"Byli żyłą złota". Migranci zniknęli z Mińska


W ostatnich tygodniach migranci na dobre zniknęli z mińskich centrów handlowych i ulic stolicy. W rozmowach z pracownikami restauracji i sklepów można jednak usłyszeć rozżalenie – w „czasach migrantów” biznes szedł lepiej.

– Wcześniej codziennie było ok. 500 klientów, teraz jest może 150 – opowiada PAP pracownik baru z kebabem w mińskim centrum handlowym Galereja.

Migranci czekający na transport na granicę w centrum handlowym Galereja. Mińsk, Białoruś, 25 października 2021 r. PB/belsat.eu

Jeszcze miesiąc temu ten prestiżowy sklep w centrum stolicy był pełen gości z Bliskiego Wschodu. Władze nazywały ich „turystami”, ale dla pracowników byli „migrantami” lub „uchodźcami”.

– Przychodzili rano, niedługo po otwarciu i potem byli już przez cały dzień. Kupowali kebab z kurczakiem, wszyscy tak samo, bo jest halal. Zostawiali napiwki – śmieje się rozmówca PAP.

Strefa gastronomiczna w Galerei z fast-foodami była ulubionym miejscem migrantów, bo można tu tanio zjeść. Szczególnie popularny był Doner, uzbecka Czajchana, a także KFC. Na droższe restauracje większość z przybyszy nie miała pieniędzy, zwłaszcza po dłuższym czasie przebywania na Białorusi, a niektórzy spędzili w tym kraju nawet po 40-50 dni.

– Do restauracji Ramiz chodzili na shishę i zamawiali coś taniego, a do nas przychodzili się najeść – dodaje pracownik fast-foodu.

Reportaż
“Dzisiaj wrócił z lasu”. Kurdowie czekają w Mińsku na kolejne próby przekroczenia granicy
2021.11.18 20:04

 

Dla wielu biznesów na Białorusi migranci okazali się – jak słyszymy – żyłą złota. Zarabiały na nich hotele, gastronomia, sklepy z odzieżą i sprzętem turystycznym, a także taksówkarze, którzy wozili ich po mieście, a za kurs do Grodna czy Brześcia brali średnio po 200 dol.

W rozmowach z PAP Kurdowie z Iraku skarżyli się, że na ich oczach ceny ich ulubionych dań w niektórych restauracjach wzrosły. To samo było z mieszkaniami, które wynajmowali „na mieście” pomiędzy wyjazdami na granicę, gdzie podejmowali próby nielegalnego przedostania się do Polski.

– Myślę, że wszyscy byli zadowoleni, że mamy tych “turystów”, chociaż było wiadomo, po co tu przyjechali. Ale trzeba to zrozumieć – granice lądowe są zamknięte, ruch lotniczy zamarł [z powodu sankcji po przymusowym lądowaniu Ryanair w Mińsku w maju br.]. Każdy chce zarobić, a oni płacili – opowiadał PAP taksówkarz, pracujący na lotnisku.

Reportaż
Korespondent Biełsatu w Kurdystanie: Szlak przez Rosję staje się dominujący
2021.12.07 12:04

W szczytowej fazie kryzysu migracyjnego na lotnisko przybywały dziennie nawet setki migrantów z Bliskiego Wschodu. Pod presją UE i krajów zachodnich do Mińska przestały latać samoloty z Iraku, migrantów przestano przyjmować na loty ze Stambułu i z Dubaju.

– Teraz ruch jest niewielki. Lata głównie Rosja, Gruzja, Stambuł i Dubaj. Dla nas to duży problem, bo prawie nie ma pracy – skarżył się taksówkarz.

Od końca listopada zorganizowanymi przez władze Iraku lotami wywozowymi wyleciało już z Białorusi ok. 4 tys. migrantów pochodzących z tego kraju, głównie Kurdów. Liczba migrantów, którzy wciąż znajdują się na Białorusi, jest trudna do oszacowania.

W miejscach publicznych migranci wolą się nie pokazywać, bo wiedzą, że mogą zostać zatrzymani i odwiezieni na lotnisko, by tam oczekiwać na kolejny lot repatriacyjny.

– Przychodzą jeszcze czasami, ale są to pojedyncze osoby, czasami grupy po 3-4 ludzi – mówią rozmówcy PAP w Galerei.

Wiadomości
MSW Litwy: Łukaszenka rozkazał oczyścić magazyny i Mińsk z migrantów
2021.12.20 19:06

pj/belsat.eu wg PAP

Aktualności