„Porażka rosyjskiej obrony przeciwlotniczej”. Ekspert o ataku dronami na A-50 pod Mińskiem


W niedzielę białoruscy partyzanci przeprowadzili brawurowy atak na bazujący w Maczuliszczach pod Mińskiem rosyjski „latający radar” A-50. Przyznała się do niego antyłukaszenkowska opozycja, która opublikowała także nagrania z lotów zwiadowczych – pokazały one, że ani samolot, ani lotnisko nie były zabezpieczone. O skutki tej akcji dywersyjnej Biełsat zapytał Juliusza Sabaka, dziennikarza Defence24pl w zakresie obronności, techniki wojskowej i lotniczej.

Rosyjski “latający rada” A-50U w kamerze drona białoruskich partyzantów podczas lotu zwiadowczego. Lotnisko w Maczuliszczach pod Mińskiem. Źródło: ByPol

– Jak nazwałby pan ten incydent. Czy był to akt dywersji, który poważnie wpłynie na możliwości rosyjskiego lotnictwa, czy może niewielka nieprzyjemność?

– Jeśli chodzi o ten konkretny atak, to jest od bardzo dotkliwy dla rosyjskiego lotnictwa. Po pierwsze dlatego, że zaatakowano sprzęt bardzo wartościowy — nie tylko materialnie, ale także w sensie strategicznym. Bo A-50U to specjalistyczny samolot wczesnego ostrzegania, czasem mówi się też na niego AWACS, chociaż to nazwa przypisana do konkretnej maszyny. Są to samoloty wyładowane bardzo kosztowną nowoczesną elektroniką, wyposażone w ogromny radar umieszczony nad kadłubem samolotu. Rosja posiada tylko kilkanaście takich maszyn, z czego 7 w najnowocześniejszej wersji A-50U, a dokładnie taki samolot został uszkodzony na lotnisku w Maczuliszczach. Także jest to duża strata dla Rosji. 

Z drugiej strony jest to też ogromny problem wizerunkowy, ze względu na brak zabezpieczenia tego bardzo wartościowego sprzętu. W ostatnim czasie pojawiło się nagranie wykonane dwa tygodnie przed atakiem. Widać na nim, jak mały dron wlatuje na lotnisko, ląduje na radarze tego A-50 i odlatuje zupełnie przez nikogo nie niepokojony.

Jest to więc ogromna porażka obrony przeciwlotniczej Rosji, systemów zabezpieczeń. Pokazuje to, że Rosjanie nie mają narzędzi i umiejętności, by zabezpieczyć swoje bazy, infrastrukturę przed atakami małych dronów. Bo dokładnie w ten sam sposób można zaatakować magazyny paliw, rafinerie, bazę wojskową, czy nawet sztab. Wygląda na to, że rosyjskie zabezpieczenia albo są nieskuteczne, albo nie istnieją. 

– Taki dron jest wielkości ptaka. Czy system ochrony lotniska powinien być w stanie temu zapobiec?

– Ochrona lotnisk przed tak małymi obiektami jest problemem. To pewna luka w systemach zabezpieczeń. Nawet cywilne lotniska muszą zabezpieczać się przed małymi dronami, bo one zwyczajnie zagrażają ruchowi lotniczemu. Przecież taki dron mógłby wpaść do silnika startującego samolotu. I nawet gdyby nie przenosił bomby, mógłby spowodować awaryjne lądowanie, a może nawet rozbicie się samolotu, a na pewno awarię i ogromne straty finansowe. 

Z kolei tu mamy sytuację, gdy zaatakowano bezpośrednio bardzo ważny samolot, który zupełnie nie był zabezpieczony. Tam nie było żadnych sensorów, a nawet żadnej warty. Samolot kosztujący dziesiątki milionów dolarów stał sobie swobodnie na lotnisku, z dala od zabezpieczeń, budynków. Zupełnie jak zwykły samolot. 

Atak na tak ważny samolot to blamaż dla Rosjan. Bo A-50U należący do rosyjskiego lotnictwo ma bardzo mało. One są istotne, bo pozwalają widzieć otoczenie na odległość kilkuset kilometrów, wykrywać wrogie samoloty, rakiety manewrujące, a nawet jednostki naziemne, czy artylerię. A-50U są bardzo potrzebne do toczenia wojny i Rosjanie będą teraz mieli problem. Albo muszą te samoloty przenieść gdzieś dalej, przez co będą dłużej dolatywały i krócej  znajdowały się nad terenem działań. Albo będą musieli zdecydowanie zwiększyć poziom ochrony. 

