Premiera Znachora na popularnej amerykańskiej platformie internetowej (to trzecia już adaptacja powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza), prawie zbiegła się z rocznicą śmierci autora podczas wojny obronnej w 1939 roku. Z tej okazji przypominamy mało znane fakty z biografii literata i jego rodziny, które odkrył głębocki historyk Kastuś Szytal.
Autor Znachora i Kariery Nikodema Dyzmy był jednym z najpoczytniejszych pisarzy międzywojennej Polski. Jednak mało kto teraz wie, że urodził się i wychował w niewielkim Głębokiem na Wschodniej Wileńszczyźnie.
Spróbujmy wyobrazić sobie Głębokie na przełomie XIX i XX wieku. W tym czasie zamieszkiwały je ponad 4 tysiące osób, co czyniło je dużym miasteczkiem.
Po zdławieniu Powstania Styczniowego rosyjskie władze wprowadziły na Wileńszczyźnie intensywną rusyfikację. Należy podkreślić, że w celu pacyfikacji zrywu niepodległościowego do Głębokiego przyjeżdżał sam generał-gubernator Michaił Murawjow, nazywany w narodzie “Wieszatielem”. W miasteczku był po raz drugi – za pierwszym razem w 1831 r. walczył tu z powstańcami listopadowymi. W obu przypadkach zatrzymał się w klasztorze ojców karmelitów bosych.
Po upadku Powstania Styczniowego tępiono wszystko, co rosyjskie władze uznały za obce, niecarskie. Ale na przełomie wieków sytuacja zaczęła się stopniowo zmieniać. Zaczęły się budzić ruchy narodowe Polaków i Białorusinów.
– W tym czasie polskie i białoruskie żywioły zaczęły konkurować z rusczyzną na polu kulturalnym i obywatelskim – powiedział Biełsatowi głębocki krajoznawca Kastuś Szytal.
Polski ruch narodowy opierał się na duchowieństwie i części szlachty. Towarzystwo “Oświata” założyło wtedy w Głębokiem na wpół legalną polską szkołę, która przetrwała kilka miesięcy 1907 roku. Powstały też towarzystwo dobroczynne, ochotnicza straż pożarna, spółdzielnia spożywców i lokalny oddział Wileńskiego Towarzystwa Rolniczego.
Odrodzenie polskości odbywało się na oczach Mostowiczów: głowy rodziny Stefana, jego żony Stanisławy i trojga dzieci: Janiny (ur. 1894 r.), Tadeusza (ur. 1898 r.) i Jadwigi (ur. 1904 r.). Rodzina miała w Głębokiem wielki dom, stojący niedaleko kościoła, przy drodze na Berezwecz. Mówili po polsku i uważali się za Polaków.
Jednak ich pochodzenie obrosło kilkoma zagadkami i mitami. Przyczynił się do tego sam Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Co ciekawe, przed pisarzem żaden z Mostowiczów nie używał podwójnego nazwiska. Jak sam wyjaśniał, Dołęga to herb rodu matki – z domu Potopowicz [w wielu źródłach funkcjonuje błędna informacja, iż Stanisława nosiła panieńskie nazwisko Popowicz, jednak wyklucza to inskrypcja na jej grobie; z kolei obecne też w źródłach nazwisko Potapowicz jest białoruską wersją nazwiska Potopowicz – przyp. red.].
Jako miejsce swojego urodzenia pisarz podawał folwark Okuniewo, który znajdował się 12 kilometrów od Głębokiego w kierunku Połocka. Istnieje teoria, że informację tą Tadeusz mógł dodać, by podkreślić swoją przynależność do szlachty dawnej Rzeczypospolitej.
Wynika to z faktu, że Okuniewo nie było własnością Mostowiczów. Zgodnie z dokumentami, w 1870 roku folwark należał do Bujnickich, a w 1905 jego właścicielem był Graur. Istnieją więc dwie teorie, dlaczego jako miejsce urodzin Tadeusza Dołęgi-Mostowicza podaje się Okuniewo. Zgodnie z pierwszą ojciec pisarza, Stefan Mostowicz, przez jakiś czas mógł dzierżawić folwark, gdy na świat przyszedł jego syn. Druga wersja zakłada, że pisarz urodził się w Głębokiem, a swoje narodziny w dworze zmyślił, by stworzyć mit o swoim szlacheckim pochodzeniu.
Dom Mostowiczów nie stał przy samej ulicy, tylko w głębi ogrodu, co czyniło go przytulniejszym. Był duży, a w czasach polskich nosił adres: Krakowska 8.
Jak Tadeusz pisał w swoich wspomnieniach, już jako dzieci czytali z siostrami utwory polskich mistrzów, w tym Henryka Sienkiewicza, ucząc się z nich patriotyzmu. Rodzice starali się też wychować ich w duchu ofiarności i wzajemnej pomocy.
