Profesor Aleś Kraucewicz: "Alaksandr Łukaszenka jako polityk już nie istnieje"


Profesor Alaksandr Kraucewicz.
Zdj. belsat.eu

28 października, po trzech dniach spędzonych w areszcie w Grodnie, na wolność wyszedł Aleś Kraucewicz – profesor, doktor nauk historycznych, autor programu Biełsatu „Tajemnice białoruskiej historii”. Profesor wraz z tysiącem innych mieszkańców Grodna wyszedł na ulice, by okazać sprzeciw wobec nieuczciwych wyborów i przemocy funkcjonariuszy organów ścigania. Sędzia Rusłan Huryn za udział w niedzielnym marszu protestacyjnym ukarał go grzywną w wysokości 270 rubli (ok. 400 złotych). W rozmowie z Biełsatem Aleś Kraucewicz opowiedział o tym, jak spędził czas w areszcie oraz co sądzi o wydarzeniach, które obecnie mają miejsce na Białorusi.

– Panie profesorze, jak doszło do Pańskiego zatrzymania?

– Zostałem zatrzymany ulicy Sowieckiej, w pobliżu kiosku „Biełsajuzdruk”. Podjechała milicyjna więźniarka, funkcjonariusz OMON-u prowadził do niej jakiegoś mężczyznę i wydał rozkaz: „Brać wszystkich w maskach!”. Zostałem zatrzymany przez dwóch mundurowych.

Na początku próbowałem się im wyrwać, jeden z nich chciał mnie uderzyć w brzuch, ale chybił – zrobiłem unik.

Zaciągnęli mnie do więźniarki i zabrali do aresztu dzielnicy Leninski Rajon. Nie miałem przy sobie telefonu, więc poprosiłem o to jednego z współzatrzymanych i napisałem do żony: „Zabrali. Cały. Aleś”.

Aktualizacja
Mińsk: Zatrzymanie lekarzy sparaliżowało klinikę kardiologii. 80. dzień białoruskich protestów
2020.10.27 19:24

Do aresztu tego dnia przewieziono około 80 osób. Na komisariacie, a potem w areszcie milicjanci zachowywali się całkiem w porządku – zwracali się na pan, nie bili i nie obrażali. Wiedzieli, że zatrzymali wykładowcę, ale tego wieczoru mnie nie wypuścili, chociaż mieli dokument, w którym zobowiązałem się przyjść na rozprawę. Może dlatego, że nie zgodziłem się z treścią protokołu.

– Jak minęły te trzy dni w areszcie?

– Cztery razy zmieniałem celę. I wszędzie siedziałem z „politycznymi”: robotnikami z elektrociepłowni, z zakładów „Chimwołokno”, „Azot” i innymi. Nastroje były różne. Młodsi ludzie poniżej 30 roku życia bardziej przeżywali to wszystko. My, starsi, wspieraliśmy ich.

Główny dyskomfort wynikał jednak z niepewności: nie było jasne, co będzie dalej.

Warunki były mniej lub bardziej do zniesienia. Można było spać spokojnie, skorzystałem z okazji i zrzuciłem kilka kilogramów (uśmiech). Warunki podczas moich ekspedycji naukowych bywały gorsze niż tam.

Wiadomości
Dziennikarz Biełsatu: „W areszcie było bicie i bochenek chleba na 13 osób”
2020.08.12 16:53

W celi prowadziłem dla chłopaków wykłady z historii, wszyscy słuchali bardzo uważnie.

– A na jakie tematy?

– Wykłady były na różne tematy. Ale najważniejszy był o nieuchronnym upadku systemu autorytarnego. Wszystkie kraje sąsiadujące z nami i niedalekie od nas – Polska, Łotwa, Litwa, Estonia i Ukraina – w różnym czasie przechodziły przez etap rządów autorytarnych. Teraz przyszła kolej na nas. Jest to historyczna nieuchronność. Dlatego poradziłem chłopakom, żeby przechowywali protokoły i druki z sądu, bo wtedy w oparciu o te dokumenty będą mogli dostać odszkodowanie, może z pensji żołnierzy OMON-u.

Powiedziałem tam też strażnikom: „Jeśli nie jesteście w nic wplątani, jeśli nie biliście i nie okaleczaliście nikogo, to nikt was nie wsadzi do więzienia. Zachowujcie się jak ludzie, wtedy wszystko będzie dobrze. W przyszłej Białorusi będą nam potrzebni normalni milicjanci”.

Wiadomości
Szef MSW: staramy się nie być zwierzętami, ale mięczakami nie będziemy
2020.10.28 15:08

– Opowiada się Pan za lustracją?

– Oczywiście. Będziemy potrzebować indywidualnej lustracji, wzorowanej na Czechach.

Wszystkie archiwa służb specjalnych zostały tam otwarte w odpowiednim czasie, a tym, którzy okazali się agentami zabroniono obejmowania jakichkolwiek urzędów w instytucjach państwowych. W Polsce rozwiązano tę kwestię gorzej: utworzono Instytut Pamięci Narodowej i przekazano do niego wszystkie archiwalia SB i milicji. Historycy musieli szukać dowodów na współpracę z władzami i przekazywać sprawy prokuratorom. Ale kierownictwo IPN czekało z ujawnianiem niektórych informacji, żeby później można było niszczyć przeciwników politycznych.

