Wczoraj na przejściu granicznym Majorskie w Donbasie władze Ukrainy i prorosyjscy separatyści wymienili jeńców. Współpracowniczka Biełsatu Monika Andruszewska była jednym z nielicznych dziennikarzy, którzy towarzyszyli rodzinom ukraińskich wojskowych w oczekiwaniu na powrót swoich bliskich.
Rodziny jeńców zostały przewiezione na lotnisko Kijów-Boryspol kilka godzin przed przybyciem samolotu z jeńcami.
– Aż trudno uwierzyć, że nasz koszmar wreszcie się skończył. Wciąż się denerwuję. Nie uwierzę, że mój synek jest już wolny, dopóki go nie przytulę – mówi mama Bohdana Pantiuszenki, który był jeńcem najdłużej więzionym przez separatystów.
34-letni żołnierz wojsk pancernych Bohdan Pantiuszenko trafił do niewoli 18 stycznia 2015 roku podczas walk w okolicach donieckiego lotniska. Od tego czasu pancerniak był więziony w tzw. Donieckiej Republice Ludowej.
Na Bohdana czeka również jego żona Wiktoria, która mówi wprost – ostatnie lata życia ich rodziny to była ciągła walka.
Wiktoria zabiegała o uwolnienie męża wszystkimi sposobami. Organizowała demonstracje na rzecz wyzwolenia jeńców przed budynkami ukraińskiej administracji, przedstawicielstwami międzynarodowych organizacji i rosyjskimi placówkami dyplomatycznymi. W ramach protestu wobec bezczynności ukraińskich władz prowadziła nawet kilkudniową głodówkę.
O swojej sytuacji opowiadała we Francji, Anglii a także w Parlamencie Europejskim, gdzie bliscy jeńców zostali zaproszeni w 2018 roku przez europosłów PiS Annę Fotygę i Kosmę Złotowskiego.
– Jesteśmy bardzo wdzięczni polskiej dyplomacji. To, że uda mi się dziś objąć męża, to nasz wspólny sukces. Bardzo dziękujemy Polsce za wszystko co dla nas zrobiła.
Wiktoria wspomina też, że w ubiegłych latach była stałym gościem wszelkich przyjęć Ambasady RP w Kijowie.
– Dla kogoś, kto nie przeżył tego co my, to może się wydać nieznaczące, zwyczajne zaproszenie na przyjęcia. Ale nam to, że byliśmy zapraszani na święta polskiej ambasady dawało szansę rozmawiać z dyplomatami z różnych krajów, opowiadać o naszej sytuacji. Dzięki temu wiedzieliśmy, że Polska o nas pamięta – wyjaśnia kobieta.
Bohdan zastępował ojca swoim siostrzeńcom. 14-letni Kirył i 12-letni Arsen nie mają taty – ale jak mówią chłopcy, nigdy go im nie brakowało. Bo przecież zawsze był przy nich ukochany wujek Bohdan.
– Ale gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, wujka wezwano do armii. I czekamy aż wróci już prawie 5 lat – mówią.
Gdy Bohdan przebywał w niewoli, zachorowała i umarła jego siostra, mama chłopców. Bracia zostali sami z dziadkami.
Wraz z Bohdanem w Doniecku byli więzieni Serhij Hlondar i Ołeksandr Korinkow, żołnierze 3 Pułku Specnazu. W niewoli są od 16 lutego 2015 roku, gdy zostali pojmani podczas walk o Debalcewe.
Na Hlondara czekają dwie córeczki. Młodsza z nich, Ania, nawet nie poznała swojego ojca. Jego żona dowiedziała się, że jest w ciąży dokładnie w dniu, gdy Serhij trafił do niewoli. Dziewczynki czekają na ojca w domu, w mieście Kropewnycki. Ich mama zdecydowała, że woli oszczędzić im rozczarowania, gdyby wymiana jeńców nie doszła do skutku.
– Dzisiejszy dzień zamknął długi i bolesny etap naszego życia. Etap, który sprawił, że nawet gdy mój brat wróci, nie będzie ono już takie jak wcześniej – dodaje siostra Hlondara, Ludmiła.
