Władze Mińska nie zgodziły się na organizację spotkania dotyczącego referendum konstytucyjnego. Zaproponował je sztab Wiktara Babaryki, potencjalnego konkurenta Alaksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich, a formalnie zwróciła się o to Zjednoczona Partia Obywatelska.
Władze Mińska twierdzą, że organizatorzy nie dopełnili formalności: nie zawarto porozumienia z milicją, pogotowiem ratunkowym oraz z firmą zajmującą się zielenią miejską. Lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Mikałaj Kazłou odpowiada, że urzędnicy sabotują organizację spotkania.
– Sens tego, co się dzieje jest jasny: urzędnicy postawili mnóstwo przeszkód, żeby pozbawić ludzi możliwości być usłyszanymi – zaznacza.
Wiktar Babaryka zaproponował w czerwcu ogólnopaństwowe referendum ws. zmian w konstytucji, w tym – powrotu do ustawy zasadniczej z 1994 r. Pozwoliłoby to na przywrócenie trójpodziału władzy i ograniczenie kadencji prezydenckich.
Sam potencjalny kandydat na prezydenta przebywa obecnie za kratkami. Organy ścigania zarzucają mu machinacje finansowe, pranie brudnych pieniędzy, unikanie podatków i stworzenie zorganizowanej grupy przestępczej. Według śledztwa, miał to robić podczas sprawowania funkcji prezesa Biełgazprombanku, zanim ogłosił chęć startu wyborach.
pp/belsat.eu