“Matki z krzykiem biegły ratować dzieci”. Relacje świadków katastrofy śmigłowca w Browarach
W katastrofie śmigłowca, którym leciało kierownictwo ukraińskiego MSW, zginęło dziś w Browarach pod Kijowem 14 osób. Reporterzy naszego rosyjskojęzycznego portalu Wot Tak rozmawiali na miejscu ze świadkami i uczestnikami zdarzenia.
Śmigłowiec spadł obok przedszkola
Dziś po godzinie 8 rano osiedlem bloków mieszkalnych w Browarach pod Kijowem wstrząsnął najpierw łopot wirników helikoptera, a potem eksplozja. Andrij, którego mieszkanie znajduje się sto metrów od miejsca katastrofy, powiedział nam, że przed upadkiem maszyna wykonała kilka okrążeń nad okolicą.
– Najwyraźniej pilot szukał, gdzie najbezpieczniej będzie spaść. I ostatecznie wjechał w klatkę bloku i zahaczył piętro przedszkola. Przez okno słyszałem, jak matki, które właśnie odprowadziły dzieci do przedszkola, z krzykiem biegły je ratować – powiedział Wot Tak mieszkaniec podstołecznej miejscowości.
O łoskocie, który było słychać przed upadkiem, opowiadają też wychowawczynie z przedszkola. Jedna z nich potwierdziła, że śmigłowiec nie spadł na budynek, a jedynie zaczepił go.
– To wyglądało, jakby zrzucili na nas bańkę z benzyną. Przedszkole momentalnie stanęło w płomieniach.
– Zamilkliśmy, a wtedy po wyciu usłyszeliśmy wybuch. Wszyscy padli i szybko ewakuowaliśmy się do schronu. Zdążyliśmy przyjąć czworo dzieci, ale rodzice od razu je zabrali – powiedziała inna nauczycielka.
W ewakuacji przedszkolaków pomagali przechodnie i mieszkańcy osiedla, którzy po eksplozji wybiegli ze swoich mieszkań. Uczący się w jedenastej klasie Hłeb powiedział Wot Tak, że wraz z kolegą byli w niedalekiej przychodni, gdy usłyszeli wybuch.
– Usłyszałem krzyki, zobaczyłem, jak wybiegały dzieci. Ludzie podawali je sobie nad płotem. Razem z innymi, którzy podeszli, zaczęliśmy je zabierać, udzielać pierwszej pomocy. Do mojego mieszkania zabraliśmy troje dzieci. Sprawdziliśmy, czy mają złamania albo urazy. Jeden z chłopców miał poparzoną głowę. Druga dziewczynka miała zadrapania i siniaki. Przemyliśmy rany wodą utlenioną, zabandażowaliśmy, daliśmy cukierki i włączyliśmy bajkę. Potem znaleźliśmy rodziców i oddaliśmy im dzieci.
Na miejsce tragedii przybył ambasador Polski na Ukrainie Bartosz Cichocki, który wyraził współczucie rodzinom ofiar i poszkodowanych. Dyplomata znał się osobiście z ministrem spraw wewnętrznych Denysem Monastyrskim i wiceministrem Jewhenem Jeninem, którzy zginęli w katastrofie.
– Ściśle współpracowaliśmy z ministrem Monastyrskim i jego zastępcą Jeninem. Bez nich tak szybka i zakrojona na szeroką skalę pomoc Ukraińcom w Polsce nie byłaby możliwa. Przez pierwsze tygodnie po wtargnięciu [Rosjan na Ukrainę] byliśmy w ciągłym kontakcie i to, że setki tysięcy Ukraińców znalazły azyl w Polsce to między innymi zasługa Monastyrskiego – powiedział ambasador w komentarzu dla Wot Tak.
Około godziny 16 Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (straż pożarna) poinformowała o zakończeniu działań poszukiwawczo-ratowniczych. Zginęło 14 osób, w tym jedno dziecko. Poszkodowanych zostało 25 osób, w tym 11 dzieci.
Poza szefem MSW i jego zastępcą na pokładzie Eurocoptera AS332 Super Puma znajdowali się sekretarz MSW Jurij Łubkowycz, asystentka ministra Tetiana Szutiak, szef ochrony ministra Mychajło Pawłuszko, fotograf Mykoła Anacki oraz trzech członków załogi. Śmigłowiec leciał do obwodu charkowskiego, gdzie dziś z udziałem Gwardii Narodowej MSW miała rozpocząć się operacja antydywersyjna.
Więcej zdjęć:
Aleksandr Orłow, Maksim Szylin, Julia Kołtak/Wot Tak; pj/belsat.eu
