Psycholog torturowanych: tysiące Białorusinów cierpią na stres pourazowy WYWIAD


Kryścina Wiazouskaja jest białoruskim psychologiem. W ostatnich dniach jako wolontariuszka pomagała torturowanym demonstrantom wychodzącym z zakładu karnego w Żodzinie.

Ludzie zapominają o śnie i jedzeniu

Obozowisko wolontariuszy w Żodzinie już zniknęło. Wszelka pomoc, jakiej można było tam udzielić – została udzielona. Przez kilka dni ludzie nieobojętni na los innych, w tym profesjonalni psychologowie i lekarze, pomagali wychodzącym przez więzienną bramę. Nasza rozmówczyni od razu zastrzega, że kodeks etyczny psychologa zabrania jej opowiadać o historiach osób, z którymi przyszło jej pracować; jak mówi, ofiarom przemocy należy okazać jak najdalej idącą delikatność i takt.

– Przemoc jest aktem bardzo złożonym. Z założenia ma doprowadzić żywych do śmierci, ewentualnie ich „złamać”. Najkrócej rzecz ujmując, moja obecna praca polega na tym, by ludzie pozostali żywymi w sensie psychologicznym, lecz także, by nadal funkcjonowali w świecie rzeczywistym. To dotyczy i tych pod murami aresztu i tych, którzy, być może, zdecydują się na dalszą terapię. Dla wszystkich nas jest rzeczą bardzo istotną, by znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości.

Grupa wolontariuszy gotowa pomóc osobom wychodzącym z aresztu przy ul, Akreścina w Mińsku. 13 sierpnia 2020 r.
Zdj. Alaksandr Wasiukowicz/vot-tak.tv/belsat.eu

Podczas swojego dyżuru rozmawiałam pewnie z około sześćdziesięcioma osobami, które oczekiwały wsparcia. Pod budynkiem aresztu w pierwszej kolejności zajmowaliśmy się ludźmi straumatyzowanymi, zdezorientowanymi. Prowadząc regularną terapię zwykle mam do czynienia z problemami na wcześniejszym etapie, spowodowanymi kłopotami w biznesie, spadkiem jakości życia czy chorobami. Do tego dochodzi tu poczucie winy – nie jestem teraz na barykadzie i nie robię tyle, ile powinienem, myślą wypuszczeni z aresztu. Wiele osób zwracało się do mnie z powodu reakcji somatycznych albo dlatego, że nie mogły jeść czy pić. Przestały ich też interesować sprawy związane z codziennym życiem.

Wiadomości
„Traktowali nas jak bydło na ubój”. Monologi ofiar białoruskiego OMON-u
2020.08.18 08:29

Pomagać mimo wypalenia

Dla wolontariuszy praca z ofiarami przemocy milicji jest ciężkim sprawdzianem. Bardzo szybko pojawia się wypalenie – stan, w którym człowiek nie jest w stanie dalej pomagać innym.

– Byłoby idealnie, gdyby dyżury wolontariuszy trwały po 4 – 5 godzin dziennie, ale to, niestety, niemożliwe. Dlatego się wypalają. Ludzie są tylko ludźmi, a przecież wolontariusz też musi jeść, odpoczywać i spać.

By być w stanie, który pozwala jej na tak trudną pracę, Kryścina musi poświęcać większą, niż zwykle, uwagę czynnościom z pozoru zwyczajnym – obowiązkom domowym, spacerom z psami, czy przygotowywanie dzieci do szkoły.

– W domu panuje zasada, że nie rozmawiamy na tematy polityczne. Kiedy mnie przytłoczyła praca pod aresztem, odreagowywałam bieganiem. Czytanie książek przychodziło mi z trudem, bo to, co się działo, odbiło się na moich zdolnościach poznawczych. Poza tym nie czytam więcej, niż jest mi potrzebne. Wiadomości w telewizji powinny być traktowane jak sposób na pozyskanie informacji, a nie jak horror.

Wolonariusze pomagali też uwolnionym odzyskać ich rzeczy zabrane do depozytu aresztu. 15 sierpnia 2020 r.
Zdj. Iryna Arachouskaja/belsat.eu/vot-tak.tv

Psycholog zwraca uwagę, że zarówno wolontariusze, jak i zwykli ludzie, potrzebują rozmowy o tym, co zobaczyli i przeżyli.

– Z czasem wrócimy do życia bez przemocy. Niełatwo będzie zaadaptować się w nowej, spokojnej rzeczywistości, bo w naszym kraju przemoc była na porządku dziennym przez 26 lat. Ta przemiana dopiero się rozpoczyna.

Mimo, że obozowisko wolontariuszy zostało zlikwidowane, Kryścina w dalszym ciągu udziela bezpłatnej pomocy. Przywrócenie równowagi ludziom, tak bardzo rozbitym wewnętrznie, że nie są w stanie wrócić do normalnego życia, jest w tej chwili priorytetem. Jak zauważa psycholog, długoterminowe konsekwencje tych urazów będą wpływać na kondycję całego społeczeństwa i to jeszcze przez długi czas.