Ołeksandr Korinkow został wezwany na front podczas swojego miesiąca miodowego. Oczekują go żona i rodzice. Żona Julia wspomina w rozmowie z Biełsatem, że umówili się z mężem, że skończą miesiąc miodowy, gdy ten wróci z wojny. Ale mężczyzna trafił do niewoli. Bliscy żołnierza mają nadzieję, że za kilka lat jeszcze będą się z tego śmiać – w końcu tak długie oczekiwanie na miesiąc miodowy powinno zostać uwzględnione w biurze rekordów Guinnessa.
Zdenerwowani krewni jeńców krążą po hali lotniska. Wyczekują. Słychać nerwowe szepty „Kiedy będą?” „Do kogoś dzwonili?”, „Mój syn jeszcze do mnie nie dzwonił. Jeśli będziecie rozmawiać ze swoimi, to powiedzcie, że jak nie zadzwoni do mamy, to ona go zaraz zabije!”. Oddalają się tylko na chwilę, gotowi w każdej chwili chwycić płaszcz i wybiec. Wszystkim zależy na tym, by jak najszybciej spotkać swoich bliskich.
Wychodzi do nich prezydent Wołodymyr Zełeński i uprzedza, że jest opóźnienie, więc będą musieli poczekać jeszcze jakiś czas. „Dziękujemy” skandują rodziny, przyjmując prezydenta oklaskami.
Do Wiktorii, żony majora 8 Pułku Ukraińskich Sił Specjalnych Serhija Iwańczuka, zadzwonił mąż. Wraz z teściową Switłaną nachylają się nad telefonem.
– Mój powiedział, że już przesiadają się do innego samolotu pod Charkowem. Słuchajcie, jeszcze tylko godzina! – ogłasza. Rodziny natychmiast zaczynają się ubierać.
Serhij Iwańczuk był przetrzymywany w izolatce więzienia tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej od lutego 2017. Od tego czasu rodzina nie miała z nim żadnego kontaktu.
– Trudno mi sobie wyobrazić w jakim będzie stanie. Powiedział mi przez telefon, że tak rzadko miał możliwość odezwania się do kogokolwiek, że stracił głos. Przecież to jest niewyobrażalne. Mąż będzie potrzebował czasu, by wrócić do siebie. Ale z wszystkim damy sobie radę. Tylko niech już wróci! – zapewnia kobieta.
Około godziny 21 przychodzi informacja, że wyczekany samolot jest już nad Kijowem.
– Nie rozszarpcie ich. Jest ślisko, gdy zobaczycie swojego jeńca nie biegnijcie – instruują ochroniarze.
Rodziny stają w rzędzie wzdłuż pasa startowego. W dłoniach trzymają flagi, kwiaty i baloniki. Z nadzieją wpatrują się w niebo.
Gdy samolot wreszcie ląduje, emocje sięgają zenitu. Niektórzy płaczą ze stresu.
– Kiedy wreszcie zaczną wychodzić? Boże, czy mój na pewno tam jest? – pytają.
Wreszcie z samolotu zaczyna się wyłaniać pierwszy żołnierz. Najpierw ściska dłoń czekającemu przy samolocie prezydentowi Zełenskiemu.
„Kto to, kto? – wypytują się nawzajem rodziny – to wasz czy mój?”. Stoją tak daleko, że dopiero gdy mężczyzna zaczyna zbliżać się do tłumu, udaje się go rozpoznać.
– To mój Bohdan! – krzyczy Wiktoria Pantiuszenko i biegnie w kierunku męża, na którego czekała najdłużej ze wszystkich.
Po niej następne rodziny rzucają się pędem w stronę samolotu by chwycić w ramiona swych uwolnionych. Są szczęśliwi. Choć te lata rozłąki i przeżycia z niewoli wystawią jeszcze gorzki rachunek, ważne, że teraz wrócili z długiej wojennej drogi do domu.
Wymianę jeńców uzgodniono podczas szczytu czwórki normandzkiej (Ukraina, Rosja, Niemcy, Francja) w Paryżu 9 grudnia na temat uregulowania konfliktu w Donbasie. Warunki operacji ustaliła w poniedziałek podczas wideokonferencji grupa kontaktowa ds. uregulowania sytuacji w tym regionie.
W rezultacie do domów wróciło 76 Ukraińców, w tym 12 żołnierzy sił zbrojnych. W zamian tzw. republikom ludowym przekazano 127 osób.
Monika Andruszewska, belsat.eu