Od teraz bezcelowe “szlifowanie chodników” może wzbudzić podejrzenia u białoruskich milicjantów.
25 marca aktywista Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Wital Hulak wybrał się do Mińska. O godzinie 4 rano został zatrzymany na dworcu.
“Udało mi się nawet dojśc do dworca, a byłem pewny, że mnie zatrzymają” – mówi Witald Hulak.
Chłopca przez godzinę trzymano w punkcie kontrolnym, a potem jeszcze przez trzy w miejscowej komendzie dzielnicowej milicji. Właśnie tyle czasu potrzebowali funkcjonariusze, by sprawdzić, czy Wital Hulak nie “przyczynił się do popełnienia przestępstwa, rozpoczętego 03.03.2017 r. według paragrafu 1 artykułu 339 Kodeksu Karnego Republiki Białoruś” (najwidoczniej milicjantom pomyliły się pojęcia “przestępstwo” i “sprawa karna”, zauważa Biełsat). W ten sposób na oficjalne podanie do prokuratora wołkowyskiego z prośbą o wytłumaczenie zatrzymania odpowiedział aktywiście w piątek szef wołkowyskiej milicji (sic!).
“Potem odwieziono mnie służbowym dżipem do domu, pod samą klatkę, jak ministra” – mówi Wital.
Podejrzenia u milicjantów Wital Hulak wzbudził tym, że “późną porą bez przyczyny specerował po mieście” i “był podobny do osoby, która popełniła przestępstwo”.
Dojechać do Mińska aktywiście i tak nie dano. Przez cały Dzień Wolności pod oknami Witala dyżurował milicjant w cywilu, który śledził go przez cały czas, gdy chłopak wychodził na miasto.
14 marca Witala Hulaka sądzono w związku z udziałem w “Marszu Niedarmozjadów” w Grodnie. Sąd dzielnicy Lenińskiej skazał aktywistę na karę grzywny o wysokości 30 “wielkości bazowych” – około 1450 złotych.
DD, PJr, belsat.eu