– Można się spodziewać narastającego zjawiska przemocy domowej. Myślę, że będzie to poważny i bolesny problem. To po pierwsze, a po drugie powinniśmy zastanowić się nad tym, że nasze społeczeństwo się zmieniło i że – według moich ostrożnych szacunków – w kraju jest około dwóch tysięcy osób ze specyficznym zespołem stresu pourazowego. To ogromna grupa. Nie wiem, ile to w liczbach bezwzględnych, ale jeśli wykluczyć osoby starsze i dzieci, będzie ich naprawdę dużo. Poza tym pracownicy resortów siłowych; ci, którzy bili, też mają swoisty zespół stresu pourazowego. Istnieją badania, według których takie schorzenie w różnym natężeniu występuje u 10 – 20 proc. populacji. Pozostali będą się czuć źle i nadal przeżywać swoje ciężkie doświadczenia, ale nie będą miewać przewlekłych koszmarów czy też niekończących się, intruzywnych wspomnień.

Kolejna karetka opuszcza areszt przy ul. Akreścina w Mińsku. Do szpitali trafiło parędziesiąt osób torturowanych w tam przez milicję. 13 sierpnia 2020 r.
Zdj. Alaksandr Wasiukowicz/vot-tak.tv/belsat.eu

– Teraz odbywa się polowanie na czarownice. Jeszcze wczoraj wszyscy szukali Kryściny czy Kariny, – kobiety, która, jak twierdzą więźniowie, przejawiała wyjątkowe okrucieństwo. Zaczęto nękać jakąś judokę, choć ofiary natychmiast wezwały, by tego nie robić i zaprzeczyły, że to ona. Agresja, którą powinno się skanalizować, schodzi z ludzi jak lawina. W wymiarze psychologicznym taka reakcja jest oznaką potrzeby zapanowania nad sytuacją.

Wiadomości
Mińsk: Para utknęła w korku. W ich samochód uderzył granat. „Krew była wszędzie”
2020.08.19 17:04

Wielu ludzi odczłowiecza OMON-owców – ale to też ludzie i trzeba będzie żyć z poczuciem, że oni również są częścią naszego społeczeństwa. W tym czasie naprawdę duża liczba byłych i obecnych funkcjonariuszy MSW zwraca się po pomoc psychologiczną. Wielu próbuje pracować nad tym. Zauważmy, że niektóre ofiary tam, pod murami aresztu, opowiadały, iż OMON-owcy, zamknięci ze swoimi psychopatycznymi przełożonymi, sami byli bici, jeśli odmawiali bicia innych. Nie możemy bez śledztwa i sądu oskarżać ich wszystkich – choćby dlatego, że chcemy uniknąć powtórzenia tych tragicznych wydarzeń.

Pod aresztem przy ul. Akreścina w Mińsku. 15 sierpnia 2020 r.
Zdj. Iryna Arachouskaja/belsat.eu/vot-tak.tv

Dziś wielu ludzi bardzo chciałoby usłyszeć zapewnienie, że te przestępstwa nie pozostaną bezkarne. Chcą nie tylko zmiany, ale i kary. To też jest test na człowieczeństwo. Czym innym jest wymyślać w głowie jakieś scenariusze, a czym innym – próbować je zrealizować. To zrozumiałe, że człowiek pragnie wymierzyć karę – tu i teraz – ale teraz byłaby to nie kara, a kolejna runda przemocy. Jeślibyśmy się temu teraz poddali, skala agresji tylko by wzrosła. Istnieją proste sposoby na pozbycie się destrukcyjnych emocji. Weźcie na przykład plik kartek i najtańsze długopisy i z całą swoją wściekłością mażcie po papierze – to służy skanalizowaniu gniewu. Choć to się może wydawać bezsensowne, pamiętajmy, że świat się zmienia, dramatyczne informacje docierają do nas codziennie, a takie techniki pomagają powstrzymać się przed kolejną rundą przemocy.

Odpowiadając na pytanie, jak można wyzbyć się tej agresji i nauczyć funkcjonować w odmienionej rzeczywistości, Kryścina odpowiada :

– Ważne jest, by zawsze pamiętać, do którego obozu się zaliczasz: czy do tego, w którym nie depcze się kwiatów i zbiera śmieci po proteście, czy do tego, który dąży do przemocy? Jeśli zdajesz sobie sprawę, że druga opcja jest ci bliższa, powinieneś udać się po pomoc. Takiej pomocy mogą ci udzielić psychologowie. Naszym wspólnym celem jest wszakże zapobieżenie przemocy, która będzie przejawem rozpaczy.

Wiadomości
„Traktowali nas jak bydło na ubój”. Monologi ofiar białoruskiego OMON-u
2020.08.18 08:29

Maryja Malewicz, md/belsat.eu

Aktualności