Warto przy tym podkreślić, że jego młodsza siostra Jadwiga już mając 8 lat przekazywała 15 kopiejek ofiary na przytułek dla dzieci. A w 1914 roku, gdy miała zaledwie 10 lat, zamiast kupić sobie zabawki na Boze Narodzenie, przekazała 2 ruble na ubogie polskie rodziny, z których mężczyzn zabrano na wojnę. Jest o tym wzmianka w numerze 78. Kurjera Litewskiego z 1915 roku.
Wtedy była to duża suma – dwie dniówki robotnika fabrycznego. Tak samo wychowany został i Tadeusz, o czym świadczy fakt, że na wojnę z bolszewikami poszedł jako ochotnik.
Charakter dzieci był z pewnością zasługą ich matki Stanisławy, która była gorącą patriotką i ofiarnym człowiekiem. Gdy w 1906 roku w Głębokiem założono Towarzystwo Dobroczynności, była jednym z aktywniejszych członków. To właśnie dzięki tej organizacji w 1917 roku w miasteczku i okolicy udało się założyć aż 18 polskich szkół. W tym czasie przez Imperium Rosyjskie przetaczały się dwie rewolucje, a zmieniające się władze nie brały na siebie odpowiedzialności za edukację ludności. Tą lukę musiało wypełnić społeczeństwo obywatelskie. Janina, starsza siostra pisarza, została nauczycielką w jednej z tych szkół.
Można przypuszczać, że Stanisława Mostowiczowa była jednym z najważniejszych członków Towarzystwa Dobroczynności, skoro po jej śmierci w 1919 roku na kilka lat prawie zawiesiło ono działalność.
Ojciec pisarza, Stefan Mostowicz, był prawnikiem. Był też jednym z prezesów Ochotniczej Straży Pożarnej, założonej w Głębokiem na początku XX wieku. Jak głosi inskrypcja na jego nagrobku, zginął w 1942 roku. Przyczyna jego śmierci pozostaje zagadką dla historyków. Gdyby został rozstrzelany przez Niemców, najpewniej zostałby pogrzebany w zbiorowym grobie w niedalekim Borku. Trudno jednak wyobrazić sobie, by jako polski patriota nie należał do państwa podziemnego.
Może więc rzeczywiście zabili go Niemcy – zastanawia się miejscowy krajoznawca.
– Okoliczności jego śmierci trzeba jeszcze wyjaśnić. Problem w tym, że choć było to nie tak dawno temu, w 1944 roku wkroczyli tu Sowieci, których zupełnie nie interesował los polskich patriotów – podkreśla Kastuś Szytal.
Siostra Tadeusza, Janina, była nauczycielką w Głębockiej Szkole Ogólnokształcącej. Jej gmach jeszcze za cara wzniesiono przy cerkwi, dawnym kościele ojców karmelitów bosych. W czasach Imperium Rosyjskiego w szkole tej pracował białoruski nauczyciel Wosip Suchi, którego synem był urodzony w Głębokiem Pawieł Suchi, sowiecki konstruktor samolotów znany pod rosyjskim nazwiskiem Pawieł Suchoj. Twórca samolotów Su swoje dzieciństwo spędził w mieszkaniu służbowym w gmachu głębockiej szkoły.
Nazwisko Janiny wspominane jest w dokumentach dotyczących Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet. Występowała ona podczas amatorskich koncertów organizowanych przez międzywojenną społeczność miasta. Gdzie i kiedy zmarła Janina Mostowiczówna, nie wiadomo. Sama szkoła spłonęła w 1944 roku podczas niemieckiego odwrotu.
Jadwiga, młodsza siostra Tadeusza, ukończyła Uniwersytet Wileński. Tuż przed II wojną światową wykładała łacinę w gimnazjum w Lidzie. Po wojnie żyła na emigracji, gdzie w 1948 roku poślubiła byłego ministra spraw wewnętrznych, a potem premiera RP Felicjana Sławoja Składkowskiego. Jadwiga przeżyła długie życie i zmarła w 2007 roku, w wieku 103 lat.
W Głębokiem od lat trwają spory, kto mógł być prototypem tytułowego Znachora z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Bo w to, że akcja utworu toczy się w Głębokiem, nikt tu nie wątpi. Pierwowzorami profesora Wilczura mogą być Michał Olechno-Huszcza lub Wsiewołod Szyran, lekarze pracujący w Głębokiem w czasach międzywojennych. Obaj zostali zamordowani przez bolszewików w 1941 roku.
