Kiedy Zełenski zacznie mieć koszmary? WYWIAD


Wołodymyr Zełenski już niedługo będzie miał nocne koszmary – twierdzi Jurij Butusow.
Zdj. Sergii Kharchenko/NurPhoto via ZUMA Press

Na razie Zełenski kontynuuje politykę Poroszenki, a jeśli jej nie zmieni, bardzo szybko polegnie – tłumaczy w rozmowie z Belsat.eu Jurij Butusow, redaktor naczelny portalu censor.net i ekspert ds. polityki bezpieczeństwa.

– Zaskoczyła Pana decyzja o powrocie Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i reakcja Ukrainy?

– Wcale. O tym, że polegniemy w sprawie ZP RE wiedzieliśmy już za Petra Poroszenki. I co? Nic. Owszem, Wołodymyr Zełenski pojechał do Paryża i Berlina, wiedząc, że nic nie wskóra. Póki co polityka Zełenskiego jest jedynie kontynuacją działań jego poprzednika. Wraz ze wszystkimi błędami i wadami tej polityki.

Wiadomości
Jak Ukraina przegrała w Radzie Europy
2019.06.25 15:48

– Jakimi błędami i wadami?

– Po pierwsze nie mamy systemowo zbudowanej polityki zagranicznej. Nawet teraz są jakieś oddzielne grupy doradców prezydenta, które są zadaniowane do konkretnych spraw: np. mają przygotować wyjazd do Paryża. Wśród doradców są świetni dyplomaci. Ale to tylko dyplomaci.

Tymczasem polityka zagraniczna nie powinna być tworzona przez dyplomatów, czy ekspertów, którzy są tylko narzędziami. Powinien być lider zdecydowany na ponoszenie odpowiedzialności za swoje działania. Takim liderem nie był Petro Poroszenko i na razie nie jest nim Wołodymy Zełenski.

– Dlaczego? Otrzymał przecież potężny mandat i ponad 70 proc. poparcia, by te zmiany wprowadzić.

– Tu trzeba przyznać, że władza Zełenskiego dopiero się formuje i na razie jest mocno skupiona na polityce wewnętrznej. Na nadchodzących wyborach parlamentarnych, które będą 21 lipca.

Nie ma u nas zrozumienia prostej zależności, że sprawy zagraniczne są kwestią bezpieczeństwa kraju i mają kolosalny wpływ na politykę wewnętrzną. Tymczasem nasi politycy żyją ciągle w złudzeniu, że na naszym podwórku załatwiamy nasze sprawy, a to co za granicą, to robota dla jakiś tam dyplomatów. Naszej polityce zagranicznej brakuje wizji.

Jurij Butusow.
Zdj. Mykola Swarnyk/Wikipedia

– Jaka ta wizja powinna być?

– Sprawa Rady Europy pokazała, jak bardzo nie potrafiliśmy wykorzystać naszego atutu. I nie chodzi nawet o to, że jesteśmy krajem-ofiarą rosyjskiej agresji. A o to, że to my jesteśmy w pełni demokratycznym państwem! Pokazaliśmy to dopiero co, kiedy władza zmieniła się u nas w sposób całkowicie demokratyczny. To niebywałe w naszej historii! Petro Poroszenko odszedł i przyszedł nowy prezydent po prostu po wyborach.

Tymczasem ZP Rady Europy, instytucja powołana do oceny procedur demokratycznych nobilituje autorytarną Rosję, a nie demokratyczną Ukrainę. Nie mamy wizji promowania naszych zalet, pokazania światu, że to my, a nie Rosja jesteśmy wiarygodnym partnerem. A wszystko przez to, że nasza polityka jest reaktywna. My nie narzucamy swojego stanowiska, tylko reagujemy na działania Rosji i innych.

