20-lecie Putina: operacja Breżniew 2.0

Gdy dokładnie 20 lat temu Władimir Putin wygrał wybory, jako młody i energiczny lider miał być odtrutką dla niedołężniejącego Borysa Jelcyna. Po latach sam wybrał drogę lidera ZSRR Leonida Breżniewa, który rządził krajem mimo postępującej niewydolności aż do śmierci.

Jest jednak pewna różnica: Leonid Breżniew zajmował stanowisko I Sekretarza Komitetu Centralnego KPZR łącznie 22 lata. Rosjanie już spędzili 20 lat z Władimirem Putinem i pewnie, „o ile naród w referendum pozwoli”, spędzą z nim drugie tyle.

W 2000 roku Putin uzyskał w wyborach jedynie 53 proc. głosów, w kolejnych głosowaniach stawiał się kandydatem coraz bardziej “bezalternatywnym”.
Zdj. Kremlin.ru

26 marca 2000 roku na jego pierwszą kadencję Rosja wybrała polityka, o którym trzy miesiące wcześniej wiedziała niewiele. W odróżnieniu od Borysa Jelcyna nie był ludowym trybunem. Sprawiał wrażenie absolutnie bezbarwnego technokraty, wybranego przez Jelcyna na stanowisko premiera z szarej masy wielu podobnych mu urzędników. Zresztą wtedy Putin miał być takim Jelcynem 2.0. Po pierwsze, zachować nietykalność patrona i jego rodziny, co zresztą wykonał co do joty. A poza tym trzymać Rosję na ścieżce demokracji, wolnego rynku i otwartości na Zachód. Z czego akurat zrezygnował.

Przy Putinie nie ma nikogo ze starej gwardii, łącznie z jego żoną, z którą się rozwiódł w 2013 r. Na zdjęciu Ludmiła i Władimir Putin glosują podczas jego pierwszych wyborów.
Zdj. ITAR-TASS photo / Vladimir / wiki cc

Potem zszedł też ze ścieżki jelcynowskiego antykomunizmu, czego symbolem było przywrócenie niewiele zmodyfikowanego sowieckiego hymnu. A później działy się rzeczy gorsze i gorsze. Ich ukoronowaniem było wywołanie wojny na wchodzie Ukrainy. Wojny niemalże bratobójczej, biorąc pod uwagę, że w tym regionie ukraińskość i rosyjskość były dokładnie wymieszane. Wojny, w której w zestrzelonym samolocie malezyjskich linii lotniczych zginęło 296 obywateli państw trzecich.

Pod koniec 2018 r. były dziennikarz rosyjskiej telewizji Witalij Manski nakręcił film ”Świadkowie Putina”. To obraz złożony z archiwalnych nagrań zrobionych w momencie przekazywania Putinowi władzy. W filmie pokazano sztab wyborczy przyszłego prezydenta tuż po jego wygranej. Gdy film wchodził na ekrany, ze starej gwardii obecnego prezydenta zostało już tylko dwóch ludzi: Dmitrij Miedwiediew, czyli długoletni premier, a nawet jednokadencyjny prezydent. Oraz Władisław Surkow, cyniczny macher od postmodernistycznej ideologii rządzącej Kremlem, a w ostatnich czasach tzw. kurator spraw ukraińskich. Pozostali albo poróżnili się z Putinem lub wręcz przeszli do opozycji. Niektórzy nawet stracili w życie w dziwnych okolicznościach.

Niemal dokładnie 20 lat później, kilka tygodni temu Putin odsunął i Miedwiediewa i Surkowa. Choć w przypadku tego pierwszego być może był to akt łaski – premier w Rosji w trudnych czasach jest jak zderzak, na którym swoją złość wyżywa i lud i prezydent.

