W mińskim sądzie odbyła się dziś rozprawa przeciwko 32-letniemu Wiktarowi Baryszce. Przedsiębiorca i uczestnik protestów jest oskarżony o złamanie nogi OMONowcowi. On sam jest ofiarą milicji – w wyniku gwałtu na komisariacie spędził 12 dni na oddziale reanimacyjnym.
Posiedzenie sądu dzielnicy Leninski Rajon obserwował dziś nasz reporter. Prowadziła je sędzia Maryna Zapasnik, oskarżycielem był Alaksandra Pamanowicz, a obrońcą Natalla Jafimczyk.
Rozprawa miała rozpocząć się o godzinie 10:00, ale została przesunięta o pół godziny. Na sali zgromadziła się rodzina oskarżonego i ludzie, którzy przyszli go wspierać, jako ofiarę reżimu.
Wiktar Baruszka oskarżony jest o przestępstwo z paragrafu 5, części 2 artykułu 147 Kodeksu Karnego: umyślne spowodowanie ciężkich obrażeń ciała. Grozi za to kara od 5 do 10 lat więzienia.
Według oskarżyciela przedsiębiorca 18 października uczestniczył w Marszu Partyzanckim, na którym usiłowali go zatrzymać OMONowcy. Baruszka miał stawić opór i staranować funkcjonariusza “ciałem w ciało, nogą w nogę”, po zdarzeniu u milicjanta zdiagnozowano złamanie kości piszczelowej.
Podczas wcześniejszej rozprawy oskarżony nie przyznał się do winy. Stwierdził, że nie stawiał oporu i podczas ucieczki został powalony na ziemię, a następnie zaprowadzony do więźniarki, gdzie oznakowano go farbą w sprayu – funkcjonariusze szukali mężczyzny w niebieskiej kurtce.
Baruszka opowiedział też, co zrobiono z nim na komendzie milicji dzielnicy Leninski Rajon.
– Bili i wsadzali mi pałkę w d**ę. Po tym spędziłem 12 dni na oddziale reanimacyjnym Szpitala Pogotowia Ratunkowego. Nogi miałem tak opuchnięte, że nie mogłem zdjąć jeansów.
Podczas dzisiejszego posiedzenia sąd wysłuchał poszkodowanego – OMONowca w kominiarce pod zmienionym nazwiskiem Iwan Wołachau. Wnioskował on o 6 tysięcy rubli (8 770 złotych) odszkodowania za straty moralne i pokrycia kosztów leczenia w wysokości 351 rubli (513 złotych). Połowę pieniędzy zadeklarował przekazać na cele dobroczynne.
– Trzy miesiące spędziłem na urlopie zdrowotnym, z czego dwa w gipsie. Bardzo się też martwiłem o towarzyszy na służbie – powiedział milicjant.
Jako świadków oskarżenia prokurator powołał trzech OMONowców zeznających pod przybranymi nazwiskami. Jeden widział, że Wołachowa kopnął mężczyzna w jasnoniebieskiej kurtce, drugi widział zderzenie uciekającego w ciemnoniebieskiej kurtce z funkcjonariuszem, a trzeci zauważył uciekającego w niebieskiej kurtce, ale nie sam moment zderzenia.
Z kolei świadek obrony Swiatłana Ramanawa potwierdziła słowa oskarżonego, że został on podcięty przez OMONowca, razem z którym upadł na ziemię. Przy czym to funkcjonariusz miał spaść na Baruszkę.
Oskarżyciel zażądał dla Baruszki pięciu lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.
Po nim przemawiał adwokat i swoje ostatnie słowo wygłosił oskarżony.
– Nawet przez sekundę nie dopuszczałem do siebie myśli o celowym uderzeniu funkcjonariusza, zadaniu mu jakiejś szkody czy okaleczeniu go. Moje wychowanie, zasady moralne, poglądy i wartości nie pozwalają mi skrzywdzić drugiego człowieka, bez względu na jego zawód i wyznanie, niezależne od tego, czy jest funkcjonariuszem, czy nie.
Oskarżony zwrócił sędzi uwagę na okoliczności zdarzenia i braki w materiale dowodowym. Według niego Komitet Śledczy (prokuratura) nie zebrał wystarczającej ilości dowodów, które potwierdzałyby wersję poszkodowanego OMONowca.
– Jeszcze raz podkreślam, że żadnych ciosów nie zadawałem i nie miałem motywów. Ja naprawdę uciekałem, ale gdy mnie podcięli, straciłem równowagę i upadłem. Potem podnieśli mnie milicjanci i zaciągnęli do więźniarki. Nagranie wideo potwierdza, że wszystko odbyło się bardzo szybko, w ciągu sekundy. Nie mogłem wykonać żadnego świadomego uderzenia, ale zakładam, co mówiłem też wcześniej, że coś takiego mogło stać się niezależne ode mnie, przez przypadek – powiedział Baruszka.
Oskarżony przeprosił też rodziców, narzeczoną i ich małego synka za zmartwienia, które im sprawił. Wiktar podziękował też lekarzom, którzy pomogli mu wrócić do zdrowia – także medykom aresztu w Żodzinie.
– Nie okłamałem was. Nie macie czego się wstydzić ani winić się o błędy w wychowaniu. Nauczyliście mnie zasad moralności. Tych ludzkich wartości, które zaszczepialiście mi od pieluszki: “nie zabijaj, nie kradnij, nie krzywdź”, nie złamałem. Bardzo was kocham i możecie być ze mnie dalej dumni – powiedział rodzicom z sądowej klatki.
Mówiąc te słowa Wiktar płakał, a sala płakała razem z nim.
Na koniec oskarżony poprosił o sprawiedliwy wyrok. Decyzja sądu zostanie ogłoszona jutro.
jap,pj/belsat.eu