Niespokojne niebo nad głową, czyli jak Łukaszenka tłumaczy militaryzację Białorusi


Rosyjskie czołgi, myśliwce, żołnierze, transporty, ciągłe ćwiczenia wojskowe i manewry – Alaksandr Łukaszenka militaryzuje kontrolowany przez siebie kraj i zapomina o swoim powtarzanym od lat szablonie Białorusi, jako kraju gdzie panuje pokój, spokój i nie ma wojny. Tłumaczenie to zagrożeniem ze strony “kolektywnego Zachodu” wydaje się wątpliwe w momencie, gdy większość społeczeństwa nie ma zaufania do “prezydenta”. Czy może Alaksandr Łukaszenka nie musi niczego tłumaczyć? O to wszystko Biełsat zapytał Ryhora Astapienię, kierownika programu białoruskiego w Chatham House oraz kierownik badań białoruskiego Centrum Nowych Idei.

Ryhor Astapienia.
Zdj.: newbelarus.vision

– Jak Łukaszenka może wytłumaczyć Białorusinom to, że sprowadza do ich kraju rosyjskie wojska (na razie na ćwiczenia), czy wchodzi w wojenną retorykę odnośnie Ukrainy? Czyli jakoś może wyjaśnić militaryzację Białorusi?

– Myślę, że wytłumaczyć to białoruskiemu społeczeństwu jest bardzo trudno. W zasadzie, na Białorusi nie ma zachwytu, nie ma pozytywnej oceny tego, co robi Łukaszenka, czyli właśnie tej militaryzacji. Wiele osób, które są teraz w kraju, jest tym zdziwionych. Wywołuje to ich napięcie, że nagle są ściągane wojska. W Homlu było wiele informacji o zaniepokojeniu ludzi, którzy myśleli, że zaczyna się wojna. Czyli to martwi Białorusinów.

Ta obecna retoryka Łukaszenki jest dla niego niezwykła i różni się od tego, co wcześniej mówił Białorusinom.

Analiza
Rosyjskie jednostki wojskowe na Białorusi – gdzie i jakie?
2022.01.28 16:53

– Czy w ogóle Łukaszenka czuje, że musi to tłumaczyć?

– Wydaje mi się, że rządzący Białorusią i tak widzą, że nie ma co tłumaczyć komukolwiek. Ważniejsze jest to, jak oni sami sobie to tłumaczą.

Władze wyjaśniają to sobie tym, że muszą mieć wsparcie Rosji i w tym celu muszą pokazać Moskwie, że są wiernymi sojusznikami Kremla. I zgodnie z tym działają. W zamian za to oczekują lojalności Rosji.

Dla zwykłych Białorusinów, władze nie mają jakiejś strategii komunikacji. Po prostu zaczęły mówić o wojnie i militaryzacji. Ale myślę, że sami Białorusini nie do końca reagują na to, ponieważ mają odporność na słowa Łukaszenki. On krzyczał, że Biden go chciał zabić, mówił tysiące razy o wojskowych operacjach planowanych w państwach NATO przeciwko Białorusi, w piątek mówił o setkach tysiącach zabitych na granicy polsko-białoruskiej przez polskie służby. Dlatego ludzie mają poczucie, że to co on mówi, nie musi być związane z rzeczywistością. Stąd ta militaryzacja jest dla ludzi po prostu tłem, które nie musi się przekładać na to, co będzie się działo na Białorusi.

Wiadomości
Orędzie Łukaszenki o „setkach tysięcy” rozstrzelanych w Polsce migrantów i wojnie na Ukrainie
2022.01.28 12:13

– Czy Rosja nie obawia się, że w ten sposób traci w oczach Białorusinów?

– Sądzę, że w Rosji jest zmilitaryzowane myślenie i dla Kremla najważniejsze jest to, że ma swoje wojska na terytorium Białorusi i może przeprowadzać masowe ćwiczenia.

Wielu ludzi, którzy podejmują decyzje w Moskwie, myśli nie o tym, czy to się podoba Białorusinom, czy nie, a o tym że to stwarza obraz Rosji, jako groźnego państwa, które może konkurować z Zachodem. A społeczeństwo białoruskie jest tu ignorowane.

– Białoruska opozycja miała strategię po sierpniu 2020 roku polegającą na tym, aby nie drażnić Rosji. Ale ona nie przyniosła żadnego efektu.

– Trudno powiedzieć, żeby to była strategia. Było przekonanie, że nie należy krytykować Kremla, ale z drugiej strony rosyjskie władze chciały więcej. Białoruska opozycja demokratyczna liczyła na wsparcie Kremla, ale to wymaga rozmów, dialogu, negocjacji, szukania kompromisu. A tego nie było.

Jeśli ktoś z opozycji liczył, że tylko ten fakt, że oni nie krytykują Kremla, sprawi, że Moskwa zechce przestać wspierać Łukaszenkę i wesprze opozycję, to to było w pewnym stopniu naiwne.

Tego rodzaju decyzje są przygotowywane przez lata więc trudno, żeby to się zmieniło w sierpniu 2020 roku w ciągu kilku tygodni.

Analiza
Pięć scenariuszy rozwoju rosyjsko-ukraińskiego kryzysu. Możliwa “wielka wojna” albo atak na infrastrukturę
2022.01.28 14:54

– Oprócz tej militaryzacji, o której mówiliśmy, czyli ściągania wojsk, są też inne działania, które można nazwać militaryzacją wewnętrzną. Na przykład zastraszanie społeczeństwa, czy wręcz wychwalanie donosicielstwa.

– Uważam, że reżim w Mińsku zdaje sobie sprawę z tego, że jest mało popularny, mniej popularny niż wcześniej. Dlatego on chce najbardziej lojalnych swoich pracowników nagradzać za to, że zostają przy nim. W ten sposób wzmacnia swoje szeregi.

Zrobiono stawkę na mniejszość, która jest militaryzowana, ma pagony, albo donosi. Dzięki niej mogą dalej kierować Białorusią. To jest wybór strategii przeżycia.

Wiadomości
Białoruska milicja nagradza obywatela donoszącego na sąsiadów-opozycjonistów
2022.01.27 12:03

– Mówi Pan o małej popularności Alaksandra Łukaszenki. Jest Pan jedną z niewielu osób, która przeprowadza sondaże na Białorusi. Jak to jest możliwe w kraju, gdzie takich badań przeprowadzać nie można?

– Robimy to przez internet. Tak jak zazwyczaj robi się badania marketingowe. One obejmują tylko miasta, to jest 77 procent mieszkańców Białorusi. Czyli nasze badania są dość wiarygodne i ilustrują to, jak myśli duża część społeczeństwa.

– W takim razie, jakie jest poparcie według Pana badań dla Alaksandra Łukaszenki?

– Jest to około 30 procent. Od półtora roku obserwujemy, że ten poziom się nie zmienia. Pozostaje na poziomie sierpnia 2020 roku. Tyle samo to są jego oponenci. Pozostali to osoby neutralne. Ale trzeba rozumieć, że jedną kwestią jest wsparcie dla konkretnych osób, a co innego idei. Większość Białorusinów chciałoby odejścia Łukaszenki. Połowa badanych mówi, że nigdy by na niego nie zagłosowała. Z drugiej strony wsparcie dla kandydatów demokratycznych jest większe jeśli zsumować poparcie dla każdego z nich. Czyli poparcie dla demokracji i jej przedstawicieli jest większe niż dla Łukaszenki i jego reżimu.

Wiadomości
Najpierw wspólne manewry, a potem okupacja? Łukaszenka zaprzecza
2022.01.28 12:17

– Kim są zatem zwolennicy Łukaszenki?

– To nie są tylko mundurowi, ale też są też urzędnicy, którzy są lojalni. To są takie dwa słupy, na których się trzyma reżim Łukaszenki, a trzecim jest Rosja, o której już mówiliśmy.

Urzędnicy, mundurowi rozumieją, że ich dobrobyt zależy od życia reżimu, dlatego muszą go wesprzeć nawet jeśli Rosja wykorzystałaby Białoruś w wojnie przeciwko Ukrainie.

– Czy ta militaryzacja, od której wyszliśmy może oznaczać spadek poparcia? Przecież zwolennicy Łukaszenki to też ludzie starsi, którzy pamiętają wojnę i tradycyjnie na niego głosują?

– To nie do końca tak. Tych ludzi zostało bardzo mało. Zmieniło się pokolenie. Ten żelazny elektorat to w dużym stopniu ludzie, którzy się urodzili na przełomie lat ‘50 i ‘60 i oni wojny nie pamiętają.

Wiadomości
W Warszawie powstanie pomnik białoruskich więźniów politycznych
2022.01.28 17:24

– Kim jest ta największa grupa, 40 procent osób, które określacie Państwo mianem “neutralnych”?

– Głównie są to ludzie, którzy chcieliby transformacji demokratycznej, chcą zmian, ale sami nie są gotowi wychodzić na protesty.

Oni trochę się jednak boją zmian. Nawet może chcieliby być poza polityką. Ale ogółem są przekonani, że Łukaszenka powinien ustąpić bo ponad 27 lat jego rządów to trochę za dużo.

– Czy propozycja zmian do konstytucji i referendum ma rozładować nastroje społeczne?

– Referendum to jest pomysł powtarzany przez Alaksandra Łukaszenkę od dawna. On mówił o tym jeszcze w 2014 roku. Pomysł polega na tym, żeby część uprawnień przekazać parlamentowi, rządowi, czy innym organom. Ta idea wróciła na poziomie prawnym w 2020 roku. To referendum i zmiany konstytucyjne miały być ustępstwem wobec społeczeństwa. Ten pomysł był sprzedawany też Rosji, jako coś co dla Moskwy będzie oznaczało korzystniejszy system polityczny.

Ale widzimy, że to się wypaliło, to nie jest to, co było na początku. Pojawił się Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy o niejasnych pełnomocnictwach, w ogóle nie wiadomo, jak będzie rządzona Białoruś. W takim przypadku referendum staje się czymś bezsensownym. Ludzie czują, że to dla nich nic nie znaczy.

Z Ryhorem Astapienią rozmawiał Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Aktualności