Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz wziął udział w telekonferencji dla białoruskich dziennikarzy zorganizowanej przez ambasadę Polski w Mińsku.
Wiceminister skomentował wczorajsze słowa Alaksandra Łukaszenki o zamknięciu granic z zachodnimi sąsiadami. Jego zdaniem, nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością ponieważ nikt nie wstrzymywał ruchu na granicy.
– Oświadczenie białoruskich władz to emocjonalne reakcja, próba zastraszenia białoruskiego społeczeństwa – podkreślił.
Marcin Przydacz podkreślił też, że nie wprowadzono sankcji, które miały dotknąć także Polskę. O nich też mówił białoruski prezydent.
– Alaksandr Łukaszenka gra w psychologiczne gry z Białorusinami i mówi rzeczy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – zaznaczył.
Wiceminister zwrócił też uwagę na to, że Białoruś nie ma dostępu do morza, aby eksportować własne towary i istotny jest dla niej tranzyt przez sąsiednie państwa.
– Jeżeli będą problemy z tranzytem naszych towarów na Wschód, w odpowiedzi podejmiemy działania – dodał.
Wiceminister zaznaczył, że prezydent Alaksandr Łukaszenka nie jest gotowy do dialogu ze swoim społeczeństwem i z sąsiednimi krajami. Warszawa wielokrotnie próbowała bezskutecznie z nim się skontaktować, ale prezydent rozmawia tylko z Władimirem Putinem, “przed którym klęcząc prosi o pomoc”. Marcin Przydacz ma przy tym nadzieję, że ze strony otoczenia białoruskiego prezydenta pojawi się gotowość do dialogu.
pp/belsat.eu