Atomowe fermy Łukaszenki będą "kopać" bitcoiny


Białoruski prezydent chce rozwijać przemysł wysokich technologii, pozwolił “kopać” bitcoiny i buduje elektrownię atomową, z której prądu nie chcą kupować sąsiednie państwa. Jak to wszystko połączyć, tłumaczy Walery Ruselik.

Gdy masz tylko jedną walizkę bez rączki, to możesz ją jeszcze jakoś nieść, obejmując rękoma. Ale co robić, gdy masz przynajmniej dwie takie walizki? Były doradca przywódcy Białorusi ds. gospodarczych, a teraz ambasador w Chinach Kirył Rudy proponuje zareagować na głód inwestycyjny rodzimej gospodarki i… postawić na kryptowaluty. W dosłownie atomowej skali.

– W warunkach oczekiwanego nadmiaru energii elektrycznej po wprowadzeniu do sieci elektrowni atomowej w Ostrowcu, potężne minery [“kopalnie” kryptowalut – przyp. red.] mogłyby obciążyć białoruską elektrownię – jest pewny Rudy.

Pomysł z Internetu

Po tym, jak sąsiednie państwa odmówiły kupna prądu z elektrowni atomowej w Ostrowcu, władze zaczęły mówić o obowiązkowej elektryfikacji ojczystej gospodarki i o białoruskim samochodzie elektrycznym. Zaś Internet po prostu zakwitł od memów o tym, gdzie można podziać niepotrzebną energię z powstającej elektrowni jądrowej. “Kopcie bitcoiny!”.

– Sytuacja z energią elektryczną i elektrownią atomową jest klasycznym przypadkiem, który jaskrawo demonstruje, że w naszym kraju lepiej nie żartować w sieci. Bo czasem ktoś zażartuje, a potem jego dowcip spełni się w rzeczywistości – mówi analityk finansowy Wadzim Iosub.

Konsultant w kwestii automatyzacji wielkiego biznesu Mikałaj Masłouski dodaje:

– Póki gospodarka w kraju działa według zasady “Podrzuć kasy, coś tam zamieszaj, a potem myśl już tylko, jak to sprzedać” – żadne nowe technologie nie zadziałają. A ustawy regulujące białoruską gospodarkę to w pełni ubiegły wiek.

A może to jednak dobrze?

Twórca białoruskiej kryptowaluty “taler” – Siarhiej Łaurynienka transformację żartu w poważną propozycję, by “kopać” mocami Ostrowskiej Elektrowni Atomowej przyjmuje pozytywnie.

– Dobry pomysł! Jeżeli da zyski, to dlaczego nie? Tak, jest kwestia, co robić z energią z Białoruskiej Elektrowni Atomowej, biorąc pod uwagę stanowisko Polski i Litwy w tej sprawie. Dlatego, gdyby “kopacze” mogli brać tą elektryczność i używać jej do tego, by zarabiać pieniądze, które potem zostaną na Białorusi, opłacać koszty energii elektrycznej, to dlaczego by nie? – uważa Siarhiej.

Ale spotkani na ulicy Białorusini nie podchodzą już do sprawy tak optymistycznie:

– Niby “kopać” można. Ale to wymaga specjalistycznego sprzętu, który jest drogi. A czy kupowanie go ma jakieś perspektywy?

Walery Ruselik, PJ, Biełsat

Aktualności