Rowerzysta – nie ekstremista? W Mińsku otwarto sezon rowerowy


 

Stołeczne władze zorganizowały z tej okazji międzynarodowy karnawał, ale białoruscy miłośnicy dwóch kółek nie chcą, aby takie inicjatywy były tylko na pokaz.

W Mińsku trwa prawdziwa batalia pomiędzy władzami miasta a rowerzystami. Na pokaz jest współpraca i wsparcie. Obniża się krawężniki i organizuje imprezy. Cóż – czego nie zrobi się za 600 tys. euro? Tyle przyznała w tym roku Białorusi Unia Europejska na rozwój infrastruktury rowerowej. I na papierze wszystko wygląda pięknie. Ale kiedy zgaśnie światło kamer, to zaczynają się problemy. Bo zdania rowerzystów w rzeczywistości słucha się mało.

Stołeczne władze oficjalnie rozpoczęły sezon rowerowy i urządziły międzynarodowy karnawał o nazwie „Viva rower!” Gościom z zagranicy wyrobiono nawet bezpłatne wizy. Taka impreza odbywa się w stolicy już po raz trzeci. Rok temu wzięło w niej udział ok. 9 tys. uczestników, a teraz liczba ta powiększyła się niemal półtora raza. Coraz więcej mińszczan przesiada się na dwa kółka.

Tylko miasto za takimi szybkimi zmianami nie nadąża. Uczestnicy parady mówili, że w Mińsku brakuje dróg dla rowerów i że jest jeszcze „wiele miejsc, nad którymi trzeba popracować”.

A na samej imprezie odbył się nieprzyjemny incydent. Chłopaka, który próbował wyjąć biało-czerwono-białą flagę narodową, ściągnął z roweru OMON i zaciągnął do swojego autobusu.

Z zatrzymanym wyrazili solidarność aktywiści, którzy przypomnieli o podobnym wydarzeniu sprzed roku.

„Taka sama impreza, tylko nieuzgodniona z władzami, była brutalnie spacyfikowana przez OMON. To było rok temu” – mówi anarchista Wiaczasłau Kasinierau.

Podczas mińskiej „Masy Krytycznej” rozpędzonej wtedy przez milicję, zatrzymano Zmitra Palijenkę – oskarżono go o czynną napaść na funkcjonariusza. Potem dołożono mu jeszcze artykuł za rozpowszechnianie pornografii. Dostał dwa lata w zawieszeniu, ale marcu tego roku wyrok odwieszono. Chłopak odbywa go w kolonii karnej w Bobrujsku.

Czytajcie więcej:

Aktywiści „Masy Krytycznej” zignorowali oficjalne święto, ale przyjechali na start, żeby wyrazić swoje poparcie dla Palijenki.

„Kiedy ludzie dostają realne wyroki, to boją się wychodzić. My się z tym nie zgadzamy i dlatego tu jesteśmy” – deklaruje jedna z nich, Maryna Nasienka.

Ich zdaniem władze nie zamierzają prowadzić dialogu z rowerzystami. Tych, którzy chcą mówić o swoich prawach, łatwiej jest zabrać na posterunek niż wysłuchać.

„Postrzegamy to jako kość rzuconą białoruskiemu ruchowi rowerowemu: macie, pojeździjcie sobie, zamknęliśmy dla was prospekt. Dobrze, ale przecież dosłownie miesiąc temu odrzucono projekt pozwalający nam poruszać się po ulicach” – przypomina Kasinierau.

Mimo tego wszystkiego uczestnicy Masy Krytycznej w Mińsku zapowiadają, że nowy przejazd się odbędzie. Daty jeszcze nie wyznaczyli.

Nastassia Chrałowicz, belsat.eu

Aktualności