut] Ludzie z mojego pokolenia zdawali sobie sprawę, że nie usłyszą już „Gun’s’Roses” na żywo, spóźnili się na Woodstock i nie zdążyli zbuntować się w maju 1968 r. w Paryżu. Nie zważając jednak na wynikającą z tego melancholię próbowaliśmy zrobić coś swojego. Trzeba też wziąć pod uwagę, że pochodziliśmy z prowincji, do której pierestrojka właściwie nie dotarła. Chcieliśmy coś zmienić, ale najpierw kopnąć z glana cały ten śmietnik.
– Po pierwsze nie był nawet osobną subkulturą. Wszystkich subkulturowców tamtego czasu można nazwać po prostu „nieformałami”. Metalowcy, punki, hippisi, artyści i po prostu inne niestandardowe i „antyspołeczne elementy” zawsze imprezowały razem. Grupy punkowe koncertowały razem z metalowcami, bo po prostu znały się z organizatorami koncertów. Powstała cała masa zespołów, które często nie dożywały do swojego pierwszego koncertu.
W 1993 r. zebraliśmy się w trójkę w Wielkiej Brzostowscy (miejscowość ok. 50 km na płd. od Grodna). Ja grałem na gitarze, Andrzej (Poczobut – obecnie korespondent Gazety Wyboczej i działacz Związku Polaków na Białorusi – Belsat.eu) – mój brat na basie, a na bębnach nasz przyjaciel Bachtiar. W ciągu lata przygotowaliśmy program, by w listopadzie wystąpić w miejscowym domu kultury. Po koncercie zostaliśmy skazani na areszt, a bębniarz dostał grzywnę.
To z powodu wykonania piosenki „Milicyjny terror” poświęconej niejakiemu Draczowowi – byłemu naczelnikowi brzeskiego rejonowego wydziału milicji. Bez względu na to, że miałem 17 lat, skazano mnie na 10 dni aresztu. I to w czasie, gdy u władzy nie było jeszcze Łukaszenki, a na czele państwa stała Rada Najwyższa, na której czele stał Stanisław Szuszkiewicz (ostatni demokratyczny przywódca Białorusi – belsat.eu).
– Przez pierwsze miesiące w brzostowickim klubie kultury. Potem wynajmowaliśmy pomieszczenie w domu za kinem „Wschód”. Były też inne miejsca: w piwnicach internatów, schronach, czy garażach. Występowaliśmy tam, gdzie nas zapraszali. Dopóki była taka możność, graliśmy w domach kultury, jednak takich miejsc było coraz mniej. Zaczęliśmy organizować koncerty w opuszczonych budynkach. Najczęściej były to koncerty akustyczne.
Na początku lat 90 punk-rock był zbyt małym fenomenem, by musiało na niego reagować całe państwo. Jednak do pionu ustawiali nas dresiarze (nazywani w b. ZSRR „hopnikami” – belsat.eu) i menty (pogardliwe określenie milicjanta – belsat.eu). Żyliśmy wg nich „nie tak” i obydwie grupy usiłowały nas „wychowywać” na swoje podobieństwo. Kiedyś zostałam zatrzymany na kilka godzin za porwane jeansy. Milicjanci z patrolu powiedzieli, że swoim wyglądem stwarzam niebezpieczną sytuację na drodze.
Jestem anarchistą. Uważam, że normalnemu człowiekowi nie jest potrzebna karna maszyna państwowa do tego, by funkcjonować w społeczeństwie. Przyszłość widzę w różnorodności i samoorganizacji. Chciałbym wierzyć, że dzięki uwolnieniu przestrzeni naszego życia i kultury od wpływu państwa stworzymy własny świat, w którym nie będziemy niewolnikami instytucji.
Ostatni skład grupy „Deviation”: Stas Poczobut – vocal, Andrej „Mucha” Muchin – bębny, Mikita „Parawoz” Pawroz – bas. Biełka – gitara.
– Grodzieńska scena punk jest najsilniejsza i najbardziej różnorodna nie tylko w skali Białorusi, ale na całym obszarze postosowieckim. Grają tu punkowo-folkowe „Dzieciuki” i „Ludzie na błocie”, brutalni anarchiści z „I Hope You Die”, „Bagna” i „Monady Suicide”, jest eksperymentalny „Ultra-Pultra” i street-punkowy „Mister X” a także odlskulowy „Mister X”. Pojawiają się cały czas nowe ciekawe zespoły jak „Dispertia” i „Kuski Ilicza” (Kawałki Ilicza – Belsat.eu ).
To raczej ono ma ze mną problem (śmiech).
Rozmawiał Arciom Siniewicz, jb/www.belsat.eu/pl/