„Brońcie nas, a nie milczycie”. Monolog z rosyjskiego Grajworonu, do którego weszli dywersanci


Graniczący bezpośrednio z Ukrainą rejon grajworoński obwodu biełgorodzkiego znalazł się dziś pod ostrzałem – po tym, jak prawdopodobnie weszły tam oddziały Legionu Wolność Rosji i Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, walczące w ramach Siły Zbrojnych Ukrainy. Walki w obwodzie biełgorodzkim dalej trwają, rosyjskie władze poinformowały już o ośmiu rannych. Nasz rosyjskojęzyczny portal Wot Tak rozmawiał z Tatianą, pracownicą szpitala w Grajworonie, która opowiedziała o walkach i o tym, jak miejscowi reagują na sytuację w mieście. Oto jej monolog.

Kolaż zdjęć ostrzału Grajworonu, rosyjskich żołnierzy antyputinistów i komunikatu gubernatora. Grafika: vot-tak.tv

– Właśnie coś strasznie wybuchło nad moją głową, jesteśmy po prostu w szoku. My oczywiście mamy piwnicę w domu, jak coś, to do niej zejdziemy. Nasze czołgi są wszędzie, nadchodzi pomoc.

Przedarli się przez granicę w Dronowce. W biełgorodzkich kanałach w Telegramie piszą, że zajęli wieś Głotowo. Trwa ewakuacja mieszkańców, zajęli tam dom kultury. Nie wiem co tam się teraz dzieje: to było między dwunastą trzydzieści a pierwszą. O godzinie drugiej [rajd przez terytorium Federacji Rosyjskiej] potwierdził [gubernator Wiaczesław] Gładkow, choć początkowo mówiono, że to fejk. Jaki fejk! Pracuję w Centralnym Szpitalu Rejonowym w Grajworonie. Od dziewiątej rano obserwujemy, jak rozpoczął się ostrzał w Gołowczynie. Mamuśka stamtąd była u nas na USG. Ona i nasz lekarz otrzymali SMS-a o ostrzale.

Aktualizacja
Wolni Rosjanie wkroczyli do Rosji. Trwają walki w przygranicznych miejscowościach WIDEO
2023.05.22 19:41

Potem kazano nam zejść do piwnic, jako do schronu przeciwlotniczego. Zaczął unosić się zapach podobny do dichlorfosu i spalenizny. Dymiło. Coś się paliło — benzyna, ropa, olej napędowy. W naszym szpitalu było czuć. Kłamali, że to farba. Ale to nie farba, znam jej zapach.

Wypuścili nas z Centralnego Szpitala Rejonowego, powiedzieli: „Uciekajcie do domów”. Pobiegłam. Obok szpitala jest Park Troicki, tam stało wojsko. Teraz czołgi jeżdżą po wszystkich ulicach. U moich krewnych w Grajworonie spadły fragmenty jakiegoś drona, zestrzelonego przez obronę przeciwlotniczą.

W domu co trzy minuty słyszałam wybuchy. Rozmawiałam z lekarzem i nawet zerwało nam się połączenie: może dlatego, że mam starego iPhone’a — amerykańskiego.

Jest dwóch rannych: jeden w ciężkim stanie, drugi w średnim. Osobiście go nie widziałam, ale wiem z sieci społecznościowych i od mieszkańców. Ale wybuchy sama słyszę. To straszne, straszne! Daj Boże, żeby piwnica nas uratowała, żebyśmy zdążyli się tam schować, dobiec do niej.

Oczywiście piszą o wyłomach w granicy, że ci sabotażyści przedostali się do Dronowki, Głotowa i Kozinki. Moim zdaniem ostrzelano też urząd celny. Znowu walą! Aż budynki chodzą, szyby drżą. Nie możemy otwierać okien. W internecie piszą (ale może to fejk), że ​​w jednostce wojskowej w Antonowce doszło do wybuchu [amunicji] i mogą być wyziewy.

Proszę posłuchać, zaraz wyjdę na ulicę — jak mnie zabiją, to trudno. Proszę posłuchać [Słychać odgłosy eksplozji]. Stoję przed swoim domem. To niedopuszczalne! Ja wszystko rozumiem, że trwają działania wojenne, specjalna operacja wojskowa [inwazja Rosji na Ukrainę], ale przecież swoich się nie porzuca! Oczywiście ludzie są w koszmarnym stanie. Szkoda wojskowych i cywili.

