Na Białoruskim Polesiu do dziś żywa jest tradycja świętowania płodności. Odbywany w dzień św. Jerzego rytuał w rzeczywistości miał na celu uczczenie słowiańskiego Boga wiosny i miłości Jaryły.
Bóstwo tradycyjnie jest portretowane jako młodzieniec na białym koniu, który kluczami otwiera bramy niebios i ziemi. Symbolizuje to nadejście wiosny.
Obrzęd „Jureuski Karahod” (czyli Jurowy Korowód) lub „Jureuski Karawaj” – (Jurowy Bochen) jest do dziś obchodzony w poleskiej wsi Pahost. Magiczne obrzędy, których jednym z celów jest zapewnienie dobrych zbiorów, koncentrują się wokół ziaren żyta, chleba i ziemi.
Niegdyś w rejonie Turowa powszechnie obchodzono to prasłowiańskie święto. Obecnie praktycznie jedynie we wsi Pahost można zobaczyć starodawne obrzędy. W tym roku eksperci UNESCO rozważą umieszczenie Jurowego Korowodu na liście chronionych dóbr kulturowych.
Niewielka wioska znajduje się pomiędzy Prypecią a Śćwigą. Obchody co roku przygotowuje kolektyw „Międzyrzecze” na czele z Kaciaryną Panczenią.
Przygotowania zaczynają się na dzień przed św. Jura od upieczenia bochna chleba, głównego atrybutu obrzędów. 6 maja uczestnicy ustawiają świąteczne „drzewo” zrobione ze świeżych gałązek.
Tego dnia dziewczyny plotą sobie wianki z barwinka i dokonuje się też wyboru wojewody – miejscowego silnego i szanowanego mężczyzny. Kobiety najpierw kładą upieczony chleb do dzieży, posypują go ziarnem i odmawiają modlitwy. Potem wojewoda podnosi go trzykrotnie do góry, dając znak dla rozpoczęcia święta.
Następnie świąteczny pochód rusza w pole. Otwiera go wojewoda niosący ikonę św. Jerzego, potem chłopak niosący grabie przyozdobione zielonym fartuszkiem. Za nimi idą dziewczyny, a na końcu najstarsze kobiety.
Po wyjściu z chaty procesja przechodzi pod bramą zrobioną z tradycyjnie wyszytego ręcznika – tak samo, jak przy wejściu na pole.
Drugim najważniejszym uczestnikiem święta jest jedna ze starszych kobiet, która prowadzi korowód i zwraca się do Boga z prośbą o dobry urodzaj i kawałkiem chleba stara się „udobruchać” ziemię.
Uczestnicy śpiewają tradycyjną pieśń:
Oj wyjdziemy na pole i zawołamy Boga,
Niech ziemię otworzy i roślinę wypuści,
Gdzie korowód chodzi,
Tam Bóg żyto rodzi,
A gdzie nie bywa,
tam się kładzie
Dziewczęta tańczą w kole wokół mężczyzn, a wojewoda tymczasem podnosi do góry bochen chleba.
Starsi ludzie często stoją w centrum tanecznego koła, co według wierzeń ma im przynieść zdrowie.
Po zakończeniu tańców – zmieniony zostaje też fartuszek na grabiach z zielonego na czerwony, co oznacza „rozdziewiczenie” ziemi i początek jej płodności. Według etnologów oznaczało to też utratę dziewictwa przez dziewczyny, które razem z chłopcami brały udział w rytuale. Świętowanie często bowiem przeciągało się do następnego dnia.
Potem korowód powraca, odwiedzając poszczególnych gospodarzy, co ma im zapewnić urodzaj. Ci częstują dziewczęta dwoma jajkami – z czego jedno ma przypaść przyszłemu partnerowi – dają im chleb i inne przysmaki.
Po zakończeniu obrzędów świętowanie się nie kończy – nadal trwają tańce i śpiewy. Goście zjadają świąteczny chleb. Nad wszystkim czuwa żywa strażniczka tradycji Kaciaryna Panczenia.
Wiaczasłau Radzimicz, jb/belsat.eu