– Jak to jest być profesorem i wylądować w więzieniu?

– Na początku było poczucie upokorzenia. Kiedy każą ci stać twarzą do ściany, rozebrać się do naga, zdjąć bieliznę i przykucnąć. Upokarzający był również „kipisz”, który miał miejsce w celi dwa razy dziennie, rano i wieczorem: stawiano nas twarzami do ściany i sprawdzano. Ale szybko zacząłem traktować to jak przygodę. Pocieszał mnie fakt, że wielu poważanych ludzi przeszło przez podobne i jeszcze straszniejsze rzeczy, siedzieli w jeszcze gorszych warunkach – na przykład Vaclav Havel. A teraz dołączyłem do tej grupy poważanych ludzi, choć oczywiście trzech dni nie można porównywać do 10 lat prawdziwego więzienia.

Wiadomości
Grodzieński teatr bez reżyserów
2020.10.27 16:05

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy ponad 20 białoruskich historyków zostało zatrzymanych i skazanych za udział w pokojowych protestach – między innymi Aleś Smalanczuk, Andrej Radaman, Andrej Macuk, Mikałaj Wołkau, Aleś Paszkiewicz. Dlaczego historycy, w tym doktorzy nauk, wychodzą na ulice i popierają protesty, chociaż mogliby w tym czasie pisać książki naukowe?

Wychodzą ci, którzy mają sumienie. Nie do zniesienia jest siedzenie przy stole i spokojne pisanie prac naukowych w czasie, gdy nasi ludzie protestują. I chociaż trochę się boisz, to i tak wychodzisz, bo nie możesz inaczej. Teraz kiedy o tym pomyślałem, przypomniały mi się słowa mojego znajomego Polaka, który był członkiem Solidarności. Powiedział mi: zadaniem profesora nie jest bicie się z milicją, zadaniem profesora jest pisanie książek, bo nie ma was wielu. To robotnicy powinni walczyć z milicją.

Nasuwa się pytanie: jeśli robotnicy nadal pracują w swoich fabrykach, to czy ja jako profesor powinienem iść i podstawić głowę pod milicyjne pałki, czy też lepiej będzie, jeśli będę dalej pisać swoją książkę?

– Wcześniej w jednym z wywiadów powiedział Pan, że Białorusini są niedojrzałym narodem. A żeby z tego narodu zrobić Białorusinów, a z Białorusinów prawdziwych obywateli, potrzebny jest taki mechanizm jak państwo. Krótko mówiąc, cała nadzieja w przywództwie, które nakaże Białorusinom być Białorusinami. Jak ocenia Pan wydarzenia, które mają teraz miejsce na Białorusi?

– Białoruski naród zaczął bardzo szybko dojrzewać w obliczu rewolucji. W każdym kraju aktywni obywatele stanowią niewielką część społeczeństwa. W krajach z długą tradycją demokratyczną takich ludzi jest więcej. Wychodzą oni na protesty niezależnie od ich sytuacji finansowej. Na Białorusi trwa obecnie rewolucja klasy średniej – ludzi, którzy sami stworzyli siebie. Uważam jednak, że rola państwa w procesie kształtowania narodu jest bardzo ważna.

Ja, człowiek, który na co dzień posługuje się językiem białoruskim, poparłem Swiatłanę Cichanouską.

Wywiad
“Pomaga mi wola Białorusinów do życia w wolnym kraju”. Wywiad Biełsatu ze Swiatłaną Cichanouską
2020.08.22 10:00

Po raz pierwszy od 20 lat poszedłem na wybory. I bardzo się cieszę, że są teraz w jej otoczeniu tacy ludzie jak Franak Wiaczorka, czy Alaksandr Dabrawolski. Ale jeśli odbędą się wolne wybory, zagłosuję na człowieka, który mówi płynnie po białorusku i chce, aby język białoruski był jedynym językiem urzędowym. To jest dla mnie główne kryterium.

– Co jest, Pana zdaniem, największym błędem, którego dopuścił się Łukaszenka w kwestii obecnych procesów w państwie?

– Alaksandr Łukaszenka jest człowiekiem dosyć prymitywnym, ponieważ instynkt władzy jest jednym z najbardziej prymitywnych instynktów. Poza tym, Łukaszenka jest również słabo wykształcony. Najlepszą dla niego strategiczną opcją byłoby odbycie dwóch kadencji prezydenckich, stworzenie perspektyw dla jego dzieci i spokojnie odejście.

Łukaszenka jest człowiekiem chorym na władzę, prowadzi sytuację do punktu bez wyjścia: w najlepszym dla niego wypadku – do dożywotniego więzienia. Ale może to być też ostatni w kraju wyrok śmierci.

– Jednym z pozytywnych rezultatów protestów jest to, że Białorusini bez żadnej presji i zupełnie naturalnie wybrali biało-czerwono-białą flagę i herb Pogoni jako symbole narodowe. Jak Pan myśli, dlaczego? W jednym z programów mówił Pan, że Łukaszenka podarował Białorusinom te symbole, rezygnując raz z nich.