Wiadomości
Polska i 6 innych krajów opuszcza Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy
2019.06.27 08:51

– Ukraińscy politycy powtarzają, że w sprawie Donbasu i Krymu trzeba rozmawiać. I, że niewiele da się zrobić, bo Rosja jest zbyt silna.

– No właśnie. Ta sprawa doskonale pokazuje naszą słabość. Tymczasem powinniśmy sobie uświadomić dwie kluczowe rzeczy: to co mamy to wojna i wojnę trzeba wygrać. Taki jest cel każdej wojny. Zwycięstwo.

– Ukraina może wygrać wojnę z Rosją?

– Oczywiście. Nikt nie mówi, by iść na Moskwę. Celem jest odzyskanie Donbasu. Uważam, że jesteśmy w stanie przeprowadzić operację ofensywną i odzyskać utracone ziemie. Nie teraz oczywiście. Potrzeba co najmniej kilku lat, by zbudować silną armię.

Bo obecnie nadal mamy siły zbrojne wywodzące się z sowieckiego modelu lat 70. Czyli armię nieefektywną i niezdolną do prowadzenia wojny. Ludzie służą w armii tylko z pobudek patriotycznych i dlatego, że jest wojna, inaczej nasze siły zbrojne dawno by się rozpadły.

Musimy je odbudować i uważam, że możemy mieć armię jakościowo silniejszą od rosyjskiej. Chodzi przede wszystkim o silną piechotę, zdolną do stałego zadawania wrogowi strat na linii frontu. Ale ważniejsze od armii jest uświadomienie sobie, że wojna to nie tylko wojsko, ale i operacje informacyjne.

– Na Ukrainie nie ma jeszcze tej świadomości? Po 2014 r., kiedy Rosja prowadziła operacje dezinformacyjne na masową skalę?

– Gdyby była, Rosjanie nie kupowaliby naszych mediów przed podstawionych agentów (jak telewizje Wiktora Medwedczuka) i nie mieli możliwości wprowadzania swojej soft power u nas. Spokojnie dają stypendia naszej młodzieży, dają paszporty rosyjskie, emerytury.

Wiadomości
Rosjanie zaczęli wydawać rosyjskie paszporty mieszkańcom Donbasu
2019.06.14 14:21

Jeśli do tego będziemy dopuszczać, za kilka lat problemy, jaki mieliśmy w Donbasie i Krymie będziemy mieli pod Kijowem. Choćby powroty dawnych nazw ulic, jak w Charkowie, gdzie prospekt marszałka Żukowa znowu wrócił po decyzji sądu. To sposób na powolny powrót rosyjskich wpływów. Ludzie tacy jak mer Charkowa Hennadij Kernes, który stał za tą zmianą nazwy, wprowadzają do przestrzeni publicznej rosyjskie wpływy.

– Prezydent Zełenski chyba jest świadom tych zagrożeń?

– Świadomość to jedno, a gotowość do działania to drugie. Wygrał wybory swoją popularnością. Teraz do parlamentu wprowadza tzw. „nowe twarze”. Jestem pewien, że za rok hasło: „nowe twarze” będzie obelgą w świecie polityki. Tyle, że popularność to mało. Powinna zobowiązywać do ponoszenia odpowiedzialności. A prezydent się boi ryzykownych, z jego punktu widzenia, decyzji.

– Dlaczego? Ma komfortową sytuację, ogromne poparcie.

– Zapewniam, że komfort szybko się skończy. W ukraińskiej polityce komfort jest pojęciem względnym. Obecnie okres kruchego spokoju Zełenskiego wynika z tego, że prezydent nie obsadził kluczowych stanowisk. I wszystkie siły polityczne na coś liczą. W momencie, kiedy po wyborach będzie musiał obsadzić stanowiska rządowe i w administracji, zaczną się kłótnie i komfort się skończy, zaczną się nocne koszmary.

Wiadomości
Start kampanii wyborczej na Ukrainie
2019.06.12 10:28

Z Jurijem Butusowem rozmawiał Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności