Przeciwnicy Nikola Paszyniana organizują w stolicy protesty ponieważ premier zgodził się na podpisanie, według nich, niekorzystnego dla kraju rozejmu w Karabachu w nocy z 9 na 10 listopada. Przewiduje on zajęcie przez Azerbejdżan części separatystycznego regionu i terenów, nie będących częścią właściwego Karabachu, lecz wcześniej kontrolowanych przez Ormian.
Opozycja uważa 44-dniowy konflikt w regionie Górskiego Karabachu i warunki uzgodnionego przy udziale Rosji rozejmu za klęskę i kapitulację, a Paszyniana nazywa „zdrajcą”.
Separatystyczny Górski Karabach to ormiańska enklawa, znajdująca się de iure na terytorium Azerbejdżanu. Region ten oraz kilka przylegających do niego terenów (również na terytorium Azerbejdżanu) od wojny w latach 90. ubiegłego wieku kontrolowali Ormianie.
We wrześniu Azerbejdżan podjął próbę odzyskania kontroli nad regionem. Po sześciu tygodniach walk, w trakcie których Baku uzyskało znaczną przewagę i zdobycze terytorialne, podpisano trójstronne (Armenia, Azerbejdżan oraz Rosja jako gwarant) porozumienie pokojowe.
Na jego mocy doszło do zawieszenia ognia, a do regionu wprowadzono rosyjskie siły pokojowe, które mają tam pozostać przez co najmniej pięć lat. Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych terenów w Górskim Karabachu oraz trzech rejonów przylegających do niego. Łączącą Armenię ze stolicą separatystycznego regionu Stepanakertem drogę, określaną jako korytarz laczyński, mają ochraniać rosyjskie wojska.
Porozumienie, które wywołało euforię w Azerbejdżanie, stało się przyczyną konfliktu politycznego i protestów w Armenii. Paszynian tłumaczył, że zgoda na warunki rozejmu była wyborem „mniejszego zła”. Zapowiadał też, że nie zamierza odejść, gdyż priorytetem powinno być ustabilizowanie sytuacji w kraju.
pp/belsat.eu wg PAP