Armenia jest gotowa ubiegać się o status kandydata do Unii Europejskiej – powiedział przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Armenii Alen Simonian. Jednocześnie odniósł się do niewypełnienia przez Rosję zobowiązań sojuszniczych wobec Erywania.
– Jesteśmy gotowi. I będziemy podążać w kierunku, który zapewni nam największe bezpieczeństwo. Dziś fakt, że jesteśmy krajem demokratycznym, jest naszym największym gwarantem bezpieczeństwa – powiedział polityk, cytowany przez Armenpress.
Według niego Armenia ma „wyższe wskaźniki demokracji” niż wiele krajów UE.
– Nie mówimy tego my, mówią to nasi partnerzy z UE. Myślę, że powinniśmy myśleć w tym kierunku. Ale nie chcę się spieszyć. Jeśli chodzi o państwo, nie jest dobrze podejmować gwałtowne kroki – podkreślił Alen Simonian.
Nie wykluczył również możliwości opuszczenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Szef armeńskiego parlamentu podkreślił, że opinia publiczna stale wysuwa takie żądania pod adresem elit politycznych. Simonian nie uważa, by mogło to stworzyć dodatkowe problemy w relacjach z Rosją.
– Szczerze mówiąc, nie wiem, jakie problemy może stworzyć: zaatakować nas, nałożyć sankcje, co zrobi? Potrzebowaliśmy obrony, ale dziesiątki przypadków dowodzą, że nasz sojusznik nam nie pomaga. Mówimy zarówno o Górskim Karabachu, jak i suwerennym terytorium Armenii – powiedział.
Szef Zgromadzenia Narodowego Armenii przyznał również, że w 2021 roku „istniał geopolityczny plan uczynienia Armenii członkiem Państwa Związkowego Rosji i Białorusi”, ale „naród ormiański zapobiegł tym planom”, wybierając w 2021 roku rząd Nikoli Paszyniana.
Ponadto Alen Simonian nie wykluczył, że wojna azerbejdżańsko-armeńska w 2020 roku „była wynikiem porozumień między Baku a Moskwą”.
Wcześniej premier Armenii Nikol Paszynian powiedział, że udział kraju w ODKB został „zamrożony”. Premier zauważył również, że Azerbejdżan przygotowuje atak na Armenię.
Po przegraniu trzeciej, najkrótszej wojny o Górski Karabach, Armenia zaczęła oddalać się od regionalnych struktur bezpieczeństwa zdominowanych przez Rosję, wzmacniając relacje z USA i Francją. Wywołało to gniewną reakcję Moskwy, która oskarżyła rząd Paszyniana o położenie podwalin pod „zostanie drugą Ukrainę”, czyli „kolejną anty-Rosją”.
Jakub Chrust, lp/ belsat.eu