Kamieniec Podolski stawia na Polskę


Dawna kresowa twierdza, znana z trzeciej części “Trylogii”, nie chce uciec od dawnej, polskiej przeszłości. Przeciwnie, dziś związki miasta z Polską są widoczne na każdym poziomie.

Kamieniec Podolski to jedno z tych miast na Ukrainie, które są w Polsce doskonale kojarzone. Wiadomo: Sienkiewicz, trylogia i Michał Wołodyjowski. Dla miasta historia jest bardzo ważna. Dzięki niej, zobaczyć i pospacerować po kamienieckiej twierdzy co roku przyjeżdżają tysiące turystów z Polski i nie tylko. Malowniczo położony w widłach otaczających stare miasto i twierdzę kanionów rzeki Smotrycz Kamieniec bardzo pielęgnuje historię. Legenda kresowej twierdzy pomaga w rozwoju turystyki. Ale związki Kamieńca z Polską to nie tylko przeszłość. Te współczesne są znacznie ciekawsze i pokazują jakie przemiany przechodzi dziś ukraińska prowincja.

Kamieniec emigruje

Kiedy w mieście takim, jak Kamieniec Podolski spotykają się młodzi ludzie, temat rozmów jest jeden. Pada pytanie: -Byłeś w Polsce? Brzmi banalnie, jakby wyjazd do oddalonej o niemal 500 km. Polski był obowiązkowym punktem w karierze zawodowej. Ale to prawda. W pracy w Polsce każdy albo już był, albo jest, albo zaraz wyjedzie. Oficjalne statystyki mówią o ok. 15 tys. mieszkańców pracujących w Polsce.

– To już jest duży problem, że w mieście brakuje rąk do pracy, zwłaszcza specjalistów typu ślusarze, czy wykwalifikowani robotnicy, bo wszyscy pojechali do Polski – tłumaczy Mychajło Simaszkiewicz, mer Kamieńca Podolskiego.

Na miejscowej uczelni, pierwszym w niepodległej Ukrainie, założonym sto lat temu przez hetmana Pawła Skoropadskiego uniwersytecie…brakuje studentów. Tzn. jest ich z każdym rocznikiem coraz mniej. Między innymi dlatego, że tak wielu wyjechało na różne programy stypendialne. Głównie do Polski właśnie.

– Polska jest krajem postrzeganym jednoznacznie pozytywnie i przyjaźnie – mówi Serhij Kopiłow, rektor kamienieckiej uczelni – Przeszłość miasta też robi swoje, w końcu rozwijało się w czasach dawnej Rzeczypospolitej, ale ważniejsza jest współczesność.

Mimo, że polskie korzenie ma wielu mieszkańców Kamieńca, w bardzo nielicznych rodzinach uchował się język polski. Dlatego teraz wszelkiego rodzaju kursy polskiego, a także wydział filologii polskiej na uczelni cieszą się szalonym powodzeniem. Nie tylko, żeby poznać język kraju do którego migruje tak wielu za pracą. W Kamieńcu panuje przekonanie, że kiedy tylko zakończy się wojna z Rosją, a sytuacja polityczna na Ukrainie ustabilizuje, to właśnie Polska będzie głównym partnerem Ukrainy: inwestorem i krajem, który pociągnie ukraińską prowincję do Europy.

Na kogo głosować?

Stutysięczny Kamieniec Podolski to z perspektywy Kijowa prowincja. Nie ma też specjalnie dużego znaczenia gospodarczego, ani nie „opiekuje” się nim żaden oligarcha. A jednak to właśnie takie miasta, jak Kamieniec najbardziej pożądają przemian w kraju. Po pierwsze dlatego, że tak wielu mieszkańców jeździ do Polski do pracy i uczyć się. Widzą różnice. Po drugie zabytki i wspaniała historia mogłyby uczynić z Kamieńca prawdziwą lokomotywę turystyczną.

Ten parasol władze Kamieńca podpatrzyły gdzieś w Polsce. Ma oświetlenie na baterie słoneczne. Źródło: własne

I niby taką jest, ale w skromnej, ukraińskiej skali. Mieszkańcy widzą, że autokarów z turystami i indywidualnych odwiedzających mogłoby być więcej. A tak, większość polskich turystów przyjeżdża w ramach objazdowej wycieczki do Lwowa na parę godzin i zaraz wraca. Rozwój turystyki napotyka ograniczenia – np. do Kamieńca zwyczajnie trudno dojechać po znajdujących się w fatalnym stanie drogach.

– Zazdroszczę kolegom, samorządowcom z Polski, że mają tyle samodzielności i mogą decydować o lokalnych sprawach – mówi mer Simaszkiewicz i wyjaśnia – Ja, gdybym chciał w mieście wprowadzić np. kary za śmiecenie, muszę prosić o pozwolenie Kijów, gdyż władza jest tak scentralizowana, że samorządy nic nie mogą zrobić bez decyzji władz centralnych.

Samorządowcy z Kamieńca mówią, że muszą wyszarpywać każdą hrywnę z budżetu centralnego dla miasta. Z rozmarzeniem opowiadają o tym, że w Polsce miasta dostają fundusze unijne.

Marzenie o Unii Europejskiej jest na ukraińskiej prowincji nie mniejsze niż w czasie rewolucji godności. Tylko jakby bardziej zinstytucjonalizowane. Na drzwiach w pociągu wisi plakat: “Eurointegracja to nasza przyszłość”. Podobna agitacja jest wszędobylska. Tyle, że Ukraińców do Europy specjalnie przekonywać nie trzeba. Przeciwnie są bardzo zapatrzeni i w Polskę i Europę.

– Pan jest z Polski, niech Pan doradzi na kogo głosować, bo ja już sam nie wiem: Tymoszenko, Poroszenko? Wy jesteście mądrzejsi, na kogo głosować? – pytał się Jewhen, student kamienieckiego uniwersytetu całkiem poważnie podczas spotkania z autorem niniejszego tekstu.

Pozostali studenci z zaciekawieniem czekali, aż im się doradzi. Mówili, że jest chaos, 44 kandydatów, a oni nie wierzą, że któryś z nich zmieni Ukrainę i wprowadzi ją do Europy.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności