Z wędrówką do Matki Boskiej Budsławskiej: pielgrzymka do Patronki Białorusi (FOTO, WIDEO)


Korespondentka belsat.eu była w Budsławiu razem z tysiącami pielgrzymów. W naszym reportażu: fantastyczna atmosfera największej imprezy chrześcijańskiej na Białorusi.

„Pomódl się w kościele, żeby plecak z telefonem się znalazł”

1 lipca do miasteczka w obwodzie mińskim autobusy podjeżdżają jeden za drugim. Na ogromnym placu, wyznaczonym pod parking, stoją autokary z rejestracjami ze wszystkich regionów Białorusi.

Pani, z którą jadę od Mińska, telefonuje do córki:

„Co, zgubiłaś?… Pójdź do kościoła i pomódl się, żeby plecak z telefonem się znalazł!”

Obraz Matki Boskiej Budsławskiej słynie cudami od XVII wieku: przywracał wzrok, wybawiał od chorób. Ikona trafiła tu z Rzymu: papież Klemens VIII podarował są mińskiemu wojewodzie Janowi Pacowi. W roku 1998 odbyła się koronacja obrazu. W Kościele rytuał ten symbolizuje wyraz głębokiego szacunku. Wyjątkowy status ma i świątynia w Budsławiu – to narodowe sanktuarium i jedna z trzech bazylik mniejszych na Białorusi. W 1990 roku, jak tylko oficjalnie przestano prześladować religię, wznowiono słynną niegdyś tradycję pielgrzymek.

Tego roku święto zbiegło się jeszcze z 25-leciem odrodzenia struktur katolickich po latach sowieckich prześladowań.

W Budsławiu kończyła się trasa ponad dwudziestu pielgrzymek: z Baranowicz, Brześcia, Grodna, Brasławia, Gudogaju, Mołodeczna, Witebska oraz innych miast i miasteczek. Za każdym razem organizowana jest też pielgrzymka rowerowa z Mińska oraz rodzinna, z marszrutami w wersji „light”, po 15 kilometrów.

Pani Kryścina przeszła tak zwaną pokutną pielgrzymkę: 4 dni bez jedzenia, jedynie z wodą. 47 takich wiernych wyruszyło spod Czerwonego Kościoła w Mińsku razem z proboszczem Uładzisławam Zawalniukiem.

„On sam często praktykuje taki post i nas nauczył – mówi pani Kryścina. – Temu, kto idzie po raz pierwszy, pozwala się zabrać suchary. Dla mnie jest to oczyszczenie – i fizyczne, i duchowe. Prawda, że po drodze można rozmawiać z Bogiem, bo On mówi w ciszy. Czasem potrzeba głębszej modlitwy.”

Tańcami pokazujemy, że wiara nie może być smutna

Atmosfera w miasteczku namiotowym przypomina Basowiszcza: tylko bez alkoholu i z większą energią. Młodzież, nie patrząc na kilometry drogi przebyte pieszo, skacze i śpiewa. Czasem towarzyszą im bracia zakonni i siostry.

Dwie dziewczyny podłączyły smartfon do głośników, wzięły mikrofon i zorganizowały tańce. Dołączyły się one do młodzieżowej pielgrzymki z Dokszyc. To ich piąta wędrówka do Budsławia, a do kościoła dziewczyny chodzą od dziecka. Od dawna zajmują się też tańcem – dlatego i kapłan poprosił o przygotowanie programu dla młodzieży. W ten sposób, zaangażowały się one w część „rozrywkową” festu budsławskiego.

„Wydaje się, że pielgrzymka to radość. Rzeczywiście tak jest, ale my nie idziemy dla tańców, a dla tego, by umacniać swoją wiarę, znaleźć odpowiedzi na ważne pytania. Tymi tańcami pokazujemy, że wiara nie może byś smutna. Niektórzy myślą, że tylko się modlimy. Można przejść kilometry przez łany kukurydzy i nie przestawać dzielić się radością ze wszystkimi” – mówi jedna z dziewczyn.

Chociaż duchowni i wierni mają szerokie horyzonty, mówią, że młodzież zbyt swobodnie dokazuje pod ołtarzem (rolę którego spełnia tu scena przed kościołem). Na młodych pielgrzymów zwraca się tu dużo uwagi. Przywitał ich też oddzielnie arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, zwierzchnik Kościoła katolickiego na Białorusi.