Wiadomości
Doradca rosyjskiego prezydenta: putinizm to ideologia przyszłości
2019.02.11 16:42

Tak więc teraz Putin ma wokół siebie jedynie ludzi, którzy wszystko zawdzięczają jemu. Rosyjski przywódca jest jak sfinks i praktycznie nie wiadomo, co siedzi w jego głowie. Nie musi tłumaczyć swoich decyzji przed żadnym kolektywnym organem. Inaczej nawet niż w czasach ZSRR, gdzie I sekretarz był niemal bogiem, ale jednak Biuro Polityczne mogło go w pewnych warunkach z tego piedestału zrzucić.

Samo podjęcie decyzji o „wyzerowaniu kadencji” również daje wiele do myślenia. Dlaczego nie poprzedziła jej wielotygodniowa propagandowa ofensywa, podczas której weterani, emeryci, załogi fabryk, naukowcy i artyści nie składali wiernopoddańczych próśb o pozostanie przy władzy? Putin zgodził się na swoją dożywotnią władzę jakby z dnia na dzień. Jedynie przy wsparciu pierwszej sowieckiej kosmonautki Walentiny Tiereszkowej. To ona, jako deputowana Dumy, oficjalnie zgłosiła poprawkę do konstytucji zerującą kadencje. Czy zainspirowała go nagła zapaść na rynku ropy naftowej, do której zresztą doprowadził, rozpoczynając wojnę gospodarczą z Arabią Saudyjską? Czy może wreszcie nadciągający sztorm koronawirusa?

Wiadomości
Putin nie chce dalej rządzić, chyba że naród zadecyduje inaczej
2020.03.10 14:19

Dla krajów ościennych dożywocie Putina może być i złą i dobrą wiadomością. Dożywocie oznacza bowiem rozpoczęcie projektu Breżniew 2.0. Putin wprawdzie odżegnywał się od tych porównań, bo sam przecież z kadencji na kadencję wybierany jest w „coraz wolniejszych wyborach”. Jednak nawet w swoim przemówieniu przyszły dożywotni prezydent przyznał, że bez zmiany władzy nie ma dynamiki w kraju. I dlatego pozostanie Putina przy władzy będzie oznaczać dalsze cementowanie się korupcyjnych układów i dalszą degradację państwa. Może to w rezultacie, tak jak w przypadku ZSRR, doprowadzić do porzucenia planów odbudowy imperium.

Dlaczego to może być scenariusz zły dla sąsiadów? Socjolog Jadwiga Staniszkis wypracowała teorię, według której układ polityczny w bezalternatywnym systemie, jakim był komunizm, był regulowany przez nieuchronne kryzysy. I wygrywała ta grupa, która umiała zbliżający się kryzys przewidzieć i uderzyć pierwsza. I w łonie starej elity zaprezentować „odświeżoną” nową ekipę. Według tej teorii Putin przewidział nadciągającą burzę i wykonał pierwszy ruch, nie czekając aż siądzie gospodarka pozbawiona naftowej kroplówki i dobita koronawirusem. Punkt dla niego, bo uciął wszelkie spekulacje o odmłodzeniu kierownictwa kraju. A rosyjska elita władzy poparła jego decyzję, co widać było po prawie jednogłośnej akceptacji tych pomysłów w Dumie.

Opinie
Z Putinem na zawsze
2020.03.11 12:50

Jednak to dopiero początek kryzysu, który może się ciągnąć. Putin wie, że najlepszym lekarstwem na spadek popularności jest lokalna wojenka. Takie wywołał w Gruzji w 2008 r. i na Ukrainie w 2014 r. Dożywotni prezydent Putin oznacza coraz większe prawdopodobieństwo, że kryzysem nie da się zarządzać inaczej niż przez agresywną politykę zagraniczną. A Putin już złamał tabu, wywołując wojnę w Europie. Stabilność w Rosji za sprawą dożywocia Putina, dla Europy i świata może oznaczać więc dalszą destabilizację.

Jakub Biernat/belsat.eu

INNE TEKSTY AUTORA W DZIALE OPINIE

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności