Najemnik z Grupy Wagnera o pseudonimie „Brześć” nagrał wideo, w którym powiedział, że Białoruś stała się nowym obszarem działalności. Zasugerował, że najemnicy mogą mieć pewien „wpływ na sytuację w kraju przed wyborami w 2024 roku” oraz podkreślił „strategicznie ważną pozycję” od północy Ukrainy. Według informacji Biełsatu wagnerowiec nazywa się Alaksiej Biarhowin i pochodzi z miejscowości Horki w obwodzie mohylewskim.
Najemnik prywatnej firmy wojskowej należącej do Jewgienija Prigożyna o pseudonimie „Brześć” wyjaśnił, jakie zadania będą stawiane przed Grupą Wagnera na Białorusi. Jak powiedział, pochodzi z Białorusi, jest w organizacji „nie pierwszy rok” i obecnie odpowiada za szkolenie najemników w posługiwaniu się ciężką bronią.
Według niego firma wojskowa pracuje „w trybie zwykłym”. Jednocześnie podkreślił, że otwiera się „nowy kierunek działań”, który „nie jest już dla nikogo tajemnicą”.
– Część personelu będzie pracować na Białorusi. Jeśli chodzi o pozostanie w Rosji, wszystko wciąż stoi pod znakiem zapytania. Najprawdopodobniej przekażemy sprzęt i broń rosyjskiemu Ministerstwu Obrony – powiedział wagnerowiec.
Mówiąc o wstrzymanym przez Prigożyna puczu, „Brześć” zauważył, że było to „coś pomiędzy improwizacją a precyzyjnie zaplanowaną akcją ludzi, którzy dużo decydują”.
– Nie należy wyciągać pochopnych wniosków, nie mając do dyspozycji informacji. W końcu nazywanie ludzi, którzy mają doświadczenie, którego nikt inny nie ma, zdrajcami tylko po to, by ich oskubać, jest po prostu głupie – powiedział, odnosząc się do reakcji Kremla na bunt Prigożyna.
W filmie opublikowanym na Grey Zone, kanale Telegram bliskim Prigożynowi, wagnerowiec omawia również wpływ, jaki pojawienie się Grupy Wagnera może mieć na sytuację na Białorusi.
– Po pierwsze, Republika Białorusi może teraz mieć najbardziej gotową do walki jednostkę na świecie przed wyborami, które odbędą się w 2024 roku. Po drugie, jeśli dobrze pamiętam, od granicy białoruskiej do Kijowa jest mniej niż 300 kilometrów [w rzeczywistości jest to około 80 kilometrów – Biełsat]. Musiał istnieć powód, dla którego rosyjskie Ministerstwo Obrony trafiłoby na północ Ukrainy. A teraz cały kontyngent NATO jest zszokowany tym, jak to się stało – powiedział.
Jak stwierdził, Białoruś pozostaje dla niego „takim samym kierunkiem jak każdy inny”. Wymienił m.in., że najemnicy „pracują” w Libii, Republice Środkowoafrykańskiej, Mali i „wszędzie tam, gdzie wyśle nas kierownictwo”. Dodał jednocześnie, że „praca na Białorusi byłaby ciekawa”.
– Mam szczerą nadzieję się, że nasza [Białorusi – Belsat.eu] skuteczność wojskowa wzrośnie, że „spece” (żołnierze jednostek specjalnych – belsat.eu) zaczerpną z doświadczenia Grupy Wagnera (…) Może się zdarzyć, że w naszym kraju dojdzie do poważnych wydarzeń i musimy być na to przygotowani – powiedział najemnik.
Odnosząc się do sytuacji w Rosji, żołnierz ironicznie zauważył, że Rosjanie mają teraz okazję, aby skonsolidować się wokół prezydenta w związku z tym, „że wagnerowcy są zdrajcami” i że siły bezpieczeństwa „tak skutecznie poradziły sobie z sytuacją”.
„Brześć” stanął również w obronie „swojego przywódcy”, któremu niektórzy rosyjscy komentatorzy „grożą egzekucją”.
– Po walce nie macha się pięściami – użył rosyjskiego powiedzenia, które oznacza, żebył czas na pokazanie siły wobec Grupy Wagnera i jej szefa
Jak wynika z informacji Biełsatu, wagnerowiec na filmie nazywa się Alaksiej Biarhowin. Informowała o nim m.in. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy 29 stycznia 2019 roku. Najemnik z Grupy Wagnera służył wówczas w Sudanie.
Jak udało się wówczas dowiedzieć Biełsatowi, Biarhowin urodził się w 1980 roku w Horkach w obwodzie mohylewskim, a następnie mieszkał w Mińsku. Wiadomo, że w przeszłości był oficerem białoruskich sił specjalnych, służył w jednostce wojskowej 3214. Później zrezygnował i zajął się „biznesem” jako indywidualny przedsiębiorca.
Od kwietnia 2015 roku walczył w Donbasie w ramach 5. batalionu i grupy taktycznej „Gwardii Republikańskiej Donieckiej Republiki Ludowej” i miał różne specjalizacje – od strzelca karabinu maszynowego po instruktora. Pod koniec 2016 roku otrzymał drugie wyższe wykształcenie – studiował zaocznie na Białoruskiej Akademii Rolniczej, przyjeżdżając na sesje prosto z frontu. Akademia znajduje się w rodzinnym mieście najemnika – Horkach.
Z rozmowy z ojcem najemnika, Uładzimirem Biarhowinem, Biełsat dowiedział się, że Alaksiej przeszedł szkolenie w bazie wagnerowców na poligonie Malkino w obwodzie krasnodarskim i zatrzymał się w jego domu w grudniu 2018 roku, prawdopodobnie przed wysłaniem do Sudanu. Biarhowin starszy ujawnił również, że w lutym 2018 roku jego mieszkanie zostało przeszukane przez KGB, po czym doznał mini zawału.
Białoruskie prawo przewiduje ściganie karne za najemnictwo.
Anton Taczniak, lp/ belsat.eu