Arcybiskup mińsko-mohylewski przeprosił, że tym razem nie mógł jechać razem z pielgrzymką rowerową i przywitać każdej grupy w Budsławiu, jak robił to wcześniej. W tym roku hierarcha był zajęty przyjmowaniem austriackiego kardynała Christopha Schönborna, który przyjechał na 25-lecie założenia metropolii.

„Hej, dawaj Gudogaj! Matkę Boską rozsławiaj! Swoje serce odkrywaj! Z Nią pójdź prosto w Raj! Bo miłosierdzie Jego jest na wieki!” – to pielgrzymi z Gudogaju na Grodzieńszczyźnie odpowiadają na okrzyki innych wędrowców.

Takie „kryczałki” stają się powoli tradycją: każda grupa stara się wyróżniać symboliką i wierszykami. Grupa pielgrzymów z Baranowicz nawet wypuściła w niebo baloniki.

Na jaskrawopomarańczowych koszulkach gudogajskiej grupy wydrukowano: „GOODagaj”. To pomysł byłego proboszcza, a okrzyk-rymowankę ułożyła siostra Weranika ze zgromadzenia karmelitanek Dzieciątka Jezus.

„Te „kryczałki” niosą radość, z tego, że jesteśmy zorganizowani, jesteśmy drużyną – tłumaczyła siostra Weranika. – W pielgrzymce może iść nawet niewierzący: wspólnota pomaga. Ktoś się uśmiechnie, i już iść lżej. Nawet jeśli przyszedłeś po prostu z ciekawości, jak to bywa. Chłopakowi spodoba się dziewczyna, albo na odwrót. To wszystko jest w planach Jezusa: wyciągnąć, a potem pokazać inną drogę. Oczyścić to serce i myśli, dać motywację.”

Siostra dodaje, że cała ich pielgrzymka, 151 kilometrów w 7 dni, utrzymywana była w karmelitańskim duchu: w modlitwie i z obowiązkowym czasem na milczenie.

Poczuć się cząstką wielkiej wspólnoty

Według milicji, w nocnej Mszy Św. wzięło udział około 15 tysięcy osób. Dziennikarze lubią tą część „Budsławskiego Festu” za jej widowiskowość. Jednak, gdy znajdzie się w środku, zaczyna się bardziej rozumieć głęboką wyjątkowość tego, co się tam odbywa.

W pewnym momencie modlitwy, ludzie przekazują sobie znak pokoju przez podanie ręki. Odwracasz się, spojrzysz dookoła, a końca tłumu, jak brzegu oceanu, nie widać ni z prawa, ni z lewa. Czujesz się częścią światowej wspólnoty. Jeśli wiara i Bóg nie są dla ciebie pustymi słowami, gdy sobie to uświadomisz, popłyną ci łzy wzruszenia.

Przenocować można było w autobusach, namiotach, w parku czy po prostu w śpiworze w kościele. Mnie było szkoda kłaść się spać: nie chciałam przegapić czegoś ważnego. Na szczęście, ruch nie ucichał przez całą noc. Mnisi za ofiarę częstowali włoską kawą, wyprodukowaną dla Manufaktury kapucynów na Białorusi. Noc była chyba jedyną okazją by nabyć napój bez specjalnej kolejki.

Bazylika była przemieniona: cały czas miały tam miejsce śpiewy lub modlitwy. Na ławeczkach w parku przed kościołem siedzieli współpielgrzymi: ktoś szeptał, ktoś się cicho śmiał.

Wyjazdowych stragany najbliższych spółdzielni rejonowych nie zamyka się: w ciągu tych dwóch dni zarobią jak w ciągu 2-3 miesięcy normalnej pracy.

W wywiadzie dla Biełsatu arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz powiedział, że Budsław stał się miejscem ważnym nie tylko dla katolików. Prawdopodobnie jest dlatego, że to jedyna okazja, by zobaczyć jak może wyglądać prawdziwe święto narodowe. 26 lat pod rząd ludzie przychodzą i przyjeżdżają setki kilometrów nie z przymusu, ale z potrzeby duszy, by szukać tego, co ich łączy.

 


Wszystkie zdjęcia:

CМ, belsat.eu

Aktualności