„Za Baćkę, za Białoruś i za stabilność” – pod takimi hasłami manifestowali dziś zwolennicy prezydenta Alaksandra Łukaszenki z Grodna i obwodu grodzieńskiego. Prezydent mówił im, że na zachodniej granicy panuje groźna sytuacja i tylko on może obronić Białorusinów.
– Niby Grodna nie kocha, a już drugi raz w tym roku przyjeżdża – zauważa pani Kaciaryna z salonu piękności w centrum miasta.
Poprzedni raz Łukaszenka odwiedził stolicę graniczącego z Polską obwodu w czerwcu. Wcześniej przez 26 lat odwiedził Grodno zaledwie cztery razy. Czy mieszkańcy tego miasta kochają Łukaszenkę?
– No niech pani sobie sama popatrzy. Chyba kochają – mówi pani Stanisława do dyktafonu, wskazując tłum manifestujący pod oficjalnymi, czerwono-zielonymi flagami.
Jednak po cichu dodaje, że to spędzani na imprezę urzędnicy i żołnierze.
– Zabierzcie te flagi z trawnika – mówi do kilku mężczyzn, którzy niedaleko zakładają czerwono-zielone flagi państwowe Białorusi na długie drzewce.
Trudno ustalić, ilu spośród kilku tysięcy uczestników mitingu przyszło tu na polecenie z pracy, a ilu dobrowolnie. Faktem jest, że do ostatniej chwili informacji o przybyciu prezydenta na spotkanie ze swoimi zwolennikami nie było.
– Mówią, że może przyjedzie – powiedziała przed spotkaniem młoda mieszkanka Grodna. – Jest przecież obok na poligonie. Przyjechał tu obronić nas przed Polską – mówi tonem, po którym trudno stwierdzić, czy to na serio, czy sarkazm.
Temat możliwej agresji z zewnątrz, z dość wyraźnym wskazaniem na Polskę, od kilku dni dominuje w wypowiedziach białoruskiego prezydenta. Według niego jest to jeden z elementów antybiałoruskiego spisku, który w kraju polega na destabilizacji i organizacji protestów.
Eksperci uważają, że chodzi o pogłębienie poczucia zagrożenia, które pozwoli rozprawić się z protestami powyborczymi na ulicach, jeśli same nie ucichną.
– Wojska i specnaz powinny być na granicy, a my powinniśmy je trzymać na ulicach i placach, by zapewnić praworządność i porządek – wskazywał na wiecu wyraźnie sam Łukaszenka.
Przekonuje też, że zagrożenie zewnętrzne dla Białorusi to problem także dla Rosji i poradzieckiej ODKB, czyli Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. W ten sposób próba wygaszenia powyborczych protestów na Białorusi przechodzi w płaszczyznę problemu międzynarodowego i zwiększa szanse na zaangażowanie Rosji.
Zwracając się do mieszkańców Grodna, Łukaszenka przekonywał, że tylko on może zapewnić im bezpieczeństwo.
– Wyobraźcie sobie, że nie ma Łukaszenki. Kto by dowodził wojskami na zachodniej granicy? Przed kim by się prężył na baczność minister obrony? – pyta.
Pani w koszulce z logiem organizacji Biełaja Ruś, zapytana o to, czy wierzy w zagrożenie ze strony Polski i NATO, unika odpowiedzi.
– Ja nic nie myślę. Nasz Łukaszenka jest najlepszy – tak proszę napisać! – mówi. – No nie, nie wierzę – mówi inna uczestniczka mitingu. – Ale wierzę w wewnętrzne zagrożenie – puszcza porozumiewawczo oko.
Dziewczynka z pięknie zaplecionym warkoczem, trzymająca balony w kolorach państwowych, prawie płacze, bo nie może przebić się przez tłum gapiów do sceny, gdzie właśnie zaczął przemawiać Łukaszenka.
– Chcę chociaż raz w życiu zobaczyć prezydenta! – mówi i przepycha się do przodu wraz ze starszą panią, chyba babcią.
Obok pani Kaciaryna strofuje starszą koleżankę:
– Nie mów na niego Baćka, to nie jest twój ojciec… – No ale wszyscy tak na niego mówią, tak mu dodają wielkości – tłumaczy się upomniana. W powietrzu brzmi: „Za Baćku, za Białoruś! Ja, my, Baćka!”
Kilka dni temu Grodno zasłynęło jako pierwsze z miast, które zareagowało pozytywnie na masowy protest przeciwko fałszerstwom wyborczym. Władze zezwoliły na mitingi i obiecały ich uczestnikom dostęp do lokalnej telewizji. Wkrótce jednak władze miasta wycofały się z tych deklaracji.
Dziś Łukaszenka ogłosił tam, że obwód grodzieński ma nowego gubernatora. Został nim Uładzimir Karanik, który jeszcze rano był ministrem zdrowia.
cez/belsat.eu wg PAP