– Łukaszenka swoją flagą bardzo wyraźnie oddzielił się od Białorusi. To jak na froncie – każda strona ma swoją flagę. Wyobraźmy sobie na przykład dwie kolumny pułków – liberałów i nacjonalistów, wszyscy pod zwykłymi biało-czerwono-białymi flagami. Jak je rozróżnić? A Łukaszenka w tej kwestii podarował nam prezent. Jego nienawiść do wszystkiego, co białoruskie była silniejsza niż jego instynkt polityczny. Wyraził się jasno. A teraz każdy, kto jest interesuje się tym, co dzieje się na Białorusi, widzi i rozpoznaje, kto jest kim.

Biało-czerwono-biała flaga powróciła i stała się flagą protestu – jest to zupełnie naturalne zjawisko. A czerwono-zielona flaga jest symbolem, który wystaje zza okna milicyjnej więźniarki.

Sylwetka
Nina Bahinskaja. Kim jest “babcia z flagą”?
2020.09.04 09:51

Biało-czerwono-biała flaga ma ponad stuletnią tradycję. Jest to, w nowoczesnym rozumieniu, marka, która została wypromowana. Ta flaga jest obecna w umysłach każdego Białorusina. Pod tą flagą uzyskali oni niepodległość państwa białoruskiego. Bardzo trudno jest tworzyć nowe symbole od podstaw. Przypomnijmy sobie na przykład białe wstążki Swiatłany Cichanouskiej. Ten symbol bardzo szybko stracił na znaczeniu. A na pierwszy plan wysuwa się to, co zostało wypracowane przez historię, to, za czym stoją setki ludzkich istnień i wiele lat walki.

– Jak Pan ocenia perspektywy pokojowego sprzeciwu?

– Jestem wyłącznie za pokojowym sprzeciwem. Powinien on przybierać wiele form, a wtedy na pewno zwycięży. Ma wszelkie szanse na wygraną, chociażby dlatego, że między innymi pogarsza się sytuacja gospodarcza w kraju. Mundurowi znajdują się pod dużą presją moralną, wcześniej czy później nadejdzie moment, kiedy bardziej opłaci im się uciekać od Łukaszenki niż być mu posłusznym. Ten moment nadejdzie szybciej, jeśli pracownicy dużych przedsiębiorstw będą protestować.

– Jak Pan widzi dalszy rozwój wydarzeń?

– Organy ścigania są teraz po stronie Łukaszenki i stopniowo mogą uciszać głośne protesty. Znacznie trudniej będzie przeciwdziałać działalności podwórkowej. Ale tak długo, jak będą to robić, sytuacja gospodarcza będzie patowa.

Wiadomości
Społeczeństwo obywatelskie rodzi się na podwórkach. Rozmowa z socjologiem Andrejem Wardamackim
2020.09.17 12:45

Bez protestów wielkich fabryk i robotników nam się nie uda. Inteligencję i klasę średnią można kontrolować siłą, szczególnie w takim systemie, jaki istnieje na Białorusi. Ale kiedy pracownicy wszystkich przedsiębiorstw wyjdą na ulice, nie będzie można ich uciszyć. Chodzi mi o strajki i wyjścia robotników na place. Przejście przez miasto kolumny stu tysięcy ludzi to jedno, a co innego, kiedy robotnicy wychodzą na plac, otaczają administrację i nikogo stamtąd nie wypuszczają.

Niektórzy mówią, że rewolucji nie da się przeprowadzić bez rozlewu krwi. Ale spójrzmy na doświadczenia Czechosłowacji, Polski, Węgier – tam odbywały się dość spokojne rewolucje. I my też możemy to zrobić.

Podczas Aksamitnej Rewolucji w Czechosłowacji w 1989 roku miliony ludzi stały na placu tak długo, aż komunistom puściły nerwy i poddali się.

– Na początku naszej rozmowy powiedział Pan, że najważniejszy Pański wykład w areszcie był o tym, że kraje naszej części Europy przechodzą etap autorytaryzmu i już do niego nie wracają. Czy na Białorusi może dojść do władzy człowiek, który na nowo ustanowi autorytarny reżim w kraju?

– Po Łukaszence tego nie będzie. Świadczy o tym obecny rozwój społeczeństwa. Ludzie różnych pokoleń odrobili pracę domową i nikt już nie będzie chciał, aby ćwierć wieku umacniał się nowy autorytarny reżim. Ludzie go dostrzegą i zatrzymają już na wczesnym etapie, jestem o tym przekonany.

– Pańska prognoza: jak długo potrwa białoruska rewolucja?

– Mój optymistyczny scenariusz: do Nowego Roku. Pesymistyczny – do połowy wiosny przyszłego roku. Ale w każdym razie wygramy, to nieuniknione. To proces historyczny. Alaksandr Łukaszenka jako polityk już nie istnieje.

Reportaż
Rewolucja świadomości na podwórzach Grodna
2020.09.29 18:58

ksz /belsat.eu

Aktualności