Jednak nasz rozmówca, krajoznawca Kastuś Szytal, nie uznaje tej wersji. Jako argument podaje on fakt, że w dwudziestoleciu międzywojennym Tadeusz Dołęga-Mostowicz bardzo rzadko bywał w rodzinnym miasteczku i nie mógł dobrze znać ówczesnych realiów.
A z kolei epizod, gdy pijanego profesora Wilczura pobito i porzucono pod miastem, Dołęga-Mostowicz mógł wziąć z własnej biografii. W 1927 roku, gdy pracował on w Warszawie jako dziennikarz i był opozycyjnie nastawiony do Józefa Piłsudskiego, zwolennicy marszałka porwali go, mocno pobili i wrzucili do dołu w lesie pod Jankami. Uratował go przechodzący tamtędy rolnik. Po dziesięciu latach od pobicia, wydany zostaje “Znachor”.
Po tym incydencie Tadeusz porzucił dziennikarstwo na rzecz literatury, osiągając wielki sukces. Wystarczy podkreślić, że z 16 jego powieści aż 8 zostało zekranizowanych za jego krótkiego życia.
Filmy na podstawie powieści Dołęgi-Mostowicza pokazywane były także w głębockich kinach (w tym czasie w czterotysięcznym miasteczku działały dwa: Corso i Polonia). Świadczą o tym ogłoszenia w żydowskich gazetach z tego okresu, które niedawno odnalazł Kastuś Szytal.
W tygodniku Gluboker Sztyme (Głos Głębocki), w numerze 5 z 4 lutego 1938 r. napisano: “Ludzie wiedzą, że jak ktoś przychodzi do nich w gości, to nie bierze się od niego pieniędzy. Ale o tym, że nie odbiera mu się też jego kobiety, już nie każdy pomyśli.
– Już dzisiaj! Nieoczekiwana, wielka i uroczysta premiera! Dumna jest polska kinematografia i dumne jest Głębokie z pochodzącego stąd Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Dumny jest też “Znachor”, że ukazał się jako film! Polska dała światu dzieło, nowy temat, który niesie na sobie znak korony produkcji kinowej.
Ogólnoludzkimi, uniwersalnymi wartościami ludzkimi wciąga nas w otchłań życia ludzkiego. Przed naszymi oczami rozgrywa się rozdzierający serce dramat o lekkomyślnej damie. Wzruszy nas tragedia znanego lekarza, który straciwszy swój rozum upadł na dno znieważenia i prześladowań.”
Tadeusz Dołęga-Mostowicz w 1939 roku po raz drugi w swoim życiu wyruszył na wojnę, by bronić Polski przed bolszewicką nawałą. Jako kapral podchorąży rezerwy został wysłany na front i 20 września zginął od sowieckiej kuli pod wsią Kuty, dziś w obwodzie iwanofrankiwskim na Ukrainie. Niecałe trzy lata później pochowano jego ojca, Stefana. A w 1944 roku tragiczny los spotkał i dom Mostowiczów, który tak jak szkoła, spłonął podczas niemieckiego odwrotu.
Obecnie w tym miejscu można znaleźć resztki fundamentów i kilka cegieł z domu. Informacje o jego dawnym mieszkańcu można znaleźć niedaleko, na ścianie parafialnego budynku, który do 2017 roku zajmował sąd. Już po odzyskaniu przez Białoruś niepodległości w tym miejscu powieszono tablicę pamiątkową poświęconą Tadeuszowi Dołędze-Mostowiczowi.
Swoją drogą, dokładną lokalizację zniszczonego domu Mostowiczów udało się ustalić dzięki niemieckiemu zdjęciu lotniczemu, które Kastuś Szytal kupił kilka lat temu. Na innego niemieckim zdjęciu widać, jak budynek wyglądał. Niestety nie udało się znaleźć zdjęć rodziców pisarza, ale głęboccy krajoznawcy nie tracą na to nadziei.
– Twórczość Mostowicza, choć jest częścią polskiej kultury, jest ciekawa nie tylko dla Polaków, ale także dla sąsiadów, w tym Białorusinów – uważa Kastuś Szytal. – Miasteczko pokazane w “Znachorze” to typowe białoruskie miasteczko tych czasów. W opowieści wspomniane są Brasław, Święciany, więc akcja miała miejsce gdzieś na Wileńszczyźnie. A filmy “Znachor” i “Profesor Wilczur” były bardzo popularne na Białorusi.
I choć Tadeusz Dołęga-Mostowicz nie wykazywał sentymentu do kultury białoruskiej, to jednak jego wkład w polską i światową kulturę pozwala dzisiejszym mieszkańcom Głębokiego być dumnymi z syna swojej ziemi.
Zmicier Łupacz, pj/belsat.eu
Autor wyraża wdzięczność krajoznawcy Kastusiowi Szytlowi za nieoceniony wkład w napisanie tego materiału