Film zakazany: Białorusini mają nie zobaczyć filmu o zbrodniach NKWD


Kierujący kulturą na Białorusi nie akceptują filmu o trudnej historii kraju. Dzieło o stalinowskich represjach, adaptacja klasyki, nie pojawi się w telewizji, większości kin i na festiwalu Listapad. „Żółty piaseczek” jest wyświetlany w Brześciu, ale tak, by ludzie go nie oglądali.

– Brzeskie kino Biełaruś, chociaż zgodziło się pokazać film, to zrobiło wszystko co możliwe, by jak najmniej osób zobaczyło i oceniło obraz – uważa reżyser filmu Alaksiej Turowicz.

Twórcy filmu „Żółty piaseczek” umówili się, że będzie on wyświetlany codziennie o 17.40 aż do 1 listopada. Jednak już bez ich zgody administracja kina zmieniła godzinę seansu na wcześniejszą.

– Podczas premiery filmu w Brześciu długo nie pozwolono mi wyjść na scenę. Dopiero gdy nalegałem, że jestem reżyserem i mam prawo przemówić, mogłem wyjść na scenę. Wtedy włączono kreskówkę, by się nade mną poznęcać. Mogli by wyświetlić klatkę z filmu, a oni włączyli na cały ekran kawałek jakiejś amerykańskiej kreskówki. Mówiłem o żałobie, Kuropatach, represjach. 300 tysięcy osób zabito – oburza się Turowicz.

Twierdzi też, że administracja kina Biełaruś ignoruje premierę filmu o tragedii narodowej i nie zaprasza ludzi na film.

– Były problemy z biletami. Pewnego dnia ludzie przyszli kupić bilety, a odpowiedziano im, że komputer się zaciął. A w tym samym czasie sprzedawano bilety na inne filmy – żali się reżyser.

Z kolei Jauhiena, asystenta reżysera, administracja kina nie wpuściła na salę.

– Moim zadaniem w Brześciu była reklama filmu. Powinienem pracować w charakterze menadżera, i przez pierwsze dni wszystko było w porządku. Ale 21 października po projekcji wyszedłem na scenę i podziękowałem widzom za to, że przyszli. Porównałem sytuację opisywaną w filmie z tym, co mamy dziś. Zrobiłem paralelę, bo i dziś na Białorusi są represje, ludzie są prześladowani za poglądy polityczne.

W związku z tym, 22 października na salę kinową mnie nie wpuszczono – powiedzieli mi, że byłem pijany i organizowałem miting. To całkowita głupota. Ostatecznie musiałem wrócić do Mińska. Pracujemy teraz nad tym, by tłumaczyć „Żółty piaseczek” na język białoruski. Zebraliśmy 100 dolarów z potrzebnych 6 tysięcy – powiedział Jauhien w rozmowie z belsat.eu.

Przypomnijmy – „Żółty piaseczek” to białoruski fabularny film historyczny, ekranizacja opowiadania Wasila Bykawa o tym samym tytule. Dzieło poświęcone jest masowym egzekucjom na uroczysku w Kuropatach.

Filmowi poświęciliśmy materiały:

SA, PJr, belsat.eu

Aktualności