W Mińsku przeszukano w czwartek wieczorem mieszkanie 73-letniej opozycjonistki Niny Bahinskiej, która stała się symbolem białoruskich protestów. Osoby, które weszły do jej mieszkania, tłumaczyły, że prowadzą “śledczy eksperyment” i chodzi o jej wnuczkę, z którą mieszka.
73-latka chodzi prawie na wszystkie demonstracje w Mińsku z wielką flagą w barwach biało-czerwono-białych, używanych przez opozycję.
Sąsiedzi opowiedzieli Radiu Swaboda, że Bahinskaja z powodu nieznajomych, którzy weszli do jej mieszkania, wezwała milicję; wkrótce do domu emerytki przybyło kilkanaście osób ubranych na czarno, podobnie do tych – jak zauważa portal TUT.by – którzy biją protestujących. Jeden z milicjantów twierdzi, że Bahinska uderzyła go stołkiem.
Według sąsiadów słychać było w mieszkaniu kłótnię. Drzwi były otwarte, przed wejściem stało kilka osób. Na dziedzińcu domu, w którym mieszka Bahinskaja, stały zaparkowane dwa mikrobusy.
Jak poinformowało Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna, przeszukanie mieszkania zakończono po godz. 21 czasu miejscowego. Nic z niego nie zabrano oprócz flagi, która stała na balkonie. Samej Bahinskiej nie zatrzymano.
Na temat opozycjonistki wypowiedział się niedawno sam Alaksandr Łukaszenka, który w połowie wezwał swoich urzędników, by nie zatrzymywali na ulicy Niny Bahinskiej, choć jej poglądy „kardynalnie rozmijają się z poglądami władzy”. Jak stwierdził, nie ma sensu tego robić, gdyż kiedy ona zniknie z ulic, „zniknie opozycja” i „znikną dekoracje”.
Nina Bahinskaja to białoruska działaczka opozycji, która od 1988 roku bierze udział w różnych protestach. W tym czasie była zatrzymywana dziesiątki razy. W 2014 roku została zatrzymana za spalenie sowieckiej flagi w pobliżu budynku KGB w Mińsku. Miało to miejsce w 77. rocznicę spalenia na dziedzińcu siedziby NKWD dziesiątek tysięcy rękopisów białoruskich działaczy kultury. Rok później została ponownie zatrzymana podczas akcji poświęconej pamięci zmarłego na Euromajdanie w Kijowie Białorusina Michaiła Żiznieuskiego.
W kolejnych latach Bahinskaja organizowała jednoosobowe pikiety i brała udział w innych formach protestu. W efekcie dostawała liczne grzywny za „udział w nielegalnych akcjach ulicznych”. Władze groziły jej konfiskatą mienia. Także odbierają połowę emerytury na poczet kar, których aktywistka konsekwentnie nie płaci.
Po wybuchu białoruskich protestów w sierpniu 2020 r. Bahinskaja stała się ich symbolem. Zyskała powszechną rozpoznawalność i szacunek protestujących. Drobna kobieta nie cofała się nigdy przed siłami OMON-u. W Interenecie można znaleźć filmiki, na których widać, jak szarpie się z funkcjonariuszami, którzy odbierają jej nieodłączną biało-czerwono-białą flagę.
W 2017 roku Nina Bahinskaja została bohaterką spotu z okazji 10-lecia Biełsatu. Opowiedziała w nim o wielkiej biało-czerwono-białej fladze, którą uszyła dla protestującej młodzieży. Wtedy była to jedna z nielicznych, tak dużych białoruskich flag narodowych. Jej historia obrazuje jedną z wartości naszej stacji – wspieranie Białorusinów w ich dążeniu do niepodległości.
jb/ belsat.eu wg PAP