Funkcjonariusze OMON-u pobili we wtorek wieczorem ekipę BBC oraz portalu Onliner. Zatrzymano wielu dziennikarzy, niszcząc ich sprzęt oraz odbierając karty z nagraniami i zdjęciami.
– Jesteśmy w szpitalu na oględzinach – powiedział PAP fotoreporter portalu Onliner Uład Barysewicz. – Zatrzymali nas, zniszczyli kamerę, pobili i wypuścili – dodaje.
Jak mówi, funkcjonariusze byli brutalni i uderzali jego głową o ścianę.
W Mińsku pobito podczas wtorkowych protestów także ekipę BBC – poinformowała stacja w komunikacie. Dziennikarze byli akredytowani. Przy stacji metra Puszkinskaja funkcjonariusze pobili operatora portalu TUT.by, zniszczyli kamerę i zabrali kartę pamięci. Karty pamięci ze zdjęciami skonfiskowano także u fotoreporterów TUT.by, agencji AP i portalu Nasza Niwa.
Do zatrzymań zaszło także w Brześciu, gdzie brutalnie zatrzymano reportera TUT.by oraz w Grodnie – tam zatrzymano m.in. reportera portalu Hrodna.life.
– Próbowali walić pałką w kamerę, ale wykręciłem się i dostałem po plecach – powiedział PAP Uładzimir Kościn, pracujący dla agencji Reuters.
Wtorek był trzecim dniem protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, ale po brutalnym rozpędzaniu akcji w niedzielę i poniedziałek, ludzi było zdecydowanie mniej.
Do starć z milicją doszło na prospekcie Rokossowskiego, przy metrze Uruczcza i właśnie przy metrze Puszkinskaja. Zamieszki trwały też w dzielnicy Kamiennaja Horka. Protestujący nie łączyli się, a pozostawali w rozproszeniu. Gdy zbliżał się OMON – rozbiegali się, ale potem wracali na to samo miejsce.
Jak stwierdził relacjonujący dzisiejsze nocne wydarzenia komentator telewizji Nastojaszczeje Wriemia (Current Time), Białorusini wynaleźli własny unikalny sposób protestu. To demonstracje odbywające się nie w centrach miast, ale w odległych od niego dzielnicach sypialnych. I to jednoczesne, co angażuje znacznie większe siły milicji i wojska tłumiących wystąpienia. Na tę specyfikę zwróciliśmy też uwagę w naszym wtorkowym komentarzu redakcyjnym Biełsatu:
– To, że demonstranci kolejny wieczór z rzędu spotykają się w różnych miejscach białoruskiej stolicy i potem przechodzą w stronę centrum sprawia, że organom ścigania trudniej z nimi walczyć. Zmuszone są do organizowania polowania po całym mieście. Jest to dość trudne w dwumilionowym mieście, którego powierzchnia wynosi niemal 350 km², czyli trochę więcej niż Krakowa. Ponadto Alaksandr Łukaszenka i jego wojsko oraz milicja szykowały się do zupełnie innego “majdanu”. Zakładały jeden duży protest, stosunkowo łatwy do pacyfikacji – napisał nasz redakcyjny kolega Piotr Pogorzelski.
cez/belsat.eu wg PAP, inf. wł.