– Jak mocno taki samolot mógł zostać uszkodzony za pomocą drona? Wczoraj udało mu się odlecieć z Mińska do Rosji. Być może na remont, ale jednak mógł lecieć. Na zdjęciach satelitarnych widać było jedynie pewne zmiany w kolorystyce samolotu, ale nie zniszczenia. 

– Ślady uszkodzeń widoczne na zdjęciach satelitarnych są ulokowane tam, gdzie znajdują się radary, systemy sterujące, kosztowna elektronika. Widać, że zaatakowano najistotniejszą część samolotu, a nie jego układy potrzebne do lotu. Nie wiem, czy tak został zaplanowany ten atak, czy operatorzy dronów wiedzieli, gdzie uderzyć. 

Trzeba też wziąć pod uwagę, że [według ByPol – przyp. red.] urządzenia użyte do ataku nie były pierwotnie do tego przeznaczone. Na przykład polskie drony Warmate mają głowicę wystarczającą do zniszczenia takiego samolotu. Natomiast tu użyto dronów przenoszących ładunek odpowiadający jednemu granatowi ręcznemu. 

Porównanie rozmiarów A-50 i trzech bezzałogowców: słynnego rozpoznawczo-bojowego Bayraktara, polskiej amunicji krążącej Warmate i użytego do ataku chińskiego DJI-FPV. Grafika: belsat.eu

A-50 jest zbudowany na bazie rosyjskiego transportowego Ił-76 – to ciężka, potężna maszyna. Żeby taki samolot zniszczyć na ziemi, trzeba by trafić na przykład w zbiornik z paliwem. Samolotu nie zniszczono, natomiast uszkodzenia na pewno są poważne, kosztowne i będą wymagały napraw. Nie objęły części potrzebnych do lotu, tylko te niezbędne do wykonywania zadań. 

– Czy po takim blamażu można się spodziewać jakichś problemów Rosji ze sprzedażą uzbrojenia — na przykład zestawów obrony przeciwlotniczej?

– Jeśli chodzi o rosyjską broń, to ona już teraz nie ma najlepszej prasy na świecie. Wiele krajów z niej rezygnuje, nawet państwa tradycyjnie kupujące broń od Rosji. Z jednej strony dlatego, że ten sprzęt niespecjalnie się sprawdza, co Ukraińcy pokazują na przykład w materiałach wideo. Z drugiej strony sankcje zachodnie, przede wszystkim amerykańskie i europejskie, komplikują możliwości dostawy sprzętu i części zamiennych. Użytkownik musi być świadomy, że nawet jeśli kupi samolot, to może potem nie dostać do niego części, bo te dostawy będą blokowane. 

Wiadomości
Ukraina. Rosjanie stracili myśliwiec Su-34
2023.03.03 16:37

Dodatkowo rosyjski przemysł jest bardzo uzależniony od zachodnich maszyn. Tak naprawdę cały nowoczesny sprzęt używany w produkcji jest pochodzenia zachodniego. Sankcje spowodowały, że różnego rodzaju elektronicznie sterowane maszyny używane w rosyjskim przemyśle są mniej sprawne. Oprogramowanie nie jest aktualizowane. Części zamienne — jak ostrza do tokarek i frezarek precyzyjnych — nie są dostarczane. W związku z tym Rosja musi to naprawiać metodami chałupniczymi, stosować zamienniki, co nie wpływa dobrze na jakość.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest polityka amerykańska. Wielu odbiorców uzbrojenia nie chce narażać się Waszyngtonowi, kupując od Rosjan. Wolą kupić gdzie indziej, co działa na korzyść nie tylko takich producentów jak USA, ale też Chiny, Czechy, Turcja czy nawet Polska. Bo pojawia się wolne miejsce na rynkach zdominowanych do tej pory przez sprzęt rosyjski. 

Myślę jednak, że ten konkretny atak nie wpływa na rosyjskie możliwości sprzedaży. Bo bardziej obnaża on nieprzygotowanie Rosjan, niż brak możliwości ich systemów obrony przeciwlotniczej. 

Takie małe drony są ogólnie trudne do wykrycia i zniszczenia, choć tutaj nie było najwyraźniej żadnej próby zabezpieczenia. Bo skoro nie zareagowano na ten pierwszy lot rozpoznawczy, to potem nie można było zareagować na ten właściwy atak. Naprawdę wygląda na to, że nikt tego nie zauważył. 

Wideo
Białoruscy konspiratorzy: zaatakowany wcześniej A-50 odleciał do Rosji WIDEO
2023.03.02 12:50

Rozmawiał Aleś Nawaborski.

pj/belsat.eu

Aktualności