Wczoraj o 23.00 w sieciach społecznościowych podali, że spłonął gmach administracji w Gołowczynie, a dziś zapytaliśmy w pracy o to mieszkańców. Oni widzieli ten budynek. Teraz nie wiadomo, gdzie spadają te pociski. Możliwe, że strąca je obrona przeciwlotnicza. O, znowu walą! To nie jest normalne. To się nie zdarza. Chociaż nie, zdarza się — na terytorium Ukrainy, a na terytorium Rosji tak być nie powinno. To jakiś dom wariatów.

W samym Grajworonie jest teraz bardzo głośno. Jesteśmy siedem kilometrów od granicy. Nie może być tak głośno.

Wysłali nas do domów. Wszystkie instytucje są zamknięte. Sklepy Magnit pozamykali. Wszyscy są albo w domach, albo w piwnicach. Cały Grajworon i pobliskie wioski.

Reportaż
Rosyjski Korpus Ochotniczy, Legion „Wolność Rosji” i „Azow”. Jak Rosjanie walczą przeciwko Putinowi
2022.08.25 15:45

Głośno jest nie tylko tutaj: w Biełgorodzie, Briańsku i innych obszarach przygranicznych. Mszczą się na nas. Wiemy za co. Ale choćby nas mieli rozszarpać, nigdzie stąd nie pójdziemy. Powinniśmy zlikwidować wroga na granicy.

Jesteśmy w Federacji Rosyjskiej, na własnej ziemi. Tu się urodziliśmy i tu umrzemy. I nie trzeba proponować nam wyjazdu gdzieś: niech zapewnią nam ochronę, a nie mówią, żebyśmy gdzieś zniknęli. Nie po to wspieramy specjalną operację wojskową [inwazję Rosji na Ukrainę], żeby stąd wyjeżdżać, opuszczać swoje domy, żeby nas zabijali, a domy burzyli. Ludzie już wariują, są wściekli. Prosimy Federację Rosyjską, aby nas chroniła, a nie tylko milczała.

To okrutne i nieludzkie wobec mieszkańców swojego państwa. Czasami wydaje się, że nikt nas nie potrzebuje: ratuj się tak, jak umiesz! Przydaliby się nam tu wagnerowcy, którzy by nas obronili. Chłopaki tu oczywiście walczą. I znam kilku strażników granicznych, którzy opowiadają, co się dzieje. Gwardia Narodowa i wszystkie służby walczą na ura!

Wyje syrena, słyszycie? Komu jesteśmy potrzebni? Kto nam powie? Przyjmowaliśmy uchodźców, żeby znaleźli schronienie. Przyjechali mieszkańcy Biełgorodu z Charkowa — na Majakowskiego w Biełgorodzie ich zabiło. Po co? Droga do Biełgorodu jest bombardowana, gdzie jechać? Oczywiście, pomagamy już przecież naszym terytoriom — Ługańskiej Republice Ludowej, Donieckiej Republice Ludowej. Bardzo im współczujemy. Ale my zawsze byliśmy terytorium Rosji. Za co nas to spotkało? Oczywiście, potrzebne są bardziej drastyczne działania. Brakuje Stalina.

Mój znajomy, przyjaciel krewnego, postanowił wyjechać [z rajonu grajworońskiego], więc wrócił po dokumenty do wsi Głotowo. Właśnie tam, gdzie polują dywersanci. To wszystko nie jest fejkiem. Wrócił, dywersanci go zatrzymali, wpadł w ich łapy. Zabrali mu samochód, laptop, dowód i paszport. Ostatecznie nie dojechał do domu, żeby zabrać dokumenty. Był duchownym w cerkwi. Nie wiem, czy miał na sobie sutannę. Wypuścili go, może modlitwa pomogła. Kazali mu uciekać. 

No, więc uciekał krzakami, drogami, chował się. Uciekając, widział jeszcze inne potłuczone, rozstrzelane samochody. Ktoś go podwiózł i przyjechał do moich krewnych, a potem już razem wyjechali do Biełgorodu. Tak się uratował, ale zabrali mu samochód. Dywersantów w Głotowie było 80, ktoś z nich już odjechał, ktoś został. Teraz trwają tam walki.

Wiadomości
“Już wkrótce!” Rosyjscy radykałowie zapowiedzieli powstanie przeciwko Putinowi
2023.05.20 11:54

Spisał Mark Walberg/vot-tak.tv, pj/belsat.eu

Aktualności