Nikt z nas, nawet noblistka Swiatłana Aleksijewicz, nie jest dla władzy nietykalny – powiedział PAP białoruski polityk i poeta, były kandydat opozycji w wyborach prezydenckich Uładzimir Niaklajeu. Uważa on, że Alaksandr Łukaszenka „walczy nie o władzę, ale o życie”.
– Wszyscy myśleli, że to jest niemożliwe, ale ja wiem z własnego doświadczenia, jak nieludzki i bezwzględny jest ten ustrój – powiedział PAP Uładzimir Niaklajeu, odpowiadając na pytanie o to, czy władze mogą zdecydować się na zatrzymanie Swiatłany Aleksijewicz.
Niaklajeu, kandydat w wyborach w 2010 r., a później więzień polityczny, przyszedł wczoraj na ul. Starożeuską w Mińsku, gdzie mieszka białoruska noblistka.
Wcześniej pisarka powiedziała, że jako członek prezydium powołanej przez opozycję Rady Koordynacyjnej obawia się o swoje bezpieczeństwo. Wszyscy pozostali przedstawiciele tego kierowniczego gremium zostali aresztowani lub przebywają za granicą.
– Na Białorusi nie ma dzisiaj ludzi, którzy z jakichkolwiek powodów mogą być przez ten reżim uznani za nietykalnych – twierdzi poeta.
Ocenił, że Łukaszenka jest „człowiekiem niepoczytalnym, jak wszyscy ludzie, którzy stawali się później dyktatorami”.
– Widzimy panikę związaną z tym, że ma na sumieniu przestępstwa i dlatego walczy nie tyle o władzę, co o życie. Jest gotów sięgnąć po wszelkie dostępne środki, w tym życie innych ludzi, nie mówiąc już o aresztowaniu kogokolwiek z nas, ze Swiatłaną Aleksijewicz włącznie – ocenił Niaklajeu.
Jego zdaniem „działania Łukaszenki już doprowadziły do zdrady interesów narodowych”.
– On już poprosił Rosję, Władimira Putina o wsparcie wojskowe. Teraz leci do Moskwy, by je otrzymać – powiedział.
Wizyta Łukaszenki w rosyjskiej stolicy planowana jest w przyszłym tygodniu.
Zdaniem opozycyjnego polityka lider Białorusi zwrócił się o tę pomoc, ponieważ ani „białoruska armia, ani nawet wojska wewnętrzne (MSW) nie są obecnie gotowe na to, by strzelać do ludzi”. Ocenił jednak, że może się to zmienić, jeśli „poczują za sobą siłę Rosjan”.
– Po jego stronie jest obecnie 1,5 tys. funkcjonariuszy OMON-u i może z pół tysiąca tzw. ludzi w cywilu – ocenił były kandydat w wyborach prezydenckich.
pj/belsat.eu wg PAP